Ruch JOW

Prof. Przystawa: dwa posiedzenia sądu w sprawie JOW

J. PrzystawaPrzez kolejne dwa dni – 28 lutego i 1 marca br. Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście zajmował się jednomandatowymi okręgami wyborczymi (JOW). Pierwsza sprawa dotyczyła zażalenia złożonego przez Ruch Obywatelski JOW na postanowienie Prokuratury odmawiającej wszczęcia śledztwa w sprawie zniszczenia podpisów pod wnioskiem obywatelskim. Druga – wniosku pana Dominika Jafry ze Szczecina, który domagał się od Platformy Obywatelskiej symbolicznej złotówki za poniesione straty moralne. W obu sprawach uczestniczył lider Ruchu Obywatelskiego JOW, prof. Jerzy Przystawa oraz grono uczestników Ruchu, m.in. Tadeusz Browarek, znany przedsiębiorca z Warszawy zaangażowany w walkę o JOW, prof. Andrzej Czachor, Krzysztof Pawlak, twórca znakomitej Telewizji JOW, utrwalającej wydarzenia związane z walką o zmianę systemu wyborczego w Polsce, a także Izabela Falzman, wdowa po słynnym inspektorze NIK, Michale Falzmanie, który wykrył i ujawnił aferę FOZZ i zaraz potem zginął w tajemniczych okolicznościach. Oba wydarzenia opisał prof. Jerzy Przystawa. (red)

Zażalenie Ruchu JOW na postanowienie Prokuratury

28 lutego 2011 w Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Śródmieście, II Wydział Karny, odbyła się rozprawa w związku z zażaleniem Stowarzyszenia na rzecz Zmiany Systemu Wyborczego „Jednomandatowe Okręgi Wyborcze” na postanowienie Prokuratury odmawiającej wszczęcia śledztwa w sprawie zniszczenia podpisów pod wnioskiem obywatelskim o referendum „4 razy TAK”, w którym jedno z pytać brzmieć miało: „czy jesteś za wprowadzeniem jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu?” Film Tomasza Sekielskiego „Władcy marionetek”, wyemitowany rok temu w TVN, przedstawił jak niszczono ponad 750 tysięcy podpisów, zanim jeszcze Sejm zdążył rozpatrzyć wniosek referendalny.

31 marca 2010 Stowarzyszenie wystąpiło do Prokuratora Generalnego z powiadomieniem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przeciwko wyborom i referendum z artykułów 248 pkt.3, 276 i 288&1 kodeksu karnego. Prokuratura jednak, bez uzasadnienia, odmówiła zajęcia się sprawą. Od roku Stowarzyszenie wymienia pisma z Prokuraturą, domagając się wyjaśnień i uzasadnienia tej decyzji. Sytuacja do żywego przypomina kapitalną scenę z filmu „Rejs” – grę w „salonowca” (niektórzy mówią w tym miejscu o grze w dupaka) we dwóch: jeden ciągle bije, a drugi zgaduje i nigdy nie może odgadnąć, kto go zdzielił w sempiternę. W efekcie sprawa znalazła się w Sądzie.

Rozprawa była krótka. Przedstawiciel Prokuratury nie przybył, stawili się tylko przedstawiciele Stowarzyszenia. SSR Izabela Magdziarz zażądała opuszczenia Sali przez wszystkie osoby poza członkami Zarządu i nie zezwoliła na fotografowanie i filmowanie rozprawy (JOW TV). Po wysłuchaniu krótkich wystąpień prezesa, wiceprezesa i skarbnika Stowarzyszenia, Sąd zamknął posiedzenie i zapowiedział ogłoszenie Postanowienia o godzinie 15.40.

Spodziewaliśmy się, że sprawa na tym posiedzeniu zostanie zakończona, że Sąd albo podtrzyma decyzję Prokuratury, albo zgodzi się ze skarżącymi i odeśle sprawę do ponownego rozpatrzenia. Tymczasem Sąd zdecydował, że musi zwrócić się do Kancelarii Sejmu o wyjaśnienia odnośnie okoliczności i podstawy prawnej zniszczenia podpisów referendalnych! W rezultacie następna rozprawa odbędzie się 30 marca 2011 o godzinie 11.20, w tej samej Sali 448.

Tak więc, na pozór błaha sprawa proceduralna, okazała się skomplikowana. Nie tylko zajęła prawie rok kilku prokuratorom, którzy nie byli w stanie w sposób jasny i zrozumiały przedstawić swojego stanowiska, to jeszcze zmusili Sąd do przeprowadzenia samodzielnego dochodzenia. A przed nami wszystkimi nadal stoi pytanie bez odpowiedzi: czy obywatele RP mają konstytucyjne prawo do referendum i czy Sejm Rzeczypospolitej ma obowiązek rozpatrzenia właściwie, zgodnie z przepisami Ustawy, złożonego wniosku o referendum, czy też może to wszystko zlekceważyć, a zebrane podpisy po prostu przepuścić przez niszczarkę?

Kto wie, może odpowiedź padnie 30 marca 2011 w Sądzie Rejonowym. II Wydział Karny dla Warszawy –Śródmieście? Na barkach młodego i sympatycznego Sądu, w osobie SSR Izabeli Magdziarz, spoczywa nie byle jaka odpowiedzialność.

Sprawa pana Dominika Jafry ze Szczecina

…który pozwał do sądu Platformę Obywatelską o zapłatę 1 złotówki za straty moralne stała się wydarzeniem dnia i przyciągnęła (we wtorek 1 marca 2011) do Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieście niewiarygodną wprost (jak dla uczestnika Ruchu JOW!) ilość dziennikarzy wszelkich mediów. Kiedy nie bez trudu przecisnąłem się na salę rozpraw, to ściana operatorów mikrofonów i kamer telewizyjnych zupełnie zasłoniła Wysoki Sąd, który, całkiem słusznie, uznał, że w tych warunkach rozprawy prowadzić się nie da. Przepytał tylko, do protokołu, jakie media reprezentowane są na sali oraz z kogo składa się zgromadzona publiczność i poprosił, żeby te straszne narzędzia medialnej manipulacji zechciały opuścić pomieszczenie.

Sama rozprawa była krótka. Jak wolno sądzić, Sąd miał wyrok przygotowany już przed rozprawą i czynił tylko zadość procedurze, prosząc powoda, żeby zechciał jeszcze raz przedstawić swoją skargę. Ponieważ żaden przedstawiciel strony pozwanej, a więc Platformy Obywatelskiej, nie stawił się, więc sprawa szybko została zamknięta, a Sąd zapowiedział, że za dwie godziny ogłosi wyrok. W efekcie „proces” odbywał się w kuluarach, gdzie wszystkie te liczne kamery i radia, przez kilka godzin, przepytywały p. Jafrę oraz młodego posła Platformy Obywatelskiej Marka Wójcika, który, nieoczekiwanie i całkiem prywatnie, zaszczycił rozprawę swoją uwagą.

Pan Poseł stawał po kolei przed wszystkimi kamerami i, korzystając z nielimitowanego czasu, obszernie przedstawiał stanowisko Platformy. Nie było to łatwe, bo wprawdzie media były posłowi raczej przychylne, to jednak licznie zgromadzeni woJOWnicy gwałtownie i bez pardonu przeszkadzali ile mogli, zadając posłowi nieprzyjemne pytania i stawiając zarzuty, które podważały dobrą wolę PO i jej przedstawicieli.

Marek Wójcik przyniósł ze sobą większą ilość kopii Dziennika Ustaw z nowo uchwalonym Kodeksem Wyborczym i cierpliwie wyjaśniał, że PO jest jak najbardziej, i wciąż, za JOW w wyborach do Sejmu, tylko nie ma możliwości wywiązania się z tej obietnicy, ponieważ uniemożliwia jej to „arytmetyka sejmowa”, nie ma po prostu niezbędnej większości, ale poza tym robi co może, czego dowodem jest wprowadzenie JOW w wyborach do Senatu i do rad gmin poza miastami powiatowymi. WoJOWnicy z kolei atakowali Posła, że przecież PO zobowiązywała się do wprowadzenia JOW do Sejmu, a Senat obiecywała zlikwidować, a więc, że w efekcie, wyborcy dostali zamiast szynki skwaśniałego ogórka, który i tak nadaje się tylko na kompost.

Obie strony korytarzowego sporu, naturalnie, pozostały na swoich stanowiskach, a Sąd w wydanym wyroku pozew oddalił, wyjaśniając p. Jafrze, że jego skarga nie ma podstaw prawnych, nie poniósł bowiem żadnych rzeczywistych szkód, ani materialnych, ani nie zapadł na zdrowiu, ani też Platforma go nie zniesławiła. Sąd może, ewentualnie, przesłać mu uzasadnienie wyroku na piśmie i wtedy będzie się mógł odwoływać, co też p. Jafra zapowiedział uczynić.

Pod salą rozpraw czyhały czujne kamery, więc jej opuszczenie przedstawiało pewien problem. Pan Jafra odpowiadał, przez dobrych kilkanaście minut, na pytania, a ci którzy nie potrafili opuścić sali czekali, aż te wywiady się skończą. Wreszcie Sędzia musiała zadzwonić po pomoc, która ostudziła emocje i pozwoliła Sądowi pracować.

A przed nami wszystkimi nadal stoi pytanie: czy w cywilizowanym i podobno demokratycznym kraju może być tak, żeby wysocy przedstawiciele władzy politycznej namawiali obywateli do akcji zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum, te podpisy zbierali, a potem wszystko to wrzucali do niszczarki i milionowi obywateli pokazali figę? Nie miałem możliwości obejrzeć, jaki użytek ze swego pobytu w Sądzie zrobiły kamery TVP, Polsatu, Superstacji TV i co tam jeszcze było, ale z telefonów od przyjaciół i znajomych dowiaduję się, że nie było tam uznania dla obywatelskiej postawy emeryta ze Szczecina, który postanowił zaprotestować publicznie przeciwko takiemu traktowaniu obywateli.

Podobno w Polsce mamy dzisiaj jakąś silną opozycję polityczną wobec rządzącej Platformy, ale sprawą nie zainteresował się żaden opozycyjny poseł czy senator. Oczywiście, jak usłyszałem z ust jednego z dziennikarzy: do czego by to doszło, gdyby politycy mieli obowiązek dotrzymywać obietnic składanych obywatelom?

Skóra cierpnie na samą myśl o takiej okropności.

Jerzy Przystawa

Prof. Jerzy Przystawa podczas wystąpienia na Forum Prezydenckim. Zdjęcie ze strony Prezydenta Rzeczypospolitej (www.prezydent.pl).

JERZY PRZYSTAWA, profesor fizyki teoretycznej, kierownik Zakładu Teorii Fazy Skondensowanej w Instytucie Fizyki Teoretycznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Inicjator Ruchu Obywatelskiego na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych. Autor książek: Via Bank i FOZZ. O rabunku finansów Polski (z M. Dakowskim); Otwarta księga. O Jednomandatowe Okręgi Wyborcze (z R. Lazarowiczem); Nauka jak Niepodległość. O sytuacji polskiego nauczyciela; Trans Atlantic. Felietony nowojorskie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.