Dr Rafał Chwedoruk, czyli jest dobrze, a mogło być jeszcze gorzej
Politolog dr Rafał Chwedoruk, znany przeciwnik jednomandatowych okręgów wyborczych, oznajmił w wypowiedzi dla Super Expressu, że polska ordynacja jest bardzo demokratyczna. Na czym opiera swoja dość odosobnioną opinię? Ano na tym, że „w innych krajach głosuje się tylko na listę, w Polsce także na konkretnego polityka”. Dzieje się to zresztą z krzywdą dla partii, ponieważ jest to „trochę dysfunkcjonalne” i „ogranicza rolę organów rządzących nimi”.
Przekładając to na język politologii, Chwedoruk mówi nam, że powinniśmy cieszyć się z systemu list otwartych, bo mogło być znacznie gorzej, gdyby w Polsce przyjęto system list zamkniętych. Jeszcze dokładniej – mamy się cieszyć z tego, że tylko ok. 75 proc. kandydatów wyznaczonych przez szefów partii (przez umieszczenie ich na „miejscach biorących”) zostaje posłami, a nie 100 proc. jak w przypadku zastosowaniu list zamkniętych. Ta różnica 25 proc., wyrwana z rąk szefów partii, jest ową krzywdą i niesprawiedliwością wobec „organów rządzących”, „dysfunkcjonalnością” właśnie, ponieważ przeszkadza im w zamianowaniu całego składu Sejmu, zamiast zaledwie trzech czwartych. Powinniśmy więc być szczęśliwi i wdzięczni za te 25 proc., bo gdybyśmy mieli mniej szczęścia, moglibyśmy zobaczyć figę z makiem. Innymi słowy, jest dobrze, a mogło być jeszcze gorzej.
W systemie list zamkniętych „wyborca” głosuje jedynie na partię jako całość, nie ma najmniejszego wpływu na kolejność miejsc na liście, ustaloną przez szefa partii. W systemie list otwartych, a taki mamy w wyborach do Sejmu, „wyborca” też głosuje na partię, ale przez postawienie krzyżyka przy konkretnym nazwisku. Teoretycznie mamy więc możliwość wyboru człowieka, w praktyce jest ona niewielka, co potwierdza obserwowane obecnie heroiczna batalia o „jedynki” i „miejsca biorące” toczona wewnątrz partii. To na tym etapie odbywają się właściwe wybory, natomiast tak zwany dzień wyborów, 25 października, będzie jedynie formalnością i odfajkowaniem tego co już dawno ustalono.
A tak przy okazji. Szefowie partii, ustalający samodzielnie skład personalny polskiego przedstawicielstwa narodowego nie są organem konstytucyjnym państwa. W zasadzie, nie są żadnym organem, nie wymienia ich żadna polska ustawa. Nie ponoszą więc żadnej odpowiedzialności za swoje personalne decyzje, które niosą tak ogromne i doniosłe dla państwa skutki (skład Sejmu). Politologom w żadnym razie ta okoliczność nie przeszkadza.
Skoro mamy już więc dobrodziejstwo list otwartych, zamiast przekleństwa list zamkniętych, to wypada sprawdzić od kogo jesteśmy lepsi? Wymieńmy tylko niektóre z państw, „liderów” światowej demokracji, w których obywatele głosują wyłącznie na partie w systemie list zamkniętych: Albania, Algieria, Angola, Boliwia, Bułgaria, Czad, Kirgistan, Czarnogóra, Tunezja. Owszem, listy zamknięte stosowane są również w systemach mieszanych, bywa nawet, że razem z JOW (Nepal, Zimbabwe), nie są to jednak już systemy pełne. W Europie stosuje go również Hiszpania i Portugalia, z tym, że w Hiszpanii ich złe skutki łagodzi 3% próg wyborczy obowiązujący na poziomie okręgu wyborczego, co otwiera drogę do parlamentu małym partiom regionalnym.
Dlaczego politolog Rafał Chwedoruk z taką determinacją broni systemu proporcjonalnego, że posuwa się aż do argumentów tak wątpliwej jakości? W czerwcu 2013 roku „Dziennik Gazeta Prawna” ujawnił „listę płac” SLD, czyli wydatkowane przez partię, znanej ze sprzeciwu wobec JOW, pieniędzy pochodzących z państwowych subwencji. Obok konstytucjonalistów Marka Chmaja i Jana Hartmana, znalazło się tam również nazwisko Rafała Chwedoruka. Nie wydaje się jednak, żeby to był zasadniczy powód anty JOW-owskich poglądów znanego politologa. Koniecznym wydaje się jednak wyjaśnienie narastających w społeczeństwie wątpliwości, czy partie za pomocą państwowych subwencji, nie wzmacniają tych poglądów i opinii w przekazie publicznym, które są korzystne dla nich, a wcale nie muszą być korzystne dla państwa i obywateli.
Tadeusz Rogowski
Partie postępują jak Lenin mówiący że „Kapitaliści sprzedadzą nam sznurek, na którym ich powiesimy”. Weźmiemy od państwa pieniądze, za które je wykończymy i zapobiegniemy jakimkolwiek próbom jego naprawy.
Listy otwarte – listy zamknięte, czyli wybór między dżuma a cholerą