Opinie

Sprawa „Projektu Łódź”

Fundacja „Projekt Łódź”, powołana została przez grupę młodzieży akademickiej i środowiska byłej opozycji demokratycznej, od 2005 roku działa na rzecz ożywienia społecznej i gospodarczej aktywności obywateli Łodzi. Przed tygodniem Łodzią wstrząsnęła wiadomość o licznych zatrzymaniach działaczy z „PŁ” przez ABW.

Sprawa jest, co najmniej dziwna, Centrum im. Adama Smitha, pisze wprost o nielegalnym użyciu ABW, w swoim oświadczeniu, jakże wymownie zatytułowanym – „Łukaszenkizacja Rzeczypospolitej”.

Zastanawiającym jest, że do zatrzymania ludzi o nieposzlakowanej opinii społecznej, wcześniej niekaralnych, prowadzących działalność społeczną i samorządową, angażowany jest aparat mający dbać o bezpieczeństwo państwa i to akurat na kilka miesięcy przed wyborami samorządowymi.

Traktowani są jak pospolici przestępcy i nie brane są pod uwagę ich dotychczasowe zasługi życiowe. Bulwersuje zwłaszcza nie zastosowanie środka zapobiegawczego wobec Sebastiana Rybarczyka (osoby nie karanej nigdy wcześniej, prowadzącej w latach 80-tych działalność niepodległościową, związanej na początku lat 90 z polskim wywiadem), na którego nałożono trzymiesięczną sankcję prokuratorską i osadzono w areszcie.

Sprawa prowokuje do wysnucia pewnej analogii pomiędzy tym, jak podobne sytuacje traktowano w II RP i jak są traktowane w post-PRL, zwanym inaczej III RP.

II Rzeczpospolita

Sergiusz Piasecki, agent II Oddziału działający w Rosji Sowieckiej (patrz: „Bogom Nocy Równi”), wcześniej przemytnik działający na pograniczu polsko-sowieckim (patrz: „Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy”), człowiek walczący o Niepodległą, o którym ta potem nieco zapomniała (patrz: „Żywot Człowieka Rozbrojonego”), popełnił błąd w życiu…, ze zgryzoty i opuszczenia odreagował i dokonał rozboju z bronią w ręku – dostał za to wyrok śmierci.

Jednak wtedy odkryto-przypomniano, że przecież był agentem II. Pracował, ryzykował życiem dla Polski… Jak skazać na śmierć bohatera? W II RP to nie przeszło, został ułaskawiony i skazany na ciężkie więzienie w Świętym Krzyżu. W tym więzieniu, pomimo, że w Jego rodzinnym domu mówiono po rosyjsku, a sam Piasecki chodził do rosyjskich szkół, to jednak ujawnił się w nim wprost niesamowity talent pisarski. Na skrawkach gazet powstaje rękopis – „Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy”, pisany po polsku, najlepszą z możliwych polszczyzn, chociaż sam Piasecki był samoukiem.

Napisana w ciężkim więzieniu powieść okazuje się hitem literackim, kilkakrotnie wydawana – wzbudza sensację. Polscy literaci wstawiają się za Piaseckim (zwłaszcza Wańkowicz) i w 1936 roku Piasecki wychodzi na wolność. Jest jednym z najbardziej poczytnych pisarzy nie tylko okresu międzywojennego, ale jest wciąż poczytny – jeszcze do dzisiaj…

Jego bohaterskie wyczyny na Wileńszczyźnie podczas okupacji to już inna historia… nie mająca istotnego dla sprawy wydźwięku, może tylko ten, że Piasecki swój błąd, najpiękniej jak mógł – odpokutował – dla Polski.

Post-PRL nazywany III RP

Sebastian Rybarczyk, jeden z działaczy niepodległościowych, przyjaciel wielu z nas. Przeszliśmy z nim w drugiej połowie lat 80 niejedno. Na początku lat 90-tych pracuje w wywiadzie, jeździ pod przykrywką korespondenta wojennego m.in. na Kaukaz, jest w Wilnie, gdy sowieci strzelają pod wieżą telewizyjną, a potem w obleganym parlamencie litewskim. Wielokrotnie pewnie ryzykował własnym życiem – dla Polski, dla sprawy. Po latach (jeszcze niedawno), najczęściej można spotkać go w szpitalu, ma pewną dolegliwość, na którą nie ma póki co skutecznego lekarstwa.

Dzisiaj, tzn. przed tygodniem, jak donoszą media, dostał trzymiesięczną sankcję i osadzono go w areszcie, ale po kilku dniach przeniesiono do więziennego szpitala. Zatrzymano 7 czy 8 osób, wszystkich wypuszczono (najczęściej za poręczeniem majątkowym). Sebastiana zatrzymano, gdyż jak donoszą media, jest: „głównym podejrzanym”, „szefem grupy przestępczej”. A zarzuty: ktoś przywłaszczył sobie 500 PLN, kogoś, ponoć fikcyjnie zatrudniono… Ale ABW zatrzymało grupę działaczy z Projektu Łódź i to akurat przed wyborami samorządowymi. Przypadek? Dawno przestałem wierzyć w przypadki…

Wszystko to dzieje się w tym samym czasie, kiedy prawdziwi bandyci mający polską krew na rękach – opływają w luksusy, korzystają z prominenckich emerytur, próbują kreować się na przywódców bezkrwawej rewolucji. Wożeni są rządowymi samolotami na ogólnoświatowe uroczystości. Chyba wiecie, o kim piszę, nie trzeba wymieniać ich nazwisk.

Zamknięto jednego z cichych, bezimiennych, tak licznych bohaterów stanu wojennego, a mordercy Księdza Jerzego od dawna są na wolności. Sądy debatują czy Jaruzelski złamał prawo PRL, czy też nie – wprowadzając stan wojenny. Nikt nie zastanawia się nad tym, co warte było prawa okupacyjnego państwa. Nikt nie zrobi prostej analogii, nie porówna PRL do Generalnego Gubernatorstwa, bo wtedy by nie zastanawiano się nad tym, czy Jaruzelski złamał prawo PRL, czy też nie… Nie byłoby programów publicystycznych napastliwie oceniających film odsłaniający prawdziwe oblicze Jaruzelskiego.

Sebastian Rybarczyk dostał trzymiesięczna sankcję prokuratorską. „Szef grupy przestępczej”, właściciel dwupokojowego mieszkania w Łodzi i samochodu kupionego na kredyt zostawił żonę i córkę na pastwę bezlitosnej gawiedzi. Nikt nie pamięta, co zrobił wcześniej dla Polski. Przyjaciele najczęściej milczą, chowają głowę w piasek… Co zrobimy MY – dawni działacze FMW, NZS, PPN, SW, LDPN – z którymi współpracował Sebastian?

Mariusz A. Roman

MARIUSZ A. ROMAN. Jeden z głównych działaczy Federacji Młodzieży Walczącej, animator Federacji w Gdyni od 1985 roku. W latach 1998-2006 radny Rady Miasta Gdyni.

2 komentarze do “Sprawa „Projektu Łódź”

  • Dokładnie w taki sam sposób post-Prlowska prokuratura i sądy ugotowali nam Tadzia Wołyńca z tym ze pod zarzutem zniesławienia, którego miał dokonac w pismie procesowym sugerując czyjeś powiązania z SB (czy pismo procesowe jest pismem publicznym, drukiem ulotnym, przewidzianym, do rozpowszechniania, czy czlowiek nie ma prawa do obrony przed sądem z uzyciem wszystkich dostepnych argumentów?). Z czasem IPN opublikował wykazy tych sędziów i oskarżycieli i okazało się że oni wszyscy włącznie z tym który oskarżał oraz wydawał na Tadka Wołyńca wyrok byli sędziami prokuratorami pułkownikami stanu wojennego skazującymi ludzi na długoletnie więzienia za posiadanie jednej ulotki albo wykonanie jednego napisu na murze. Taką mamy „sprawiedliwość” w wykonaniu post-PRLowskich kadr którym zapewniono immunitettem bezkarność. Ja nie mówię, że ktoś jest bez winy, ale dlaczego byłych opozycjonistów traktuje się z cała surowoscią prawa, skazuje z automatu, natychmiast zamyka w pierdlu, a prawdziwi przestępcy opływaja w luksusy , a z kolei byli przesladowcy ferują wyroki? Co to jest pytam się???!!!!

    Odpowiedz
  • Gdyby u nas mieli za takie rzeczy zamykać, pozostalibyśmy bez żadnej instytucji, co może nie byłoby najgorsze. Głośna była sprawa kanclerza uczelni wyższej (byłego oficera LWP), który za pieniądze uczelni (800 tys. zł) założył gazetę komercyjną, w której następnie promował się politycznie jako kandydat na posła. Tłumaczył to tym, że otwiera kierunek dziennikarski na Politechnice (!!!) (dawna nazwa WSI – Wyższa Szkoła Inżynierska) i potrzebuje gazety do praktyk studenckich. Facet ma się dobrze i w tych wyborach chce kandydować na prezydenta Koszalina. Nie słyszałem o tym, żeby jakiś prokurator kiedykolwiek wezwał go na rozmowę. U nas zresztą o prokuraturze i sądach nie mówi się inaczej jak „wymiar niesprawiedliwości”. Gdyby zebrać do kupy wszystkie sprawy umorzone, „przeoczone” lub „nie zauważone” (chociaż cały Koszalin o nich wie), to powstałaby taka kronika, że Sergiusz Piasecki wysiada ze swoimi powieściami. Wybitnie wybiórcze, tendencyjne i polityczne działanie tzw. „wymiaru niesprawiedliwości” jest czymś głęboko demoralizującym Państwo Polskie.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.