Cywilizacja łacińska

Z dziejów staropolskiego republikanizmu

Przez wiele lat, zgodnie z założeniami dość specyficznie pojmowanej polityki historycznej i dla potrzeb bieżącej polityki państwa, upowszechniano pogląd o wynaturzeniach i wadach, tkwiących rzekomo od zarania w systemie ustrojowym Pierwszej Rzeczypospolitej.

I o ile doceniano sukcesy militarne, wielkie zwycięstwa naszych przodków (choć nie wszystkie jednakowo), o tyle pomniejszano, a nawet niekiedy dezawuowano, osiągnięcia staropolskiej myśli, a zwłaszcza praktyki politycznej. Ośmieszano instytucje ustrojowe dawnej Rzeczypospolitej, czyniąc zeń symbole szlacheckiej anarchii.

Stereotyp niezbyt rozgarniętego, skoncentrowanego na sprawach partykularnych, szlachcica, który nie płacił podatków, nie lubił mieszczan i robił wszystko, by pognębić pańszczyźnianego chłopa, mocno wbił się w zbiorową świadomość kolejnych pokoleń Polaków. I pomimo że wyniki badań i publikowanych od dobrych kilkunastu już lat studiów Anny Sucheni-Grabowskiej, Andrzeja Wyczańskiego, Wacława Uruszczaka, Jana Dzięgielewskiego, czy Janusza Ekesa zaprzeczają tym posępnym wizjom, to „czarna legenda”, postrzegany oczami Norblina, obraz szlacheckiego warchoła, który szabelką dochodzi swych racji na sejmiku, okazują się niezwykle trwałe. Trzecia Rzeczpospolita, w której tak wiele zrobiono dla odkłamania historii najnowszej, nierównie mniej była zainteresowana przywracaniem „pozytywnej pamięci” o wczesnonowożytnych dziejach Polski.

Zdając sobie sprawę jak wiele przeinaczeń, stereotypów i fałszywych wręcz mitów, funkcjonuje nadal, powinnam swą dzisiejszą wypowiedź zacząć od przedstawienia długiej listy „sprostowań”, swoistej erraty, korygującej, przynajmniej te najbardziej krzywdzące naszych przodków, potoczne opinie.

 

Niestety formuła naszego spotkania i zadanie, jakie przede mną postawili jego organizatorzy, nie pozwala na tak szczegółowe rozważania. Mam jednak nadzieję, że uda mi się, nawet w ciągu tych kilkunastu minut, przekonać Państwa, że ideowe dziedzictwo Pierwszej Rzeczypospolitej, którego częścią jest również staropolski republikanizm, warte są przypominania, docenienia i promowania.

 

W swej wypowiedzi chciałabym przedstawić kilka najważniejszych wątków, zwracając uwagę na, używając anglosaskiej terminologii, formative moments, a więc te wydarzenia i okoliczności, które miały decydujący wpływ na rozwój i kierunek ewolucji staropolskiego republikanizmu. Mam nadzieję, że nie będzie to dla Państwa jedynie inna forma lekcji historii. Chciałabym bowiem, byście w mej wypowiedzi, znaleźli te elementy, które stanowić będą historyczno-ideowy kontekst i inspirację dla Waszych projektów plastycznych.

 

Res publica – Rzeczpospolita

Pojęcie republikanizm pochodzi od łacińskiego terminu res publica (rzecz wspólna, rzecz powszechna), którego polskim odpowiednikiem było słowo Rzeczpospolita. Etymologicznie nawiązuje więc wprost do tradycji republikańskiego Rzymu. Rozmiłowanie w dziejach republiki rzymskiej, szczególny szacunek i podziw dla jej ustrojowych osiągnięć, sprawiały, że była ona swoistym punktem odniesienia dla działań naszych przodków. Instytucje republikańskiego Rzymu miały być wzorem dla instytucji ustrojowych Pierwszej Rzeczypospolitej, historyczne doświadczenia republiki rzymskiej inspiracją bądź przestrogą (w zależności od kontekstu) dla obywateli polsko-litewskiej, czy polsko-litewsko-ruskiej Rzeczypospolitej.

 

Oba terminy – Res publica i Rzeczpospolita – stale niemal obecne w staropolskiej publicystyce, oratorstwie i innych formach publicznych wypowiedzi, zawierały w sobie bardzo bogatą treść ideową. Używane najczęściej na określenie państwa pojmowanego jako obywatelska wspólnota, spleciona więzami tradycji, prawami i obowiązkami, niosły ze sobą rozbudowany system wartości i pryncypiów, które również odwoływały się do tradycji republiki rzymskiej. U podłoża ich leżało niezwykle silne przywiązanie do idei wspólnoty, utożsamienie z nią oraz poczucie podmiotowości, którym towarzyszyły idea partycypacji w sprawach Rzeczypospolitej i idea suwerenności prawa, które wspólnotę spajało. Nadrzędną zaś wartością było salus Rei Publicae – dobro Rzeczypospolitej, istniejącej dzięki cnotom i męstwu obywateli. Silne akcentowanie więzi z przeszłością, uznanie dla historycznego dziedzictwa, a zarazem mocno podkreślana powinność kontynuowania dzieła przodków, to także niezwykle charakterystyczne cechy staropolskiego republikanizmu. Towarzyszyło im przekonanie o doskonałości odziedziczonego po przodkach ustroju. Jak ujął to pięknie autor anonimowej broszury z 1573 roku „Rzeczpospolita Królestwa Polskiego od przodków naszych tak jest mądrze postanowiona, iż przechodzi rozumy mądrych onych stanowiec rzeczyspospolitych, co piszą o Likurgu, Solonie, Romulusie, etc.”. A w innym miejscu podkreśla z dumą: „Przodkowie naszy, moderując z tych trzech porządków, odciąwszy co wadziło, dobre wziąwszy, taką Rzeczpospolitą postanowili, w której się wszystkie te trzy ordunki najdują. Jest optimatum status, jest jednego rozkazowanie i jest multitudinis. Optimatum statum – trzymają Rady, popularem – stan poselski od rycerstwa; jednego też jest rozkazywanie – to jest Królestwo”.

 

Ta doskonała rzeczpospolita to nic innego jak wysławiana przez Arystotelesa, Polibiusza, Cycerona, czy wreszcie św. Tomasza z Akwinu, forma mixta, ustrój mieszany. Jego istotą była harmonia, harmonijne połączenie trzech czystych porządków, gwarantujące, zdaniem naszych przodków, jednocześnie siłę państwu i wolność obywatelom.

 

Staropolski republikanizm

Można zaryzykować opinię, że staropolski republikanizm był pewną fuzją, efektem stopienia się tradycji filozoficznej, myśli politycznej, nie tylko antyku, ale co równie ważne, a częstokroć pomijane, średniowiecznego konstytucjonalizmu, z konkretnym doświadczeniem historycznym – nowe wyzwania, przed którymi stanęło zjednoczone Królestwo Polskie i jego elity polityczne w ostatnich dekadach XIV stulecia, a zwłaszcza w okresie po śmierci Ludwika Węgierskiego, sprzyjały aktywizacji politycznej rycersko-ziemiańskiego ogółu. Następujące po sobie w stosunkowo krótkim czasie, niespełna trzydziestu lat, zmiany dynastii (1), budziły z jednej strony niepokój o przyszłość kraju, z drugiej zaś, „wyzwalały (…) instynkt samozachowawczy i pozwalały na wyrabianie się najcenniejszych cech tożsamości polskiej – umiejętności samoorganizowania się w potrzebie” (2). Uczestnicy zjazdów (prowincjonalnych i ogólnopolskich), które zaczęły się odbywać po śmierci Ludwika Węgierskiego w 1382 r., poczuwając się do odpowiedzialności za losy Królestwa w tak niespokojnym czasie, przysięgali strzec całości i bezpieczeństwa państwa, zapobiegać niepokojom wewnętrznym, czuwać nad przestrzeganiem ładu i porządku prawnego.

 

Oczywiście, kluczowe decyzje, takie jak choćby wybór Jadwigi na króla Polski czy zawarcie unii z Jagiellonami, zapadały w dość wąskim gronie możnowładczo-urzędniczej elity. Ale to właśnie począwszy od lat 80-tych XIV wieku, powoli, ale systematycznie powiększał się krąg partycypujących w podejmowaniu decyzji, mających wpływ na bieg spraw państwowych i biorących tym samym odpowiedzialność za losy Królestwa.

 

Kolejne dekady rządów jagiellońskich tendencję tę umocniły. Realizacja planów dynastycznych Jagiellonów, skuteczność polityki międzynarodowej, a nade wszystko losy ciągnącego się przez wiele lat konfliktu z Krzyżakami, wymagały pozyskania dla monarszych koncepcji poparcia nie tylko dostojniczej elity, ale również szeregowego rycerstwa. Zdobywane przez szlachtę przywileje nie służyły, jak to oceniała dawniejsza historiografia, jedynie umacnianiu przewagi jednego stanu nad innymi. Pamiętać bowiem należy, że jednocześnie każdy kolejny przywilej zwiększał zakres i wagę spraw, za które szlachta miała przejmować współodpowiedzialność.

 

Rzeczpospolita – monarchia parlamentarna

Konieczność odwoływania się do woli rycerstwa, zabiegania o zgodę na nadzwyczajne podatki czy akceptację konkretnych projektów politycznych sprzyjały wykształcaniu się form komunikacji władca – naród polityczny, a także rozwiązań i instytucji, które tę komunikację umożliwiały. Stulecie XV, a zwłaszcza czasy Kazimierza Jagiellończyka, miały przełomowe wręcz znaczenie dla rozwoju staropolskiego parlamentaryzmu – sejmików ziemskich i sejmu walnego, które przyjęły na siebie nie tylko rolę najważniejszych ogniw w procesie komunikacji politycznej rządzący – rządzeni, ale gwarantowały szlacheckiemu ogółowi rzeczywisty udział we władzy. Aktywizacja polityczna szeregowego rycerstwa i rozwój sejmików ziemskich to procesy nierozerwalnie ze sobą związane. Dzięki sejmikom, sprawy wielkiej polityki, monopolizowane dotąd przez wspierającą króla elitę dostojniczą, docierać poczęły do społeczności lokalnych – obywateli powiatu, ziemi, czy województwa. W sejmiku mógł wziąć udział każdy posiadacz praw politycznych, a więc każdy szlachcic. Oczywiście nie każdy z tego prawa korzystał, co także jest cechą charakterystyczną współczesnych nam systemów demokratycznych. Problem frekwencji na sejmikach i różnego typu zjazdach publicznych, ustalenie rzeczywistych proporcji pomiędzy liczbą uprawnionych do uczestnictwa a rzeczywistą liczbą uczestników (3), budzi ciągłe dyskusje wśród historyków, a niedostatek źródeł uniemożliwia jednoznaczne rozstrzygnięcie tej kwestii. Badania wyraźnie jednak wskazują, że ważne wydarzenia polityczne, zagrożenie bezpieczeństwa państwa, mobilizowały lokalne społeczności. Od statutów cerekwicko-opocko-nieszawskich (1454 r.) zgoda sejmików była niezbędnym warunkiem nałożenia nowych podatków czy zwołania pospolitego ruszenia.

 

W drugiej połowie XV stulecia, system polityczny Królestwa wzbogaca się również o nowe rozwiązania – wykształca się zasada reprezentacji, sejm walny staje się instytucją gromadzącą posłów-reprezentantów poszczególnych ziem i województw, mających pełnomocnictwo, by wypowiadać się w ich imieniu. We wcześniejszych dziesięcioleciach na sejm walny przyjeżdżał każdy, kto chciał, a liczba przybyłych z danej ziemi czy województwa nie odgrywała roli przy podejmowaniu sejmowych decyzji. W obliczu wzrastającej liczby i wagi spraw, w których władca musiał się odwoływać do woli szlachty, taki sposób procedowania nie mógł się utrzymać. „Nie gwarantował bowiem pełnej legitymacji obecnych do wyrażania woli w imieniu ogółu rycerstwa”. (4) Nowym elementem systemu politycznego stała się instytucja posła, który wypowiadając się w imieniu swoich wyborców, pełnił rolę pośrednika w procesie komunikacji rządzący – rządzeni (5).

 

Badania historyków udowodniły, że zasada reprezentacji nie pojawiła się dopiero w 1493 roku jak to często, zwłaszcza w pracach popularnych, jest podawane. Już na sejmach za rządów Kazimierza Jagiellończyka, w latach 50-tych XV stulecia, zasada ta była stosowana, współistniejąc wszakże z praktyką osobistego udziału rycerstwa w sejmach walnych. Natomiast od sejmu piotrkowskiego 1493 roku wszystkie sejmy walne obradowały wyłącznie z udziałem posłów reprezentujących ziemie Królestwa. Nie oznaczało to wszakże wyeliminowania szeregowego rycerstwa z życia publicznego. Miało ono nadal swoje fora, miejsca aktywności – na poziomie lokalnym sejmiki, a na poziomie ogólnopolskim – sejmy elekcyjne.

 

Przywoływane powyżej wydarzenia zmieniły polityczne oblicze państwa polskiego. U progu epoki nowożytnej Królestwo Polskie jest już monarchią, przypominającą współczesne nam monarchie parlamentarne, w których parlament (sejm), współdziała z królem w wykonywaniu władzy ustawodawczej. W myśl konstytucji radomskiej 1505 roku, znanej potocznie jako konstytucja nihil novi, wszystkie decyzje dotyczące Rzeczypospolitej, spraw publicznych państwa, „prawa ogólnego i wolności publicznej” (cytując tekst ustawy) miały być podejmowane zgodnie, „za wspólnym zezwoleniem” – króla, senatu i izby poselskiej. Warto od razu zaznaczyć, że idea zgody, harmonii, pomiędzy monarchą a obywatelami, tak mocno podkreślona w konstytucji radomskiej, była wszechobecna zarówno w myśli jak i praktyce politycznej XVI stulecia. Nie wyobrażano sobie Rzeczypospolitej bez króla.

 

Rzeczpospolita – państwo prawa

Jednocześnie, co mocno podkreślają w swych pracach m.in. Wacław Uruszczak i Anna Sucheni-Grabowska, w Polsce doby pierwszych Jagiellonów relacje rządzący – rządzeni były regulowane prawem. Oboje badacze zwracają szczególną uwagę na rolę roty przysięgi królewskiej, w której zawierało się zobowiązanie monarchy do respektowania wszystkich praw Królestwa. Anna Sucheni-Grabowska nie waha się nawet przyrównać jej do swoistej formy umowy społecznej – poddani wyrażając zgodę na objęcie tronu przez pretendenta uzyskiwali w zamian jego zobowiązanie do przestrzegania określonych warunków. Królowie polscy poruszali się w wytyczonych prawem granicach. In Polonia rex est lex mawiali nasi przodkowie, głęboko przekonani, że „prawa koronne te są jako dusza Rzeczypospolitej, bez których jako ciało bez duszy żadna Rzeczpospolita nigdy stać nie może” (6). Nadrzędność prawa i jego nienaruszalność, była czymś oczywistym dla wychowywanych na tradycjach antycznej republiki rzymskiej, obywateli Królestwa Polskiego. Wedle powszechnego przekonania, wszystkie działania publiczne, niezależnie od tego, kto jest ich inicjatorem musiały być zgodne z prawem.

 

Zbudowany w ciągu XV stulecia i rozwijający się za ostatnich Jagiellonów, system parlamentarny, dawał narodowi politycznemu, obywatelom Rzeczypospolitej prawo do współrządów w państwie i czynił ich odpowiedzialnym za jego losy. Każdy szlachcic niemal od urodzenia – w domu i w szkole – stykał się z odziedziczonym po przodkach (bo jak wspominałam świadomość zasług przodków na tym polu była niezwykle silna) wzorcem „bycia dobrym obywatelem”. Obie te instytucje – rodzina i szkoła – w jednakowym stopniu wpajały w młodego człowieka przekonanie o konieczności podejmowania współodpowiedzialności za sprawy ojczyzny. Ojczyzna określana w źródłach (np. w wypowiedziach na sejmikach) jako „matka nasza” czy „miła matka wspólna” była bowiem wartością nadrzędną, a miłość do niej miała wyrażać się w działaniu. Osią systemu szlacheckich wartości był bowiem człowiek zaangażowany, świadomy nie tylko własnej roli politycznej, przywilejów czy praw, ale i swych powinności wobec Rzeczypospolitej – ojczyzny – obywatelskiej wspólnoty (7).

 

Pojawiały się co prawda i nadal pojawiają zarzuty, że w Pierwszej Rzeczypospolitej, prawa polityczne i tym samym możliwość partycypacji w sprawach kraju posiadali jedynie szlachetnie urodzeni mieszkańcy. Ale przecież nie można przykładać współczesnych kryteriów do realiów społeczeństwa stanowego. Nie znamy co prawda dokładnej liczby szlachty, ale wedle szacunkowych danych stanowiła ona (w zależności od regionu) od 4 – 5 do ponad 20 procent mieszkańców, co było wysokim jak na ówczesne realia polityczne wskaźnikiem. Ba, w niektórych powiatach mazowieckich, co wiem z badań własnych, liczba szlachetnie urodzonych była jeszcze wyższa – dochodziła nawet do 70 proc. (aczkolwiek byli to głównie ubodzy zagrodowcy).

 

Staropolskie społeczeństwo obywatelskie

Gdybyśmy zatem chcieli odpowiedzieć na pytanie, na czym polegał staropolski republikanizm, to należało by przede wszystkim wyeksponować silne przywiązanie do idei Rzeczypospolitej jako wspólnoty i ideę współodpowiedzialności. Instytucje parlamentarne pozwalały zmobilizować aktywność narodu politycznego w sprawach publicznych. Wykształcony przez pokolenia system wartości obywatelskich nakładał wręcz moralny obowiązek interesowania się sprawami ojczyzny – Rzeczypospolitej.

 

Wydarzenia drugiej połowy XVI stulecia udowodniły, że przodkowie nasi swą dbałość o dobro rei publicae przejawiali nie tylko w sferze deklaracji, ale byli też w stanie zademonstrować ją poprzez konkretne działania. Przykładem może być wieloletnia walka o realizację programu ruchu egzekucyjnego. U jego podłoża legło niezadowolenia z bieżącej polityki monarchy, naginania i łamania przezeń praw, zwłaszcza regulujących zasady obsadzania wysokich godności państwowych i rozdawnictwa dóbr. Ogromne wzburzenie spowodowała też przeprowadzona za życia Zygmunta Starego elekcja (1529) i koronacja (1530) małoletniego Zygmunta Augusta. Ale program egzekucjonistów był programem pozytywnym, pomysłem na naprawę państwa, i był budowany nie w opozycji do monarchy, ale z nadzieją na pozyskanie króla do jego postulatów, co ostatecznie nastąpiło na sejmie 1562/63. Sejm ten rozpoczął całą serię tzw. sejmów egzekucyjnych, które krok po kroku wdrożyły lwią część szlacheckich postulatów, od rewindykacji bezprawnie nadanych dóbr królewskich, poprzez utworzenie skarbu publicznego, na unii realnej z Litwą kończąc.

 

Należy też z całą mocą podkreślić, że walka o egzekucję toczyła się na forum istniejących instytucji – sejmików i sejmu walnego. Wysoki poziom kultury politycznej uczestników życia publicznego sprawiał, że parlamentarne i sejmikowe spory, niekiedy bardzo ostre, mogły prowadzić do rozwiązań konstruktywnych, opartych na społecznym consensusie.

 

Warto również przypomnieć, że wzorce zachowań w życiu publicznym, wzorce postaw a tym samym i kultura polityczna tej doby była mocno oparta na gruncie wartości chrześcijańskich. W tamtych bowiem czasach nie oddzielano prawa i polityki od sfery moralności.

 

Kolejnym doświadczeniem, w którym staropolski republikanizm i system republikańskich wartości, sprawdziły się, było bezkrólewie po śmierci Zygmunta Augusta (zmarł w lipcu 1572). Rzeczpospolita stanęła wówczas wobec nowych i bardzo poważnych wyzwań. Współcześni zdawali sobie sprawę, że kraj znalazł się w niesłychanie trudnym i pełnym niebezpieczeństw położeniu. Niepokój podsycały krążące po kraju groźne przepowiednie, a prawdziwą trwogę wzbudziło ukazanie się komety.

 

Lista prawdziwych zagrożeń była długa – nie okrzepła jeszcze zawarta w 1569 w Lublinie unia z Litwą, obawiano się waśni na tle religijnym, załamania porządku publicznego (bo wraz ze śmiercią króla przestawały działać sądy), zagrożeń zewnętrznych.

 

Fakt, że mimo tak wielu zagrożeń, obywatele Rzeczypospolitej nie tylko obwarowali bezpieczeństwo kraju, pokój wyznaniowy w państwie, ale i wypracowali zasady wyboru nowego władcy oraz akty prawne, które stały się ramami wytyczającymi bieg wydarzeń w kolejnych bezkrólewiach, był wspaniałym świadectwem silnie rozwiniętego instynktu obywatelskiego, republikańskiego etosu i olbrzymiego zaangażowania w sprawy publiczne nie tylko elit ale i szeregowej szlachty. W ciągu zaledwie kilku miesięcy, które upłynęły od śmierci ostatniego Jagiellona, kraj pokrył się siecią konfederacji. Społeczności lokalne – powiatowe, ziemskie i wojewódzkie – konfederując się, przejmowały odpowiedzialność za losy swoich powiatów i ziem, a z chwilą zawiązania w Warszawie w styczniu 1573 konfederacji generalnej, także za losy całej Rzeczypospolitej.

 

Sejmiki ostoją republikanizmu

Republikanizm staropolski kwitł dzięki aktywności szeregowych obywateli. Ta aktywność realizowała się przede wszystkim na sejmikach i lokalnych zjazdach. Niestety bardzo często postrzegamy je oczami Norblina. Jego znane i po wielokroć publikowane ryciny, stworzyły pewien stereotyp, od którego jak wspominałam na wstępie, niezwykle trudno się uwolnić. Historiografia także przyczyniła się do upowszechnienia kolejnej „czarnej” legendy – sejmiku, który miał być rzekomo ostoją partykularyzmu, a sejmikująca szlachta synonimem realizowania i troszczenia się o interesy partykularne kosztem spraw państwowych. Termin „rządy sejmikowe” budzi na ogół pejoratywne skojarzenia, jest bowiem nadużywany jako symbol partykularyzmu i anarchii.

 

Współczesne badania, w tym także moje, udowodniły, że podejmowanie przez sejmiki kwestie, nawet lokalne, nie stały w sprzeczności do interesu ogółu, interesu Rzeczypospolitej. Na sejmiki docierał legat królewski, który informował zebranych, jakie tematy zamierza poddać parlamentarnej debacie, monarcha. Zgromadzeni mieli więc możliwość zaznajomienia się i gruntownego przedyskutowania królewskiego programu, mieli również możliwość sformułowania w instrukcji poselskiej nie tylko odpowiedzi na postulaty władcy, ale również dodania swoich dezyderatów, zaprezentowania własnego programu – instrukcja znakomicie pokazywała, co z perspektywy społeczności lokalnych, jest warte poprawy, jakie instytucje źle działają, jakie zagrożenia odczuwają zwykli obywatele.

 

Nie dajcie się Państwo zwieść, obecnym jeszcze w niektórych opracowaniach, schematom, wedle których szlachta i sejmiki uosabiały interesy partykularne, jednostkowe, a monarcha reprezentował prawdziwą (?) rację stanu, mądrość, wręcz monopol na światłe koncepcje. Pamiętajcie, że również dzisiaj różne kwestie są zupełnie inaczej postrzegane przez ludzi władzy i tzw. zwykłych obywateli. I że to nie zawsze władza ma rację. W czasach Pierwszej Rzeczypospolitej, program obywatelski, wypracowywany podczas sejmikowych dyskusji, częstokroć w konkretnych sytuacjach politycznych, okazywał się bardziej realistyczny aniżeli projekt władców. A i niektórzy monarchowie (jak choćby Jan Kazimierz) często stawiali interes dynastii wyżej aniżeli interes swego królestwa.

 

Upadek parlamentaryzmu

Mówiąc o aktywności obywatelskiej, partycypacji we władzy, republikańskim etosie, nie sposób pominąć istotnej kwestii – sposobu procedowania w sejmie walnym. Jak dowiodły badania ostatniego ćwierćwiecza, sejm walny bardzo długo był instytucją, którego działanie opierało się na fundamentalnej, także dla całego sposobu myślenia o państwie, idei zgody wszystkich. Nie chodziło bynajmniej o literalnie pojmowaną zgodę każdego posła, ale zgodę trzech stanów sejmujących. Naczelną wartością parlamentarnej praktyki było osiągnięcie consensusu, na drodze dyskusji i „ważenia” racji, ucierania stanowisk. Bardzo długo, bo jeszcze w pierwszych dekadach XVII stulecia, pojedyncze kontradykcje, protestacje, nawet zgłaszane przez delegacje ziemi czy województwa, nie niweczyły dorobku sejmu.

 

To nie liberum veto, a więc pojedyncze „wolne nie pozwalam”, zrodziło kryzys sejmu, ale najpierw nastąpił kryzys sejmu, erozja wartości obywatelskich, które umożliwiły uznawanie pojedynczego protestu za równie ważny jak zgoda ogółu. Jak mogło do tego dojść? To pytanie nurtujące wiele pokoleń historyków. W dyskusjach reprezentowane są różne stanowiska – mnie bliskie są interpretacje proponowane przez m.in. Jana Dzięgielewskiego. Zwraca on uwagę na destrukcyjną rolę magnackich frakcji i systemu klientalnego, których dynamiczny rozwój sprzyjał osłabieniu instytucji ustrojowych, wzmacniając natomiast pozainstytucjonalne sposoby sprawowania władzy. Sejm, sejmiki, a z czasem i trybunały – stawały się miejscem rywalizacji magnackich stronnictw, gdzie często w imię doraźnych korzyści, dla potrzeb bieżącej walki politycznej, świadomie podejmowano kroki niszczące autorytet ustrojowych instytucji. Miejsce samodzielnego, świadomego swych praw republikanina-obywatela, odpowiedzialnego za losy państwa coraz częściej zajmował członek fakcji – polityczny klient możnego patrona.

 

Obywatelskie dziedzictwo

Te właśnie zjawiska legły również u źródeł kryzysu kultury politycznej i kryzysu idei republikańskiej. W końcu XVII wieku idee republikańskie stanowiły już fasadę dla rządów magnackich, ale jednocześnie, co podkreślają niektórzy badacze, były swoistym wędzidłem dla samych fakcji magnackich. Przywiązanie szlachty do republikańskiego etosu sprawiało, że nawet bardzo potężni magnaci realizując swe polityczne projekty, musieli dbać o zachowanie pozorów, zabiegać o poparcie szlacheckiej braci, odwołując się przy tym do republikańskich wartości.

 

Trwałość etosu republikańskiego, republikanizmu pojmowanego jako aktywna współodpowiedzialność za losy wspólnoty, ujawniły się z całą mocą w pierwszych latach szwedzkiego potopu, kiedy to znów, wzorem przodków obywatele poczęli samoorganizować się, zwoływać zjazdy i zawiązywać lokalne konfederacje, przejmując troskę za swój powiat, ziemię i ich mieszkańców.

 

I to do tych tradycji, i tak pojmowanego republikanizmu, którymi zachwycał się Mickiewicz, a dekady później, Sienkiewicz, możemy się śmiało odwoływać. A mam nadzieję, że te idee znajdą również swój (…) wyraz w Państwa projektach.

 

dr hab. Jolanta Choińska-Mika

 


Przypisy:

 

(1) Po wygaśnięciu wraz ze śmiercią Kazimierza Wielkiego w 1370 r. dynastii Piastów tron polski przypadł Andegawenom, unia w Krewie (1385) otworzyła drogę do korony polskiej dynastii Jagiellonów.

 

(2) Anna Sucheni-Grabowska, Przeobrażenia ustrojowe od Kazimierza Wielkiego do Henryka Walezego, w: Tradycje polityczne dawnej Polski, Editions Spotkania 1993, s. 19

 

(3) Problem ten dotyczy również późniejszych stuleci i jest sygnalizowany we wszystkich niemal pracach badaczy, zajmującymi się dziejami sejmików.

 

(4) Uruszczak, Monarchia Jagiellonów państwem konstytucyjnym, w: Dziedzictwo Pierwszej Rzeczypospolitej w doświadczeniu politycznym Polski i Europy, Nowy Sącz 2005, s. 21

 

(5) Instytucja posła i pełnomocnictwa, o czym się często zapomina, stosowana była znacznie wcześniej w Kościele, na zgromadzeniach kapituł generalnych czy na synodach biskupich.

 

(6) Cytując fragment mowy sejmowej Jana Sierakowskiego z 1548 r.

 

(7) Wątek ten rozwijam w artykule, Być obywatelem – kilka uwag o etosie obywatelskim w XVII w., „Arcana” 2/2001, s. 133 – 140.

 

Serdecznie dziękujemy pani dr hab. Jolancie Choińskiej-Mika z Uniwersytetu Warszawskiego za wyrażenie zgody na przedruk artykułu. Tekst odczytu opublikowany jest na portalu internetowym Muzeum Powstania Warszawskiego. Śródtytuły oraz wytłuszczenia fragmentów tekstu pochodzą od redakcji portalu KOMK.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.