Wybory Polskie: Ruch socjalistyczny
Zorganizowany ruch robotniczy miał zróżnicowany stosunek wobec prawa wyborczego do ciał przedstawicielskich. Nurt rewolucyjny, owiany marksowską wizją rewolucji, bagatelizował parlamentarną drogę przekształcania rzeczywistości kapitalistycznej. Postępująca rewizja jego założeń, orientacja na ewolucyjną, reformistyczną drogę zmiany realiów społecznych, skłoniła jednak socjalistów do zwrócenia uwagi na znaczenie w tym procesie parlamentaryzmu, na potrzebę ich obecności w gremiach tworzących prawo.
Walka o prawa wyborcze w Niemczech
Nurt reformistyczny zaczął więc przywiązywać wagę do demokratyzacji prawa wyborczego, kładąc akcent na uczynienie wyborów powszechnymi i równymi. Uwidoczniło się to w programie nowo utworzonej na zjeździe w Gotha w 1875 r. Socjalistycznej Partii Robotniczej Niemiec. Partia ta zażądała jako wolnościowej podstawy państwa wprowadzenia m.in. powszechnego, równego, bezpośredniego i tajnego prawa wyborczego dla wszystkich mężczyzn od 21 lat we wszystkich wyborach w państwie i w gminie (1). Propozycja ta, wskazująca na akceptowanie przez niemieckich socjalistów większościowej formuły wyborczej, nawiązywała do istniejącej już w państwie niemieckim praktyki ustrojowej. Po zjednoczeniu Niemiec w 1871 r. kanclerz Otto von Bismarck zdecydował się na wprowadzenie nowatorskiego i demokratycznego prawa wyborczego: jednoizbowy sejm Rzeszy wybierany był na podstawie powszechnego, równego, bezpośredniego i tajnego głosowania w 397 jednomandatowych okręgach wyborczych, a jeden poseł przypadał na ok. 100 tys. mieszkańców (2). Niemieccy socjaldemokraci dążyli do rozciągnięcia demokratycznych zasad wyborczych na wszystkie instytucje przedstawicielskie w zjednoczonych Niemczech.
Po czasie ustaw antysocjalistycznych, odrodzona partia zradykalizowała się. Zmieniła nazwę na Socjaldemokratyczną Partię Niemiec, a w 1891 r. na zjeździe w Erfurcie przyjęła nowy program. Zmodyfikowała w nim stanowisko w sprawie formuły wyborczej. SPD zaczęła optować za tym, by w wyborach do ciał przedstawicielskich obowiązywały zasady powszechności, równości, tajności i bezpośredniości oraz by wybory były proporcjonalne. Zmiana podejścia do formuły wyborczej nie była przypadkowa. W XIX wieku, w którym formuła większościowa przeważała, zaczęto podnosić jej negatywne strony. Wskazywano głównie, że czasem głosowanie większościowe prowadzi do rządów sił, które są w rzeczywistości mniejszością oraz że eliminuje ono z życia parlamentarnego mniejszości polityczne i w związku z tym jest niesprawiedliwe. Wątpliwości z tym związane spowodowały, że już w połowie XIX wieku w Europie zaczął rozwijać się ruch idący w kierunku zmiany wyborów większościowych na proporcjonalne. Ośrodkiem tego ruchu stała się Szwajcaria, a czołową postacią wśród zwolenników proporcjonalności był Wiktor Considerant, Francuz działający w Szwajcarii, socjalista utopijny, uczeń Karola Fouriera. Za środowiskiem socjalistów utopijnych na przełomie XIX i XX wieku ruch socjalistyczny przyswoił sobie ideę wyborów proporcjonalnych. Stanowisko niemieckich socjaldemokratów było ważne, bo dla europejskiego ruchu robotniczego stało się ono wzorcowe (3). Z Belgii natomiast przyszedł wzór działania na rzecz demokratyzacji prawa wyborczego. Reforma prawa wyborczego została wprowadzona w tym kraju w 1893 r. poprzez strajk generalny. Niemieccy, a także polscy socjaldemokraci, wykorzystywali tę formę walki organizując strajki i masowe demonstracje, zwłaszcza w Berlinie, na rzecz demokratyzacji pruskiego systemu wyborczego. Ta metoda działania stała się również szczególnie istotna dla socjaldemokratów austriackich, w tym galicyjskich (4).
Walka o prawa wyborcze na ziemiach polskich
Stanowisko niemieckich socjaldemokratów zaważyło na tym, że w gronie polskich socjalistów najwcześniej za formułą proporcjonalną opowiedzieli się działacze Polskiej Partii Socjalistycznej zaboru pruskiego. Partia ta utworzona została w 1893 r. Za podstawę swego działania przyjęła program erfurcki SPD i stąd także w jej programie widniało sformułowanie: „Powszechne, równe, bezpośrednie prawo wyboru i głosowania z tajnym oddawaniem głosów wszystkich powyżej lat 20 liczących obywateli kraju, bez różnicy płci, przy wszystkich wyborach i głosowaniach. Proporcjonalny system wyborczy…” (5). W latach 1906-1913 PPS zaboru pruskiego występowała jako część składowa SPD i wraz z tą partią zabiegała o zniesienie niedemokratycznej trójklasowej ordynacji wyborczej do sejmu pruskiego. Socjaliści dostrzegali, że właśnie trójklasowy system wyborczy umożliwia prowadzenie w Prusach antypolskiej polityki: „Owocem niemoralnego prawa wyborczego są niemoralne ustawy, które tu do skutku przychodzą” (6). Stąd podobnie jak narodowi demokraci uważali, że zmiana systemu wyborczego doprowadzi do demokratyzacji stosunków politycznych i narodowościowych w tym państwie. W związku z tym na licznych zebraniach, także w ulotkach, socjaldemokraci polscy i niemieccy zgodnie żądali demokratyzacji pruskiego systemu wyborczego. Wysoka ocena prawa wyborczego do parlamentu niemieckiego oraz potrzeba tworzenia szerszego frontu walki o zmianę sejmowej ordynacji sprawiły, że na zebraniach w Wielkopolsce zdarzały się rezolucje, w których domagano się wprowadzenia ordynacji czteroprzymiotnikowej (7).
Ogólnie jednak w polskim ruchu socjalistycznym zaszła ewolucja od popierania wyborów większościowych do wręcz dogmatycznego żądania formuły proporcjonalnej. Utworzona w 1882 r. przez Ludwika Waryńskiego pierwsza partia socjalistyczna – Wielki Proletariat – była partią marksistowsko-rewolucyjną. Negowała znaczenie parlamentu, nie dostrzegała też potrzeby odbudowy niepodległej Polski. Znaczenie parlamentu doceniał natomiast istniejący równolegle w polskim socjalizmie nurt niepodległościowy. Jego organizacyjny rozwój wiąże się ze zjazdem, który polscy socjaliści zorganizowali w Paryżu w 1892 r. Opracowano na nim program, autorstwa Stanisława Mendelsona, który służył Polskiej Partii Socjalistycznej w latach 1893-1906. W myśl tego programu przyszła Polska miała być państwem suwerennym, republikańskim i demokratycznym. Demokratyczność miała być zapewniona m.in. poprzez obowiązywanie odpowiednich zasad. Do głównych zaliczono m.in. bezpośrednie, powszechne i tajne głosowanie, a także zasadę równości wszystkich obywateli kraju bez względu na różnicę płci, rasy, narodowości i wyznania (8). Można w związku z tym przyjąć, że PPS opowiadała się za wprowadzeniem w Polsce wyborów większościowych, opartych na 4-przymiotnikowym prawie wyborczym. Stanowisko takie prezentowała aż do rewolucji 1905-1907. W Odezwie WKR PPS do proletariatu Królestwa Polskiego ze stycznia 1905 r. pisano, że sejm wolnej Polski powinien być wyłoniony na zasadzie powszechnego, równego, tajnego i bezpośredniego głosowania (9). Także w odezwie pt. „Do całego społeczeństwa polskiego” z kwietnia 1905 r. PPS utrzymywała, że już podczas rewolucji powinno zostać zwołane w Warszawie zgromadzenie konstytucyjne, wyłonione na podstawie czteroprzymiotnikowego prawa wyborczego (10). Warto zauważyć, że ten punkt widzenia akceptowały również organizacje socjalistyczne nie tworzące nurtu niepodległościowego, ale domagające się demokratyzacji państwa rosyjskiego. Np. Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy w programie z grudnia 1905 r. za swój cel uważała min.: „Powszechne, bezpośrednie, równe i tajne prawo głosowania dla wszystkich mieszkańców po ukończeniu 20 lat życia, bez różnicy płci, narodowości i rasy, przy wyborach do parlamentu ogólnopaństwowego, do sejmu krajowego i do wszystkich instytucji reprezentacyjnych” (11).
Ordynacja wyborcza dla przyszłej Polski
Przekonanie, że wybory do parlamentu powinny być oparte na formule większościowej do czasu rewolucji 1905-1907 r. dominowało także w pracach poświęconych kwestii ustroju politycznego pisanych przez poszczególnych działaczy ruchu socjalistycznego. Starali się oni konkretniej przedstawić swój punkt widzenia na sposób wyłonienia przyszłego parlamentu. W 1904 r. Kazimierz Kelles-Krauz opublikował (pod pseudonimem Michał Luśnia) broszurę pt. „Jak się narody rządzą?” Popularyzując w niej ideę powszechności wyborów, tłumaczył robotnikom jak są one przeprowadzane: „Ano, cały kraj jest podzielony na okręgi, czyli jakby powiaty, i na przykład we Francji jest tych okręgów przeszło pięćset, tak urządzonych, żeby w każdym było mniej niż sto tysięcy mieszkańców, i każdy taki okręg wybiera jednego posła do parlamentu” (12). Użycie przykładu wyborów we Francji wskazuje, że aprobował on formułę większościową realizowaną w jednomandatowych okręgach wyborczych. Ten punkt widzenia wyraźniej wystąpił u innego wybitnego działacza socjalistycznego, bliskiego współpracownika Józefa Piłsudskiego, a mianowicie u Witolda Jodko-Narkiewicza. W 1906 r. ukazała się jego broszura (wydana pod pseudonimem A. Wroński) pt. „Konstytuanta w Warszawie a proletaryat polski”. Wychodząc z założenia, iż każdy naród powinien sam stanowić o swoim losie W. Jodko-Narkiewicz pisał, że oprócz parlamentu w Petersburgu powinna zostać zwołana także konstytuanta w Warszawie. W zgodzie ze stanowiskiem socjalistów uznał, że wybory do niej powinny być powszechne, równe, tajne i bezpośrednie. Zajął się też kwestią zapewnienia robotnikom właściwej reprezentacji w polskiej konstytuancie. Generalnie gwarantować miała ją zasada powszechności wyborów, w myśl której czynne prawo wyborcze mieliby mieć mężczyźni i kobiety po ukończeniu 20-go roku życia. Dostrzegł jednak inną okoliczność. Przewidywał, że jeżeli głosowanie będzie przeprowadzane w okręgach dużych, obejmujących – jak pisał – 250 tysięcy ludzi, to robotnicy, ulokowani głównie w miastach, zostaną zmajoryzowani przez wiejskie otoczenie miast. Tej niekorzystnej sytuacji można było według niego zapobiec poprzez przeprowadzenie głosowania w małych jednomandatowych okręgach wyborczych: „Żeby głos wyborczy miał znaczenie, trzeba, żeby okręgi wyborcze były małe, czyli, żeby na każdego posła przypadła jak najmniejsza ilość wyborców (…) Każdy okręg, wybierający jednego posła, nie powinien zatem liczyć więcej nad 25.000 ludności” (13). Postulat wprowadzenia małych jednomandatowych okręgów wyborczych był uzasadniony, bo właśnie one mogłoby jego zdaniem zapewnić robotniczą reprezentację w parlamencie. W zakończeniu zaakcentował więc raz jeszcze, że licząca ok. 400 posłów konstytuanta „powinna być wybierana przez powszechne, równe, tajne i bezpośrednie głosowanie i że okręgi, wybierające po jednym pośle, mają być jak najmniejsze” (14). Zaznaczył też, że „w ten sam sposób” należy wybierać w ogóle przyszły polski parlament (15).
Zbliżone stanowisko zajął Leon Wasilewski w opublikowanej w 1907 r. pracy pt. Współczesne państwo konstytucyjne. Twierdził, że podstawą państwa konstytucyjnego, jako państwa prawa, jest zasada zwierzchnictwa narodu. Sprawuje on władzę zwierzchnią z pomocą prawa wyborczego, poprzez które wyłaniani są reprezentanci narodu. Zarówno w wyborach parlamentarnej reprezentacji narodu jak i głosowaniach nad konkretnymi aktami prawnymi za wyraz woli narodu uchodzi większość głosów. Za mrzonkę uznał domaganie się procedury decyzyjnej opartej na zasadzie jednomyślności. Zdecydowanie pochwalał procedury decyzyjne oparte na formule większościowej: „Prawo większości nikogo z góry nie wyróżnia i stawia wszystkich głosujących w jednym szeregu. Zorganizować głosowanie polityczne znaczy to określić, jacy członkowie narodu mają posiadać prawo głosu i jak mają się układać ich głosy, aby utworzyły większość” (16). Aby naród dobrze wykonywał funkcję suwerena w państwie prawa, wyłoniona przez niego reprezentacja powinna gromadzić w parlamencie „wszystko, co jest najlepszego i najbardziej oświeconego w kraju”. Przekonanie, że w Polsce czynnikiem decydującym powinna być oświecona elita skłoniło go do refleksji nad sposobem jej wyłonienia. Odrzucił oparty na zasadzie reprezentacji interesów kurialny system wyborczy. Zakwestionował utworzenie w kraju jednego okręgu wyborczego; twierdził, że w okręgu narodowym ludzie głosują na nieznanych im kandydatów, trudno jest liczyć głosy. Za potrzebny więc uznał podział kraju na okręgi wyborcze. Przywołał rozwiązania występujące w różnych krajach, a z użytych przykładów wynikało, że L. Wasilewski akceptował, by wybory parlamentarne przeprowadzać w jednomandatowych okręgach wyborczych. Wyraził to lapidarnie, pisząc: „W ogóle system wyboru z listy ustępuje wyborom pojedynczym” (17). Przyjmował, że skoro wybrani posłowie są przedstawicielami większości mieszkańców danego kraju i nie są związani instrukcjami wyborczymi, to większościowa formuła wyborcza nie krzywdzi istniejących w kraju mniejszości.
Aprobata dla formuły większościowej zawarta był też w opublikowanej w tym samym 1907 r. broszurze Tytusa Filipowicza pt. „Czy robotnikowi potrzebną jest Konstytuanta w Warszawie”. Opowiedział się w niej za powołaniem w Warszawie sejmu. Powinien on zostać wyłoniony na podstawie 4-przymiotnikowego prawa wyborczego. Partia, która uzyska w sejmie większość absolutną, powinna być partią rządzącą. „Tylko taki sejm i z takiego sejmu wychodzący rząd, odpowiada prawdziwej demokracji” – pisał (18). Przyjął taki punkt widzenia, gdyż uznawał, że w przyszłości, gdy robotnicy staną się klasą silną i uświadomioną, będą w stanie sprawić, by większość posłów na sejm składała się z „robotniczych posłów socjalistycznych”. Formuła większościowa miała w jego mniemaniu służyć sprawowaniu władzy przez socjalistów.
Rozłam w ruchu socjalistycznym i dwie koncepcje wyborcze
Jednakże w 1906 r. w PPS doszło do rozłamu na PPS-Lewicę i PPS-Frakcję Rewolucyjną skupioną wokół Józefa Piłsudskiego. PPS-Lewica, w programie z 1908 r., pozostała przy zdaniu, że we wszystkich wyborach powinna obowiązywać czteroprzymiotnikowa ordynacja wyborcza (19). Odmienne stanowisko zajęła natomiast PPS-Frakcja Rewolucyjna. W programie przyjętym w marcu 1907 r. na zjeździe w Wiedniu partia ta stwierdzała, że zarówno w jednoizbowym parlamencie niepodległej Republiki Demokratycznej Polskiej, a także we wszystkich innych ciałach prawodawczych, powinna obowiązywać m.in. zasada: „Powszechne, równe, bezpośrednie i tajne głosowanie dla wszystkich obywateli bez różnicy płci, po ukończeniu 20 lat życia. Przedstawicielstwo proporcjonalne” (20). Sformułowanie „przedstawicielstwo proporcjonalne” oznaczało, że ta grupa działaczy przestała akceptować wybory większościowe i przyswoiła sobie ideę wyborów proporcjonalnych. Można przyjąć, że PPS-Frakcja Rewolucyjna zaakceptowała zasadę proporcjonalności wyborów pod wpływem PPS zaboru pruskiego, ponieważ kooperowała z nią od początku swego istnienia, a szerzej – pod wpływem programu erfurckiego SPD. Ponieważ zjazd PPS-Frakcja Rewolucyjna miał miejsce w Wiedniu, to prawdopodobnie ważny był także wpływ socjaldemokracji austriackiej, która od początku XX wieku też programowo żądała wdrożenia formuły proporcjonalnej. Istniał także inny czynnik, który wywarł wpływ na zmianę stanowiska części PPS-owców w sprawie formuły wyborczej. Autorem programu PPS-Frakcja Rewolucyjna z 1907 r. był Feliks Perl. Był on działaczem pochodzenia żydowskiego (21), a środowisko to optowało za wprowadzeniem formuły proporcjonalnej, upatrując w niej szansę zabezpieczenia swoich potrzeb. Zapewne stąd Perl był zwolennikiem tejże formuły. Swojemu przekonaniu dał wyraz publikując w 1907 r. pracę pt. „Systemy wyborcze najważniejszych państw konstytucyjnych”. Warto uważniej zagłębić się nad lekturą tej pracy, bo najwyraźniej wywarła ona silny wpływ na myślenie polityczne polskich socjalistów.
Istotnym punktem wyjścia jego rozumowania było przekonanie, że w życiu politycznym rozstrzygającą siłą są stronnictwa. W związku z tym przyjmował, że „wyborcy nie idą do urny, jako luźna, niczym z sobą nie związana gromada jednostek, lecz jako karne szeregi tego lub owego stronnictwa. Wytwarza się tedy zbiorowa inteligencja stronnictwa, której podporządkowują się wyborcy mniej inteligentni” (22). Partyjna optyka wywarła wpływ na postrzeganie przez niego formuły wyborczej. Pisał, że dla celów wyborczych cały kraj dzieli się na okręgi, które mogą wybierać jednego lub wielu posłów. Podział na okręgi wyborcze jest rzeczą ważną, bo właśnie od niego zależy równość prawa wyborczego. „Ponieważ Izba poselska służy za przedstawicielstwo całego kraju, przeto liczba posłów powinna zależeć od liczby ludności, a okręgi wyborcze powinny być urządzone w ten sposób, żeby mieć tylu posłów, ilu im się należy w stosunku do ludności” (23). Większościowa formuła wyborcza nie jest w stanie sprostać temu wymogowi. Generalnie rzecz biorąc uważał, że zasadniczą słabością głosowania większościowego jest to, że „liczba posłów, reprezentujących to lub owo stronnictwo, zależy nie od ogólnej ilości głosów, które na nich padły, ale od tego w ilu okręgach zdobyli większość (…) A zatem przy systemie większości głosów nie ma proporcjonalności….” (24). Zaznaczył, że na ogół w wyborach stosuje się zasadę większości absolutnej, bezwzględnej lub względnej. Także i tej kwestii przypisał znaczenie. Uznał, że zasada zwykłej większości prowadzi nieraz do sytuacji, że poseł nie jest przedstawicielem większości lecz mniejszości wyborców. Nie rozstrzyga tego problemu wprowadzenie zasady większości bezwzględnej. Utrzymywał, że „nawet przy systemie bezwzględnej większości, zawsze jest mniejszość pozbawiona przedstawicielstwa” (25). Problemu zabezpieczenia przedstawicielstwa mniejszości nie rozwiązują stosowane na świecie systemy głosowania ograniczonego bądź skupionego (skumulowanego); one tylko osłabiają formułę większościową. Najlepszą osłoną interesów mniejszości było zdaniem F. Perla wprowadzenie systemu przedstawicielstwa proporcjonalnego. „Polega ono na tym, że każde stronnictwo otrzymuje tyle mandatów, ile mu się należy na zasadzie jego siły liczebnej. Przy głosowaniu proporcjonalnym cały kraj może stanowić jeden okręg wyborczy, ale może też być podzielony na kilkanaście okręgów. Małe okręgi są tu niewłaściwe, ponieważ w nich stosunek liczebny stronnictw nie uwydatnia się jasno. W takim okręgu głosuje się oczywiście z listy, to jest od razu na tylu posłów, ilu okręg ma prawo wysyłać” (26). Z pracy F. Perla wynika, że proporcjonalna formuła wyborcza miała chronić przede wszystkim mniejszości i partie polityczne. Akcentował: „Głosowanie proporcjonalne, w zasadzie najsprawiedliwsze dla stronnictw, łatwiej daje się przeprowadzić w kraju małym, niż wielkim” (27).
Dokonana w 1907 r. zmiana zdania PPS w sprawie ordynacji wyborczej przysporzyła trudności zwolennikowi jednomandatowych okręgów wyborczych – Witoldowi Jodko-Narkiewiczowi. Przypadł mu bowiem obowiązek napisania komentarza do ułożonego przez F. Perla programu. W 1908 r. wydał on pod pseudonimem A. Wroński obszerne „Objaśnienie programu Polskiej Partii Socjalistycznej”. Z treści tej pracy wynikało, że pomimo przyjęcia nowych ustaleń programowych, w PPS-Frakcja Rewolucyjna różnica zdań w kwestii formuły wyborczej nadal istniała. Prezentując wyraźnie odmienne niż F. Perl stanowisko, W. Jodko-Narkiewicz nie kwestionował w „Objaśnieniu” zasady proporcjonalności wyborów. Zręcznie natomiast wyzyskał prezentację tego elementu programu do obrony konceptu przeprowadzania głosowania w jednomandatowych okręgów wyborczych. Pisał, że wybory mogą być dokonane dwojakim sposobem: albo cały kraj jest podzielony na tyle okręgów wyborczych, ilu jest posłów, albo okręgi są bardzo duże i każdy z nich wysyła kilku posłów. W tym drugim przypadku głosowanie polega na tym, że wyborca „pisze na kartce wyborczej tyle nazwisk, ilu posłów wybiera okręg”. Za wybranych uznani zostają ci, którzy dostaną największą ilość głosów. Jodko-Narkiewicz objaśniał, że ten sposób głosowania ma słabą stronę: „Niech na przykład w okręgu będzie 100 tysięcy wyborców, okręg wysyła 3 posłów i są nim dwie partie; przy głosowaniu na kandydatów pada 60 tysięcy głosów narodowo-demokratycznych i 40 tysięcy socjalistycznych. Wtedy wszyscy trzej endecy dostaną po 60 tysięcy głosów i zostaną wybrani, a socjaliści, choć za nimi stoi 40.000 głosujących, nie wejdą do parlamentu” (28). Tłumaczył dalej, że wybory proporcjonalne mają zapobiec tej właśnie sytuacji. Jako ich wariant wskazał głosowanie ograniczone. W powyższym przypadku polega ono na tym, że każdy wyborca ma prawo napisać na kartce tylko 2 nazwiska – zawsze o jedno mniej od liczby posłów, którzy mają być wybrani. W ten sposób „dwóch endeków dostanie po 60 tysięcy, dwóch pepeesowców po 40 tysięcy głosów; wybrani będą wtedy dwaj endecy i jeden pepeesowiec…” (29). Tym samym mniejszość uzyskuje swoje przedstawicielstwo i jest ono proporcjonalne do przekonań ludności. Wyjaśnienie to zakończył autor bardzo znamiennym twierdzeniem. „Są i różne inne sposoby zapewnienia przedstawicielstwa proporcjonalnego, ale je pominiemy – pisał. – Najprostszy jednak sposób przystosowania do zdania ludności jest: jeden poseł na jeden okręg” (30).
Rozumowanie to było nie tylko wyrazem konsekwencji myślenia politycznego. Znamionowało także logiczność tegoż myślenia. Jodko-Narkiewicz, odwrotnie niż uczynił to F. Perl, zwrócił uwagę na rzecz bardzo istotną w sporze o formułę wyborczą, a mianowicie na to, że wybory większościowe przeprowadzane w jednomandatowych okręgach wyborczych też służą zachowaniu proporcji pomiędzy przekonaniami ludzi a ich przedstawicielstwem w parlamencie. Proporcji pomiędzy przekonaniami politycznymi a reprezentacją parlamentarną niekoniecznie bowiem należy szukać w jednym okręgu wyborczym. Mniejszość polityczna może uzyskać przedstawicielstwo parlamentarne w tych jednomandatowych okręgach, w których jest większością. Aby jednak tak się stało, okręgi powinny być nie tylko jednomandatowe, ale także małe. Polemizując ze stanowiskiem F. Perla, perswadował: „Okręgi wyborcze powinny być jak najmniejsze, gdyż wtedy najłatwiej przeprowadzić posłów ludowych. Większość mieszkańców jakiegoś miasta może być nastrojona wrogo do socjalizmu, ale podzielmy to miasto na kilka okręgów, z których każdy wybiera po 1 pośle, to zawsze znajdziemy parę dzielnic robotniczych, z których wyjdzie po socjaliście” (31). Przywiązywał również wagę do tego, by wybory odbywały się w okręgach równych pod względem liczby wyborców, słusznie argumentując, że okręgi liczebnie niejednakowe będą zaprzeczały samej zasadzie równości wyborów. W sumie więc z jego rozumowania wynikał logiczny wniosek, że wybory większościowe przeprowadzane w równych jednomandatowych okręgach wyborczych są lepszą ochroną mniejszości niż wybory proporcjonalne. Stąd dopowiadał, że poza sejmem polskim, w ten sposób powinny być wybierane także lokalne samorządy. Dodał też, że wybory powinny być przeprowadzane w miarę często, by zachować związek pomiędzy posłem a wyborcami (32).
Ewolucja stanowiska w sprawie ordynacji
Różnica zdań pomiędzy F. Perlem a W. Jodko-Narkiewiczem dotyczyła też rzeczy bardziej ogólnej. Dla F. Perla wybory powinny służyć ochronie mniejszości i zapewnieniu partiom sprawiedliwej reprezentacji w parlamencie; W. Jodko-Narkiewicz położył akcent na znaczenie wyborów dla społeczeństwa – miały dać wyraz przekonaniom i podziałom społecznym. Odmienne rozłożenie akcentów przez obu działaczy socjalistycznych nie było przypadkowe. Dotyczyło ważnej kwestii, a mianowicie tego, co jest istotą parlamentaryzmu, czym jest parlament. Do końca XIX wieku dominowało oczywiste przekonanie, w ruchu robotniczym wyrażone właśnie przez W. Jodko-Narkiewicza, że parlament jest przedstawicielstwem społeczeństwa, różnych grup i środowisk, na które się ono składa. Na przełomie XIX i XX wieku wyrosły jednak masowe ruchy i partie polityczne. Zaczęły też wywierać coraz większy wpływ na kształt życia publicznego. Okoliczność ta spowodowała zmianę wyobrażenia istoty parlamentaryzmu. Pojawił się pogląd, wśród socjalistów wyrażany m.in. właśnie przez F. Perla, że parlament powinien być reprezentatywny dla partii politycznych, bo one są reprezentacją różnych grup społecznych. Tyle tylko, że w społeczeństwie polskim nie wszyscy byli zgodni z tym „nowym” spojrzeniem na parlament. Przekonanie, że powinien on być reprezentatywny dla partii politycznych zaniepokoiło niejeden umysł. Przykładem może być tu Henryk Sienkiewicz. W 1905 r. w okresie wyborów do I Dumy rosyjskiej wydał on odezwę. Zdecydowanie zakwestionował w niej partyjną optykę formowania składu parlamentu. Apelował: „Nie zapędzajmy się zbytnio w stronniczych zapasach, nie wysyłajmy mierności, których jedyną zaletą jest kokarda danego stronnictwa” (33). Uważał, że wybory powinny zachować personalny charakter, zalecił wybór ludzi wybitnych pod względem pracy i intelektu, obdarzonych zmysłem politycznym. Stanowisko noblisty spotkało się z dezaprobatą krakowskiej „Nowej Reformy”. Reprezentatywne dla galicyjskich demokratów pismo następująco broniło tezy, że parlament powinien być odbiciem partyjnych podziałów: „Autor obawia się partyjności, przypuszcza nawet możliwość wyborów spoza stronnictw. Takie wybory, jakie sobie genialny nasz powieściopisarz wyobraża, są wprost niemożliwe. Sejm państwowy będzie, a przynajmniej być powinien i być musi, jeżeli ma spełnić swoje zadanie, ciałem ustawodawczym, a więc politycznym. Jego członkowie muszą więc posiadać kwalifikacje na ludzi politycznych. A wysortowanie ich spośród tych wszystkich najlepszych, najinteligentniejszych i najpracowitszych, jak zaleca Sienkiewicz, możliwe jest jedynie na podstawie partyjnej. Nigdy jeszcze w żadnym państwie, w żadnym kraju, nie odbywały się wybory inaczej, jak tylko wedle stronnictw politycznych. Wynika to z istoty ciał ustawodawczych i wyborów” (34). Tak więc różnica zdań wśród socjalistów pomiędzy F. Perlem a W. Jodko-Narkiewiczem była odbiciem szerszego, właściwie po dzień dzisiejszy nie zakończonego, sporu w sprawie istoty parlamentaryzmu.
Pomysł, by wybory do sejmu odrodzonej Polski przeprowadzać na podstawie pięcioprzymiotnikowej ordynacji wyborczej ostatecznie przeważył w PPS. Odzwierciedlały to postanowienia XIII Zjazdu tej partii, który obradował w Piotrkowie w 1917 r. (35). Jeszcze silniej wystąpiło to na XIV Zjeździe PPS, który debatował w Warszawie w dn. 14-17 września 1918 r. W przyjętej rezolucji PPS zakwestionowała istnienie Rady Regencyjnej, jej rząd i Radę Stanu, a domagała się zwołania Konstytuanty, „wybranej przez powszechne, bez różnicy płci, równe, tajne, bezpośrednie i proporcjonalne głosowanie” (36). Warto przy okazji zauważyć, że W. Jodko-Narkiewicz dostosował swój pogląd w kwestii formuły wyborczej do stanowiska PPS. W opublikowanej w 1918 r. broszurze pt. „Jaka powinna być ordynacja wyborcza do przyszłego Sejmu Polskiego?” skrytykował formułę większościową jako niesprawiedliwą, nie dającą mniejszościom parlamentarnej reprezentacji. Nie bronił też swego wcześniejszego i niezwykle ciekawego konceptu, by formułę proporcjonalną realizować w jednomandatowych okręgach wyborczych. Obserwował sytuację w Niemczech, a prawdopodobnie także w Wielkiej Brytanii. Zachodziły tam istotne zmiany demograficzne w okręgach wyborczych. Polegały one na tym, że okręgi miejskie szybko rozwijały się liczebnie, a wiejskie znacznie wolniej lub wcale. Zjawisku temu nie towarzyszyło korygowanie granic tych okręgów. Prowadziło więc to do sytuacji, że w okręgu miejskim liczba wyborów mogła być kilkakrotnie wyższa niż w okręgu wiejskim. Sytuacja ta zaniepokoiła Jodkę-Narkiewicza: „Miasta przemysłowe rosną, rozwijają się w kolosy, zaś w okręgach wiejskich ludność nie pomnaża się wcale, czasem nawet się zmniejsza. I po pewnym czasie okazuje się, że w stolicy, posiadającej ludność wysoce wykształconą, tę samą ilość posłów wybiera 5, 6 albo i 10 razy większa ilość wyborców, niż w zacofanych pod każdym względem w wiejskich lub górskich okolicach. Znowu więc mamy niesprawiedliwość i to bijącą w oczy” (37). Przyjmował, że wybory są równe wtedy, gdy okręgi wyborcze są równe liczebnie, bo wówczas równa jest też materialnie siła głosu każdego wyborcy. Stąd uważał, że procesy demograficzne, wprowadzając element liczebnej nierówności pomiędzy okręgami jednomandatowymi, de facto godzą w zasadę równości wyborów (38). Dostrzegał oczywiście, że można zmieniać granice tych okręgów w taki sposób, by w każdym z nich głosowała porównywalna liczba wyborców. Uważał jednak, że zabieg ten daje z kolei władzom administracyjnym pole dokonywania nadużyć w postaci „geometrii wyborczej”, polegającej na takim wytyczaniu granicy okręgu, by przyniosło to korzyść określonej sile politycznej, a wskazywał tu konkretnie na środowiska zachowawcze (39). „Ale jest pewne lekarstwo, iście cudowne, które zaradza wszystkim brakom głosowania powszechnego – konkludował – (…) Lekarstwem tem jest proporcjonalność” (40). W jego przekonaniu formuła proporcjonalna wyeliminuje słabości wyborów większościowych oraz pozwoli też na wyłanianie pełniejszej reprezentacji społeczeństwa. Konkretnie więc proponował, by przyszły Sejm liczył ok. 400 posłów, wybieranych w formule proporcjonalnej w dużych wielomandatowych okręgach. Każdy z nich liczyłby 200-300 tys. wyborców i wyłaniał 6-10 parlamentarzystów; w ten sposób na jeden mandat przypadałoby ok. 30 tys. wyborców. Głosowanie miałoby odbywać się na listy, a podział mandatów pomiędzy listy dokonałby się poprzez ustalenie ilorazu wyborczego.
Socjaliści w Galicji
Ewolucja stanowiska w sprawie formuły wyborczej dokonała się również wśród socjalistów galicyjskich. Ze względu na obecność w państwie konstytucyjno-parlamentarnym, jakim były Austro-Węgry, oni wcześniej niż socjaliści z Królestwa zaczęli dostrzegać znaczenie zasad wyborczych. Już w 1881 r. w tzw. Programie Socjalistów Galicyjskich żądali powszechnego, bezpośredniego i tajnego prawa wyborczego do Rady Państwa, Sejmu i rad gmin (41). Później stali się oni częścią utworzonej w 1889 r. na zjeździe w Hainfeld Socjaldemokratycznej Partii Austrii. Partia ta opowiedziała się za demokratyzacją ustroju Austrii poprzez m.in. wprowadzenie powszechnego, równego, bezpośredniego i tajnego prawa wyborczego do wszystkich ciał przedstawicielskich. Efektem idących w tym kierunku nacisków była reforma prawa wyborczego do wiedeńskiej Rady Państwa dokonana w 1896 r. Rząd Kazimierza Badeniego wprowadził V kurię wyborczą, tzw. kurię powszechnego głosowania, w której wybierano w okręgach jednomandatowych 72 posłów.
W 1897 r. w ramach federalizacji SPA wyodrębniły się organizacje krajowe, a wśród nich pojawiła się Polska Partia Socjalno-Demokratyczna Galicji i Śląska Cieszyńskiego. Partia ta podzielała ogólne przekonanie socjaldemokratów, że słuszniejsza od rewolucyjnej jest ewolucyjna, reformistyczna, parlamentarna metoda zmiany rzeczywistości kapitalistycznej. Na jednym z wieców w Krakowie jej przywódca Ignacy Daszyński perswadował: „Jeżeli wam mówiliśmy, że wasza kartka wyborcza jest silniejsza niż karabin, niż armata, to wiedzieliśmy, co mówimy” (42). Socjaldemokraci galicyjscy zaczęli też zastanawiać się nad tym, czy bardziej są związani z socjalistami w Austrii czy też polskimi socjalistami w Królestwie i zaborze pruskim. Przekonanie o łączności polskiego socjalizmu zwyciężyło, znajdując m.in. odbicie w decyzji PPSD z 1904 r. o zawarciu „sojuszu moralnego” z PPS w Królestwie Polskim. Zaznaczające się zróżnicowanie w obrębie austriackich socjaldemokratów wywarło pewien wpływ na ich stosunek do formuły wyborczej. W 1901 r. socjaldemokraci w Austrii dokonali aktualizacji programu politycznego. Wzorując się na programie erfurckim SPD także austriaccy socjaldemokraci zaczęli domagać, by wybory do krajowych i gminnych ciał przedstawicielskich były również proporcjonalne. Propozycji tej nie przyjęła PPSD, prezentując takie samo stanowisko jakie miała naówczas PPS. Demonstrowała je w okresie rewolucji 1905-1907, podczas której opowiedziała się za demokratyzacją wyborów do parlamentu wiedeńskiego i sejmu galicyjskiego. Jej zdaniem wybory do tych instytucji miały być większościowe, oparte na zasadzie powszechności, równości, bezpośredniości i tajności głosowania. Stąd zarzucał jej w 1907 r. Wilhelm Feldman: „Ze stanowiska nie tylko sprawiedliwości, lecz także interesu partyjnego, powinni byli socjaliści domagać się głosowania proporcjonalnego. Reforma wyborcza w pierwszym rzędzie wyjdzie na korzyść partii chłopskich…” (43). Tym niemniej podjęta przez PPSD wspólnie z ludowcami akcja na rzecz demokratyzacji prawa wyborczego przyniosła znaczący efekt polityczny. Od 1907 r. parlament wiedeński był już wybierany na podstawie 4-przymiotnikowego prawa wyborczego w jednomandatowych okręgach wyborczych; dla Galicji uczyniono w ostatniej kwestii wyjątek, bo okręgi wiejskie w tym kraju były dwumandatowe.
Przez następne lata PPSD wspólnie z innymi siłami zabiegała o wprowadzenie 4-przymiotnikowego prawa wyborczego, przede wszystkim do Sejmu Krajowego we Lwowie, ale także do sejmu śląskiego. Ilustracją jej stanowiska była dyskusja nad sejmowa reformą wyborczą przeprowadzona na XI Kongresie PPSD, który obradował w Krakowie w czerwcu 1908 r. Opowiedział się on za przyjęciem czteroprzymiotnikowego prawa wyborczego zarówno w wyborach do sejmów galicyjskiego i opawskiego jak i do gmin w obu tych krajach oraz za nadaniem praw wyborczych kobietom. Galicyjscy socjaldemokraci oceniali, że kurialny system wyborczy konserwuje władzę grup uprzywilejowanych. Zmiana systemu wyborczego powinna oznaczać zmianę rzeczywistego gospodarza – na rzecz grup pracujących – i rozwiązanie takie kwalifikowali jako konieczność dziejową. W przyjętej rezolucji zaakcentowano, że sejmy krajowe gospodarują podatkami płaconymi przede wszystkim przez chłopów, rzemieślników i robotników, a tym samym nie mogą oni być pomijani w doborze „zastępstwa sejmowego”. Tym bardziej, że zdemokratyzowane zostało już prawo wyborcze do parlamentu: „Ci sami obywatele, którzy przez swoich posłów, wybranych na podstawie powszechnego i równego prawa głosowania rządzą całym państwem i dysponują miliardowym budżetem państwowym nie maja prawa do samorządu w gminie, ani we własnym kraju. Stan ten, krzywdzący całą ludność robotniczą w gminie i kraju utrzymać się nie da, a przywileje szlachty i bogatych mieszczan obniżają wartość sejmu i gminy i wzbudzają nieufność szerokich mas ludowych do gospodarki gminnej i sejmowej” (44). Zwrócono także uwagę na kontekst narodowy reformy wyborczej. Zdaniem socjaldemokratów niedemokratyczne prawo wyborcze zaostrza w Galicji konflikt polsko-ukraiński, a na Śląsku Cieszyńskim sprzyja narodowemu upośledzeniu Polaków. Stąd konstatowano, że zwłaszcza upowszechnienie wyborów da „narodom stałość reprezentacji i jest pierwszym krokiem do usunięcia krzywd nie tylko politycznych i społecznych, lecz także narodowych” (45). Doceniając kwestię narodową, XI Kongres PPSD opowiedział się także za utworzeniem katastru polskiego w wyborach do sejmu morawskiego. Dotychczasowe rozwiązanie, polegające na tym, że Polaków mieszkających na Morawach przyłączano na danym obszarze automatycznie do większości czeskiej bądź niemieckiej, uznano za krzywdzące dla strony polskiej.
Istotną formą nacisków, zwłaszcza w sprawie reformy wyborczej do sejmu lwowskiego było organizowanie wielotysięcznych manifestacji przed budynkiem sejmu. PPSD nie czyniła tego jednak konsekwentnie. Partia ta realnie bowiem oceniała, że w Galicji pozycja zwolenników kurialnego systemu wyborczego – konserwatystów – jest zbyt silna, by można było wprowadzić pełną demokratyzację prawa wyborczego. Dlatego PPSD gotowa była akceptować rozwiązania kompromisowe. W 1910 r. taktycznie akceptując system kurialny, domagała się rozszerzenia kurii powszechnej, bądź dołączenia do istniejących także kurii robotniczej. Od 1911 r. podzielała ogólne przekonanie, że porozumienie z Ukraińcami jest priorytetowe. Przeciwstawiała się jedynie pluralności głosowania, proponowała zabezpieczenie interesów Ukraińców poprzez wprowadzenie katastru narodowego oraz położyła mocniejszy akcent na przeprowadzenie głosowania w jednomandatowych okręgach wyborczych (46). W roku następnym, w imię doprowadzenia sejmowej reformy wyborczej do skutku, ograniczyła swoje żądania do postulatu wprowadzenia kurii robotniczej (47). PPSD uważała w tym wypadku, że jeżeli kurialny system wyborczy ma być rozumiany jako zastępstwo (przedstawicielstwo) grup interesu, to powinna być zapewniona także reprezentacja proletariatu miejskiego i wiejskiego.
Czas I wojny światowej przyniósł zmianę stanowiska PPSD wobec formuły wyborczej. Po rozłamie jaki dokonał się w PPS w 1906 r. galicyjscy socjaldemokraci współdziałali z PPS-Frakcja Rewolucyjna, współtworząc m.in. Tymczasową Komisję Sfederowanych Stronnictw Niepodległościowych. Współdziałanie to znalazło również odbicie w zmianie stosunku do formuły wyborczej. Podczas wojny PPSD optowało za tym, by wybory do polskiego sejmu były przeprowadzone na podstawie ordynacji pięcioprzymiotnikowej (48).
Socjaliści w Królestwie Polskim
Do zmiany poglądu w sprawie czy wybory do ciał przedstawicielskich mają być większościowe czy proporcjonalne doszło także w tych organizacjach polskich socjalistów, które nie formułowały żądania niepodległości Polski. W 1900 r. z PPS wyodrębniła się PPS „Proletariat” (tzw. III Proletariat). W programie z 1902 r., autorstwa Ludwika Kulczyckiego, partia ta domagała się zwołania ogólnorosyjskiego parlamentu, wyłonionego w wyborach większościowych, w głosowaniu powszechnym, równym i tajnym (49). Z kolei w 1906 r. PPS „Proletariat” domagała się już, by wybory do ogólnopaństwowego parlamentu, a także do sejmu autonomicznego Królestwa Polskiego oparte były na pięcioprzymiotnikowej ordynacji wyborczej (50). Twórca tej względnie małej organizacji – socjolog Ludwik Kulczycki – zajmował się kwestią ustroju politycznego, doceniał znaczenie formuły wyborczej, a jego uwagi i wnioski zachowują aktualność. W 1906 r. opublikował pracę pt. „Autonomia i federalizm w ustroju państw konstytucyjnych”. Wyraził w niej naczelne przekonanie, że parlament – główna instytucja w państwie konstytucyjnym – powinien być ścisłym przedstawicielstwem większości narodu. Założenie to skierowało jego uwagę na kwestię formuły wyborczej. Pisał: „Powszechne, równe prawo głosowania jest bezsprzecznie bardzo cennym nabytkiem demokracji; jednakże samo przez się nie odpowiada wszystkim wymaganiom przedstawicielstwa, które powinno być wiernym odbiciem ilościowym i jakościowym opinii w całym państwie. Doświadczenie parlamentarne wykazuje, ze nawet przy systemie powszechnego, równego, tajnego prawa głosowania nie zawsze większość w parlamencie odpowiada większości w narodzie. Czasami poza nią ukrywa się mniejszość w państwie i odwrotnie. Trzeba się więc uciec do takiego systemu wyborczego, któryby dopuszczając wszystkich obywateli kraju do wyborów, zapewnił tym samym zgodność większości w państwie z większością w parlamencie” (51). Warunku tego nie spełnia system oparty na większościowej formule wyborczej, bo nawet kiedy harmonizuje większość w narodzie z większością w parlamencie, to ma jednak tę wadę, że może nie pozwalać na obecność mniejszości w parlamencie. Tę obecność zapewnią – jak się wyraził – „środki paliatywne”, tzn. systemy głosowania ograniczonego bądź skumulowanego, ale ich słabością jest z kolei to, że nie gwarantują większości głosujących odpowiedniej większości w parlamencie. Zdaniem L. Kulczyckiego, systemem optymalnym, który harmonizuje większość w narodzie z większością w parlamencie, a jednocześnie pozwala na obecność mniejszości w ciele prawodawczym, jest system wyborów opartych na formule proporcjonalnej. „Zasadą przedstawicielstwa ustosunkowanego jest: dokonywanie wyborów w ten sposób, żeby parlament odtwarzał dokładnie ilościowo i jakościowo różne opinie w kraju” (52). Praktyczne działanie proporcjonalnego systemu wyborczego omówił na jego zdaniem najprostszym przykładzie okręgu narodowego.
Ludwik Kulczycki odniósł się do zarzutów kierowanych pod adresem proporcjonalnej formuły wyborczej. Odrzucił twierdzenie, że w parlamencie powinny być reprezentowane nie wszystkie lecz tylko znaczące opinie i siły. Uznał, że przedstawicielstwo parlamentarne będzie wówczas niepełne, a formuła proporcjonalna w jego mniemaniu i tak służyć powinna respektowaniu zasady większości i większościowemu wytyczaniu kierunków polityki państwa. Przyjął do wiadomości zarzut, że proporcjonalność wyborów, umożliwiając przedstawicielstwo mniejszym grupom politycznym, „podkopuje parlamentaryzm”, gdyż jego zbytnie rozdrobnienie utrudnienia tworzenie większości parlamentarnej, na której oparta powinna być stabilna władza wykonawcza. Zaznaczył jednak, że zjawisko rozdrabniania i różnicowania się partii nie wynika z formuły proporcjonalnej, a jest spowodowane głębszymi przyczynami. „Cały rozwój cywilizacji współczesnej sprzyja indywidualizmowi i prowadzi do różniczkowania się opinii – twierdził – Im więcej w społeczeństwie jest nagromadzonych idei, uczuć i chceń, tym mniej jest szans, że koordynować się one będą w umysłach większości ludzi w sposób jednakowy. Skoro zaś opinia jest już podzielona na liczne odłamy, to lepiej dać tym ostatnim przedstawicielstwo, niż je ignorować w instytucjach reprezentacyjnych” (53). Z tego punktu widzenia odrzucał jeden z podstawowych argumentów zwolenników formuły większościowej mówiący, że poseł wybrany w jednym okręgu reprezentuje wszystkich wyborców. L. Kulczycki uważał, że jest inaczej: „Poseł wybrany drogą zwykłych wyborów w jakimś okręgu reprezentuje jedną partię, a więc tylko część wyborców. Fikcją jest, iż przedstawia cały okręg. Jak bowiem może jeden człowiek przedstawiać konglomerat najróżniejszych żywiołów o tendencjach rozbieżnych” (54). W tym kontekście uznał, że tylko przedstawicielstwo proporcjonalne oparte jest na racjonalnej podstawie.
Należał jednak L. Kulczycki do nielicznych zwolenników formuły proporcjonalnej, którzy nie tylko zdawali sobie sprawę, ale także sami odsłaniali, że rozdrobnienie partyjne osłabia parlamentaryzm. Konstatował, że występująca w parlamencie wielość partii utrudnia stworzenie jednolitego gabinetu, zazwyczaj wymusza tworzenie rządu koalicyjnego, a ten z kolei jest na ogół krótkotrwały, bo popierająca go większość może szybko ulec zmianie (55). Spostrzeżenie to naprowadziło go później do wniosku – również wyjątkowego w świecie zwolenników proporcjonalności – że formuła ta nie powinna naruszać fundamentalnej dla porządku demokratycznego zasady większości w procesie podejmowania decyzji w ciałach kolegialnych. Zawarł go w pracy poświęconej reformie ordynacji wyborczej do sejmu galicyjskiego przeprowadzonej w 1913 r. Pisał w niej: „Istotnie, zasada przedstawicielstwa proporcjonalnego jest najsłuszniejsza. Należy dać mniejszości reprezentację odpowiednią, należy uwzględniać w przedstawicielstwie wszystkie odcienie opinii. Ale należy robić to tak, aby przewaga większości naruszona nie została” (56). Wobec postępującego zróżnicowania opinii publicznej utrudnione jest podejmowanie decyzji poprzez jednomyślność. Z kolei sytuacja, gdy o decyzji rozstrzyga stanowisko mniejszości, w jego mniemaniu „z fatalną koniecznością prowadzić musi i prowadzi nie do rządów jakiejś określonej mniejszości, lecz do anarchii”. Wystąpił w obronie zasady większości, bo uznał, że powinna istnieć zasada porządkująca pracę ciał kolegialnych i że właśnie zasada większości daje w każdym konkretnym przypadku ścisłe kryterium dotyczące tego, kto ma w nich prawo decydowania. Konkludował więc: „Przyjęcie zasady większości jest, jak widzieliśmy, konieczne dla uniknięcia anarchii” (57).
Wreszcie, był też jednym z niewielu, którzy wskazywali, że wybory proporcjonalne mają teleologiczny sens wówczas, gdy w kraju istnieje wykształcony i stabilny system partyjny. Przekonanie to wyraził formułując propozycję praktyczną. Jak zaznaczono, III Proletariat opowiadał się tylko za autonomią dla Królestwa Polskiego. W pracy „Autonomia i federalizm…” L. Kulczycki pisał, że władzą prawodawczą miał być w nim zwoływany co rok sejm, a tworzyć go mieli posłowie wybrani na podstawie równego, powszechnego, tajnego i bezpośredniego głosowania. Prawo głosowania przysługiwało mężczyznom, którzy ukończyli 21 lat. Jeden poseł przypadać powinien na 50 tys. mieszkańców. Propozycję tą opatrzył znamiennym komentarzem: „Jak czytelnicy wiedzą ze wstępu, powszechne prawo głosowania wraz z systemem przedstawicielstwa ustosunkowanego dać może pewność, że większość w sejmie odpowiadać będzie większości w narodzie. Jednakże wybory proporcjonalne najlepiej odpowiadają swemu celowi, przy istnieniu dobrze zorganizowanych i zdefiniowanych partii politycznych. Nie ulega wątpliwości, że obecnie i w najbliższej przyszłości tworzyć się będą w kraju naszym partie nowe, a istniejące ulegać przekształceniu. Dlatego też natychmiastowe wprowadzenie systemu wyborów proporcjonalnych nie jest konieczne” (58). Być może dlatego w pracy wydanej rok później, noszącej tytuł „Związek Postępowo-Demokratyczny jako stronnictwo polityczne”, idea wyborów proporcjonalnych już nie wystąpiła. L. Kulczycki pisał tam, że w autonomicznym Królestwie Polskim instytucje przedstawicielskie – Sejm Królestwa Polskiego, Zgromadzenie Prawodawcze oraz ciała samorządowe – powinny być wyłaniane na podstawie 4-przymiotnikowego prawa wyborczego (59).
Ordynacja drogą do Polski ludowej
Istniały także merytoryczne względy skłaniające socjalistów do forsowania proporcjonalnego systemu wyborczego. Jak zaznaczono, byli przekonani, że system większościowy w rzeczywistości prowadzi do rządów mniejszości oraz krzywdzi istniejące w społeczeństwie grupy mniejszościowe. Pięcioprzymiotnikowa ordynacja wyborcza odpowiadała także klasowej wizji państwa – jaką operowali socjaliści – państwa zorganizowanego na wzór socjalistyczny. W ich przekonaniu odrodzona Polska powinna być Polską ludową. Oznaczało to, że jej ustrój polityczny i także społeczny powinien być przesiąknięty demokracją. Już w listopadzie 1916 r. w „Robotniku” pisano: „W szczególności domagać się już dzisiaj powinniśmy, by wszystkie instytucje polityczne, które tworzą się, lub tworzyć się będą w kraju naszym pochodziły z wyborów i opierały się na powszechnym, równym, tajnym, bezpośrednim i proporcjonalnym głosowaniu oraz by urządzenia Polski zabezpieczały ludowi szerokie prawodawstwo społeczne, jako to: ochronę pracy z oznaczeniem minimalnej pracy w każdym zawodzie i 8-godzinnym dniem roboczym, ubezpieczenie od choroby, nieszczęśliwych wypadków pracy, na starość i w razie bezrobocia, tudzież pensje dla wdów i sierot; objęcie przez państwo polskie w interesie pracowników i całego narodu środków komunikacji, kopalń, wód i lasów, reformę gospodarki chłopskiej w duchu socjalizmu municypalnego – poprawę bytu rzesz bezrolnych i małorolnych włościan za pomocą demokratycznej reformy rolnej” (60).
Wizja Polski jako państwa ludowego w swej podstawie miała ulokowany czynnik arytmetyczny. Socjaliści byli przekonani, że w demokratycznej Polsce władzę sprawować powinny te siły, które są w społeczeństwie najliczniejsze; rozwiązanie takie uważali za sprawiedliwe. Socjaliści uważali też, że władza ludu – chłopów i robotników – nie może być realizowana bezpośrednio, lecz za pośrednictwem parlamentu. Stąd też przywiązywali wagę do ustanowienia takiej ordynacji, która w ich przekonaniu pozwalała ludowi przejąć władzę za pomocą parlamentu, a w szczególności – spośród pięciu przymiotników – interesowało ich szczególnie to, by wybory do sejmu były równe, powszechne i proporcjonalne. Idea równości wyborów skierowana była przeciwko występującym wcześniej praktykom organizowania wyborów w kuriach wyborczych – ta praktyka była korzystna dla grup posiadających. Powszechność wyborów – rozumiana w ten sposób, że mogą w nich uczestniczyć kobiety i mężczyźni w wieku 20-21 lat – oznaczała dojście do głosu tych grup, które liczebnie przeważały – chłopów i robotników. Z kolei zasada proporcjonalności wyborów miała przypieczętować przewagę w parlamencie warstw najbardziej w Polsce licznych. Przyjmowano tu – właściwie automatycznie – niezbyt poprawne założenie, wskazujące na to, że grupy uznawane przez socjalistów za lud będą głosowały na partie uznawane za ludowe. A więc przyjmowano, że chłopi będą głosować na partie ludowe, robotnicy – na partię robotniczą, czyli PPS. Wpływ związanego ze sprawiedliwością czynnika arytmetycznego na wybór wariantu ordynacji wyborczej widoczny był m.in. w polemice, jaka polscy socjaliści prowadzili z komunistami, w ogóle kwestionującymi parlamentaryzm i w 1919 r. bojkotującymi wybory do Sejmu Ustawodawczego. Przed wyborami, w styczniu 1919 r. ukazał się w „Robotniku” tekst Bronisława Siwika pt. „Pytania i odpowiedzi”. Pisał on tak: „Dlaczego nasi anarchiści – komuniści boją się sejmu? Dlaczego z góry nazywają ciało, wyłonione z wyborów powszechnych, reakcyjnym? Dlaczego przeciwstawiają mu dyktaturę proletariatu? Oto szereg pytań, na które każdy uświadomiony proletariusz winien dać sobie i otoczeniu odpowiedź. Konstytuanta, czyli sejm ustawodawczy ma być tym przedstawicielstwem narodu, które postanowi, jaki ma być ustrój Polski, jakie mają zapanować w niej stosunki gospodarcze, społeczne i polityczne. Do Konstytuanty mają wybierać posłów wszyscy: zarówno robotnik miejski, jak i fabrykant; zarówno robotnik wiejski i włościanin małorolny, jak obszarnik; zarówno dozorca domowy, jak ściągający w pocie czoła lichwiarskie komorne z lokatorów kamienicznik; zarówno wysuszony i matowy urzędnik biurowy, jak rozpływający się i świecący pryncypał, bankier. Olbrzymią większość ludności Polski stanowią włościanie i robotnicy, czyli lud pracujący. Ta olbrzymia większość wyśle do sejmu swoich przedstawicieli. Jakaż więc będzie większość przeważająca w sejmie? Taka jaką wybiorą włościanie i robotnicy. Jaki będzie ustrój przyszłej Polski? Taki, jaki ustanowią przedstawiciele włościan i robotników, o ile pójdą ręka w rękę, o ile będą działać społem. Czegóż więc boją się nasi anarchio-komuniści? Dlaczego wzywają robotników do bojkotu sejmu! Oto nie wierzą zarówno włościanom, jak robotnikom. Oto uważają masy ludowe za zbyt ciemne, by mogły o sobie stanowić. Oto boją się, że robotnicy i włościanie wybiorą do sejmu swych wrogów klasowych. I trzeba przyznać, że pod tym względem, jak pod wielu innymi, poglądy naszych anarchio-komunistów są bliźniaczo podobne do poglądów naszej burżuazji. Wszak burżuazja nasza również uznaje masy ludowe ciemne i niewyrobione oraz pragnęłaby ich do sejmu nie dopuścić. I ta tylko zachodzi pomiędzy naszą burżuazją a anarchio-komunistami różnica, że pierwsza chciałaby sfałszować wolę mas ludowych w sejmie, a ci drudzy – poza sejmem (…) Zwycięstwo więc robotników i chłopów bezrolnych i małorolnych da im władzę. Ale właśnie nie takiej władzy chcą anarchio-komuniści. Dyktatura proletariatu, tak jak oni ją pojmują, ma to być władza oparta tylko na przemocy, władza, gdzie mniejszość narzuca swa wolę większości” (61).
* * *
Ogólnie rzecz biorąc, w okresie przed I wojną światową polski ruch socjalistyczny odszedł od popierania ordynacji większościowej i w przeddzień niepodległości jego działacze byli przekonani, że wybory do sejmu odrodzonej Polski powinny być proporcjonalne. Podobna ewolucja zaszła także w innych polskich ruchach politycznych – ludowym czy chrześcijańsko-społecznym. W odróżnieniu jednak od nich, w przypadku socjalistów zmiana stanowiska była dalej idąca. Idea wyborów proporcjonalnych stała się u socjalistów wręcz dogmatem myślowym i programowym. Przyczyniło się do tego szereg czynników. Do ukształtowania się dogmatycznego stanowiska w sprawie formuły wyborczej niewątpliwie przyczyniła się popularność w obrębie II Międzynarodówki uchodzącego za wzorcowy programu erfurckiego SPD z 1891 r. – na zasadzie solidarności hasło proporcjonalności wyborów przyjmowało się w wielu partiach socjaldemokratycznych (62). Socjaliści zdawali sobie sprawę także z tego, że zasada wyborów proporcjonalnych jest korzystna dla nich tam, gdzie nie są oni akceptowani. „Robotnik” akcentował w 1919 r., że w wyborach przeprowadzonych w Austrii proporcjonalny system wyborczy dał socjalistom mandaty w okręgach, które wcześniej były dla nich niedostępne (63). Przydawało to racji ich twierdzeniu, że wybory proporcjonalne dobrze służą mniejszościom politycznym.
Stanowisko socjalistów w sprawie formuły wyborczej miało praktyczne konsekwencje. Oddziaływało na przyjmowanie konceptu wyborów proporcjonalnych przez inne ugrupowania polityczne, szczególnie silny był tu wpływ na lewicowe partie chłopskie. Środowiska te, za sprawą rządu Jędrzeja Moraczewskiego, wprowadziły formułę proporcjonalną do ordynacji wyborczej z dnia 28 listopada 1918 r., na podstawie której w styczniu 1919 r. przeprowadzono wybory do Sejmu Ustawodawczego.
Warto również zauważyć, że socjaliści polscy, gdy wypowiadali się w kwestii prawa wyborczego do parlamentu, to na ogół rozważali to zagadnienie w odniesieniu do parlamentu jednoizbowego. Z rezerwą odnosili się do istnienia izb wyższych. Uznawali, że są one z gruntu konserwatywne oraz zorientowane na wyrażanie interesów grup zamożnych. Nie kwestionowali jednak w sposób bezwzględny istnienia izb wyższych. W przededniu odrodzenia Polski uważali, że nie można ich tworzyć poprzez dziedziczenie czy mianowanie. Pisał W. Jodko-Narkiewicz: „Jednem słowem w społeczeństwach dzisiejszych istnieje silne dążenie, żeby uczynić Izby wyższe demokratycznemi, oprzeć je na wyborach, albo znieść je zupełnie. I u nas zatem byłoby wielkim głupstwem, gdybyśmy mieli tworzyć jakąś mianowaną izbę wyższą, która będzie całemu narodowi kulą u nogi, nie będzie zgadzała się na żadne postępowe, ludowe prawa i prędzej czy później będzie musiała być zniesioną, po wielu walkach. A te walki tylko wyczerpywać będą siły narodu, dlatego źle się Polsce przysłużą ci, którzy domagają się utworzenia dwu Izb. Dla ludu pracującego tworzenie Izby wyższej, nie wybieranej przez cały naród, jest stanowczo szkodliwe” (64). Ten punkt widzenia oznaczał, że socjaliści dopuszczali istnienie izby wyższej w polskim parlamencie, o ile pochodzić ona będzie z wyborów takich samych jak izba niższa, a więc pięcioprzymiotnikowych.
Zdzisław Ilski
1. A. Ajnenkiel, Spór o model parlamentaryzmu polskiego do roku 1926, Książka i Wiedza 1972, s. 45.
2. A. Ajnenkiel, Polskie konstytucje, WSiP, Warszawa 1991, s. 183; W. Czapliński, A. Galos, W. Korta, Historia Niemiec, Zakład Narodowy Im. Ossolińskich Wydawnictwo, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk 1981, s. 578; S. Starzyński, Studia z zakresu prawa wyborczego, Lwów 1897, ss 13-14.
3. „Sukcesy niemieckiej socjaldemokracji w walce z ustawodawstwem wyjątkowym za Bismarcka i nieustanny rozkwit w latach następnych przysporzyły jej autorytetu w całym międzynarodowym ruchu robotniczym. Niemiecka socjaldemokracja stała się wzorem dla wszystkich partii socjaldemokratycznych i ona też nadawała ton pracom II Międzynarodówki. Uchodziła przez długie lata za partię, w której marksizm zapuścił głębokie korzenie, a program erfurcki – mimo jego niedociągnięć – jeszcze bardziej podniósł jej rangę. Partie II Międzynarodówki korzystały z jej doświadczeń i taktyki w walce o sukcesy akcji wyborczej do parlamentu. Sukcesy niemieckiej socjaldemokracji imponowały wszystkim partiom” (L. Bazylow, M. Leczyk, M. Pirko, Historia międzynarodowego ruchu robotniczego, Wydawnictwo MON, Warszawa 1980, s. 183).
4. Pisał J. Buszko: „Szczególnie duże wrażenie wywarła w całej monarchii naddunajskiej realizacja reformy wyborczej w Belgii na wiosnę 1893 r., wywalczona za pomocą strajku generalnego. Minister spraw wewnętrznych w piśmie skierowanym do ówczesnego namiestnika Galicji hr. Kazimierza Badeniego podkreślał, że zwycięski w tym kraju przebieg strajku generalnego na rzecz powszechnego głosowania wywołuje analogiczne tendencje wśród proletariatu wiedeńskiego, gdzie rosną szeregi zwolenników walki o zmianę ordynacji wyborczej przy zastosowaniu takiego samego środka. W ciągu pierwszej połowy 1893 r. doszło w wielu miastach Austrii do wielkich demonstracji na rzecz powszechnego głosowania” (J. Buszko, Dzieje ruchu robotniczego w Galicji Zachodniej 1848-1918, Kraków 1986, s. 152).
5. Powstanie II Rzeczypospolitej. Wybór dokumentów. Pod redakcją H. Janowskiej i T. Jędruszczaka, LSW, Warszawa 1981, s. 78.
6. „Naprzód”, nr 11 z 12 I 1908.
7. B. Danilczuk, Działalność SPD i PPS zaboru pruskiego w Poznańskiem w latach 1891-1914, Toruń 1962, s. 98, 107-110.
8. Powstanie II Rzeczypospolitej…, cyt. wyd., ss 72-73.
9. Tamże, s. 125.
10. Tamże, s. 131.
11. Tamże, s. 158.
12. K. Kelles-Krauz, Jak się narody rządzą?, Kraków 1904, s. 35.
13. W. Jodko-Narkiewicz, Konstytuanta w Warszawie a proletaryat polski, Wydawnictwo „Nowego życia”, Warszawa 1906, s. 5.
14. Tamże, s. 17.
15. Tamże, s. 7.
16. L. Wasilewski, Współczesne państwo konstytucyjne, Kraków-Warszawa 1907, ss 45-46.
17. Tamże, s. 57.
18. T. Filipowicz, Czy robotnikowi potrzebną jest Konstytuanta w Warszawie, Warszawa 1907, s. 40.
19. Powstanie II Rzeczypospolitej…, cyt. wyd., s. 178.
20. Tamże, s. 172.
21. L. Wasilewski, Zarys dziejów Polskiej Partii Socjalistycznej w związku z historią socjalizmu polskiego w trzech zaborach i na emigracji, Warszawa 1925, s. 187; Polski Słownik Biograficzny, Wrocław – Warszawa – Kraków – Gdańsk, ZNiO Wydawnictwo Polskiej Akademii Nauk 1980, ss 623-625.
22. F. Perl, Systemy wyborcze najważniejszych państw konstytucyjnych, Warszawa 1907, s. 8.
23. Tamże, s. 12.
24. Tamże, s 15-16.
25. Tamże, s. 15. Przekonanie, iż formuła większościowa prowadzi do sytuacji, że w parlamencie obecne są siły mające poparcie nie większości, lecz mniejszości społeczeństwa wyrażał później także Mieczysław Niedziałkowski. Pisał: „Boć gdy porównamy liczbę osób wotujących na rzecz stronnictw większości parlamentarnej, z ilością tych, co oddali głosy partiom obozu przeciwnego, co się wstrzymali całkiem od głosowania, co są pozbawieni na stałe lub chwilowo czynnego prawa wyborczego – otrzymamy najczęściej taki wynik, że liczba pierwsza stanowić będzie wielkość znacznie mniejszą od drugiej” (M. Niedziałkowski, Izby wyższe w parlamentach współczesnych, Wydawnictwo Biura Pracy Społecznej, Warszawa 1918, s. 95).
26. F. Perl, Systemy wyborcze…, cyt. wyd., s. 17.
27. Tamże, s. 18.
28. W. Jodko-Narkiewicz (A. Wroński), Objaśnienie programu Polskiej Partii Socjalistycznej, Wydawnictwo PPS-Frakcja Rewolucyjna, Kraków 1908, s. 74.
29. Tamże, s. 74.
30. Tamże, s. 74.
31. Tamże, s. 73.
32. Tamże, s. 73.
33. „Nowa Reforma”, nr 231 z 10 X 1905.
34. „Nowa Reforma”, nr 231 z 10 X 1905.
35. M. Śliwa, Polska myśl socjalistyczna, Ossolineum 1988, ss 9 i 12.
36. Powstanie II Rzeczypospolitej…, cyt. wyd., s. 415.
37. W. Jodko-Narkiewicz, Jaka powinna być ordynacja wyborcza do przyszłego Sejmu Polskiego?, Warszawa 1918, s. 21.
38. Pisał: „Np. w Niemczech wybory są wprawdzie powszechne, ale nie są równe, gdyż tam od r. 1871, gdy kraj podzielono na okręgi, te zdążyły zmienić się: w miastach ilość wyborców wzrosła nadmiernie, we wsiach spadła. Wskutek tego 5-10 mieszkańców miast ma tam tyleż praw, co 1 wieśniak” (W. Jodko-Narkiewicz, Jaka powinna być ordynacja wyborcza…, cyt. wyd., s. 16).
39. Pisał: „W ten sposób tak zwana geometria wyborcza może najzupełniej spaczyć wyniki wyborów. Tymczasem zwykły system głosowania powszechnego wymaga perjodycznego zmieniania granic okręgów, inaczej stają się one wkrótce zbyt nierówne (jak to się stało w Niemczech, gdzie dotąd obowiązują granice okręgów, zaprowadzone przez Bismarcka w r. 1871)” (W. Jodko-Narkiewicz, Jaka powinna być ordynacja wyborcza…, cyt. wyd., s. 22).
40. Tamże, s. 23.
41. A. Ajnenkiel, Spór o model …, cyt. wyd., s. 40.
42. Cyt. za: J. Buszko, Sejmowa reforma wyborcza w Galicji 1905-1914, Warszawa 1956, s. 51.
43. W. Feldman, Stronnictwa i programy polityczne w Galicji 1846-1906, T. II, Kraków 1907.
44. „Naprzód”, nr 159 z 9 VI 1908.
45. „Naprzód”, nr 159 z 9 VI 1908.
46. J. Buszko, Sejmowa reforma…, cyt. wyd., s. 177-183, 224-225.
47. „Naprzód”, nr 35 z 14 II 1912 r.
48. „Prawo Ludu”, nr 3 z 20 I 1918.
49. Powstanie II Rzeczypospolitej…, cyt. wyd., s. 93.
50. Tamże, s. 165.
51. L. Kulczycki, Autonomia i federalizm w ustrojach państw konstytucyjnych, Polskie Towarzystwo Nakładowe 1906, ss 28-29.
52. Tamże, s. 31.
53. Tamże, s. 33.
54. Tamże, s. 33.
55. Tamże, s. 56.
56. L. Kulczycki, Kompromisowy projekt sejmowej reformy wyborczej bloku, Lwów 1913, s. 12.
57. Tamże, s. 32.
58. L. Kulczycki, Autonomia i federalizm…, cyt. wyd., ss 288-289.
59. L. Kulczycki, Związek Postępowo-Demokratyczny jako stronnictwo polityczne, Warszawa 1907.
60. „Robotnik”, nr 282 z listopada 1916 r.
61. „Robotnik” nr 19 (396) z 14 I 1919.
62. PPS przywiązywała wagę do programu erfurckiego. Np. w 1919 r. w „Robotniku” publikowano program autorstwa Rudolfa Hilferdinga. Pisał on m.in.: „Partia stoi na zasadniczym stanowisku programu erfurckiego (…) Jest ona rzeczniczką całkowitej, nieograniczonej demokracji, całkowitej wolności prasy, stowarzyszeń i zgromadzeń. Odrzuca wszelką politykę buntów i uważa przemoc w polityce wewnętrznej i zewnętrznej za dozwoloną tylko dla odparcia przemocy. Uważa zwołanie przedstawicielstwa ludowego wychodzącego z powszechnych, równych i proporcjonalnych wyborów, jako nosiciela najwyższej władzy politycznej za konieczne” („Robotnik” nr 88 z 24 II 1919).
63. „Robotnik”, nr 105 z 7 III 1919.
64. W. Jodko-Narkiewicz, Jaka powinna być ordynacja wyborcza do przyszłego Sejmu Polskiego?, Warszawa 1918, s. 15.
Tekst ukazał się pierwotnie w Śląskim Kwartalniku Historycznym „Sobótka”, nr 3 z 2008 roku.
Zdzisław ILSKI (ur. 1959) – doktor politologii, specjalizujący się w historii politycznej, myśli politycznej, systemach politycznych i wszelkich szeroko rozumianych zagadnieniach politycznych. Od ponad 20 lat pracuje na Politechnice Wrocławskiej. Autor m.in. książki „Jakub Bojko 1857-1943. Biografia polityczna” (2004) i kilkudziesięciu artykułów naukowych. Uczestnik Ruchu Obywatelskiego na Rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych. Zainteresowania: dobra książka, zbieranie grzybów, turystyka, piłka nożna.