Polska przecieka
Przeciekające wały przeciwpowodziowe, nieremontowane od lat urządzenia hydrotechniczne, brak wniosków z powodzi 1997 roku (vide: wrocławski Kozanów), odłożone na półki alarmujące raporty NIK – słowem kompromitacja. Kompromitacja państwa polskiego, którego żaden rząd nie był zainteresowany długofalową polityką zapobiegania zdarzającej się co jakiś czas, w naszym klimacie, powodzi.
Sprawa zabezpieczeń przeciwpowodziowych i strategii w tym zakresie nie jest czymś wyjątkowym. Właściwie czego nie tknąć w Polsce budzi przerażenie tymczasowością, złym funkcjonowaniem, niesprawnością. Energetyka, służba zdrowia, wojsko, sądownictwo, drogi, system emerytalny – w każdej z tych ważnych dla Polaków dziedzinie trwa odkładanie niezbędnych reform, zamykanie oczu na fatalną rzeczywistość, eksploatowanie – byle do jutra. W niektórych dziedzinach można obejść problemy – w służbie zdrowia bogatsi mogą się leczyć prywatnie. Jeśli jednak można zrezygnować z państwowego lekarza, to nie sposób zrezygnować z usługi państwowego sędziego czy prokuratora. Nie sposób też wymagać od obywateli, żeby sobie wybudowali kawałek drogi czy tamy. To powinno zapewniać państwo, które na ten cel zdziera z nas podatki.
Ale państwo tego nie robi. Nie utrzymuje systemów przeciwpowodziowych w odpowiednim stanie, nie buduje dróg, nie zapewnia sprawnie działających, bezstronnych sądów, nie mamy już prawie armii (z wyjątkiem kilku tysięcy kontyngentu na cudze potrzeby do Afganistanu, czy Iraku).
Czym grozi takie „nie-działanie” państwa polskiego – łatwo zobaczyć na przykładzie powodzi. Brak długofalowych inwestycji i spójnego systemu prowadzi do klęski. W przypadku powodzi jest to klęska żywiołowa. Jednak przykład Grecji pokazuje na naszych oczach załamanie państwa, klęskę cywilizacyjną.
Stan polskiego państwa jest taki, że nieuchronnie nadciąga na nas klęska cywilizacyjna. Załamanie systemu emerytalnego, finansów, lecznictwa itd. jest tylko kwestią czasu. Wówczas ktoś będzie musiał za dzisiejsze zaniedbania zapłacić i będziemy to my – Polacy, bo przecież ani Niemcy, ani Amerykanie nie będą regulować naszych długów.
Jakie są przyczyny tej postępującej degradacji państwa polskiego? Jaka „woda” sprawia, że nasze państwo przecieka?
Otóż, żeby jakakolwiek instytucja (a państwo w szczególności) funkcjonowała dobrze konieczne jest spełnienie dwóch wzajemnie sprzecznych warunków. Z jednej strony władza musi być stabilna – z drugiej strony funkcjonariusze władzy muszą być pod stałą kontrolą społeczeństwa. W takiej Wielkiej Brytanii premier rządzi przeciętnie osiem lat, ale jednocześnie każdy poseł jest pod stałą kontrolą wyborców. Zapewnia to brytyjski system wyborów bezpośrednich w jednomandatowych okręgach wyborczych (JOW). Przerabiany obecnie w Wielkiej Brytanii przypadek rządu koalicyjnego, a więc z gruntu nieodpowiedzialnego („to nie ja, to kolega”), występuje tam raz na 40 lat. Bo logika systemu JOW wytwarza w parlamencie system bipolarny, z dwoma dominującymi partiami. Oczywiście raz na jakiś długi okres czasu zdarza się koalicyjna wpadka.
W Polsce – na skutek przyjęcia szkodliwej dla państwa i szkodliwej dla obywateli tzw. ordynacji proporcjonalnej – każdy rząd jest koalicyjny, a więc niezdolny do rządzenia. A jednocześnie politykom ordynacja partyjna zapewnia całkowite uwolnienie od kontroli ze strony wyborców.
Przeciętnie brytyjski premier rządzi 8-10 lat. W Polsce rząd trwa średnio około 1,5-2 lata. Ale pomimo nietrwałości rządów w polskim Sejmie widzimy ciągle te same twarze.
To właśnie proporcjonalna ordynacja wyborcza zdestabilizowała polskie państwo, uniemożliwiając praktycznie rządzenie.
Tę genetyczną wadę wmontowali nam w nasz system zarażeni wirusem ideologii, tzw. konstytucjonaliści, a jej trwanie gwarantują zainteresowani utrzymaniem stanu nieodpowiedzialności politycy.
Dlatego nawa państwowa „Polska” przecieka i to przecieka coraz szybciej. Głupi i szkodliwy, kto tego nie widzi.
Janusz Sanocki
JANUSZ SANOCKI, obok prof. Jerzego Przystawy z Wrocławia, jeden z najwybitniejszych działaczy ogólnopolskiego Ruchu Obywatelskiego na rzecz JOW, autor wielu publikacji o JOW, organizator wielu akcji i konferencji. Urodzony 5 marca 1954 w Nysie. Absolwent nyskiego liceum „Carolinum”, studia Akademia Górniczo-Hutnicza w Krakowie, Wydział Organizacji i Zarządzania Przemysłem. W latach 1980-81 przewodniczący nyskiej Solidarności, w stanie wojennym internowany. Od 1993 roku kieruje wydawnictwem Nyskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego, wydawcy tygodnika „Nowiny Nyskie”. Od 1996 r. w Ruchu Obywatelskim na rzecz JOW. Jeden z krajowych koordynatorów Ruchu, prezes Stowarzyszenia na rzecz Zmiany Systemu Wyborczego JOW, radny Rady Miejskiej w Nysie, a w latach 1998-2001 burmistrz Nysy.
My nawet winnych tych zaniedbań nie potrafimy wskazać. Gdybyśmy w Polsce mieli JOW wyborach to łatwo byłoby teraz wskazać winnych z nazwiska. Przypuśćmy, od powodzi w 1997 roku mielismy dwa rządy i premierzy odpowiadają za ewentualne zaniedbania. W związku z tym wyborcy mówią im wypad chłopcy, a niezalezne organa państwa sądownicze ścigaja ich jak pospolitych przestępców gdyby udowodniono im winę. Następni premierzy już tego błedu nie powtórzą. Teraz nie możemy nawet w przybliżeniu wskazać winnych – od 1997 roku mieliśmy 7 premierów którzy przewodzili rządom koalicyjnym, wielopartyjnym, wiec szukaj wiatru w polu. Nikt za nic nie odpowiada, pieniądze płyna strumieniem za nieróbstwo, życ i nie umierać. Dlatego polityka w Polsce jest pasożytowaniem na społeczeństwie a nie służbą, i dlatego przyciaga szumowine a nie ludzi na poziomie.
Bardzo dobry tekst. Takich tekstów brakuje najbardziej – ukazujących związek naszych klęsk ze złym systemem politycznym, który tworzy chore państwo i demoralizuje ludzi. W Polsce przed wszystkim, a nie gdzie indziej. Tylko takie teksty mogą przekonać ludzi do JOW. Bez zacietrzewienia, bez wikłania Ruchu JOW w aktualny spór polityczny, bez opowiadania się po którejkolwiek ze stron obecnego sztucznego konfliktu politycznego. Jest cos niezrozumiałego w tym, że Ruch JOW w poprzednich latach jako jedyny nie uczestniczył w wojnie polsko-polskiej i zwracał uwage na systemowy defekt państwa (dwuwładza, oderwanie się sceny politycznej a z nią całego aparatu władzy od społeczeństwa, problemów i spraw zwykłych ludzi), a dzis kiedy wszystko się dokładnie sprawdziło, nie potrafi tego wykazać i zajmuje się głównie problemami wyborczymi w Wielkiej Brytanii.