Odwagi Panie ministrze Gowin!
Jak się okazuje, wśród zalewu złych wiadomości o korupcji, katastrofach i nadużyciach, jest wreszcie jakaś informacja pozytywna. Oto minister Sprawiedliwości Jarosław Gowin przedstawił projekt tzw. „deregulacji” czyli otwarcia 50 zawodów, na które obecnie potrzebna była zgoda korporacji dany zawód wykonującej. Jest to dobra decyzja ministra, za która należą mu się pochwały. Oby na tym nie zakończył swojej reformatorskiej działalności! Gowin w liberalnej i laickiej Platformie był zawsze moim faworytem. Nawet dziwiłem się jak niegłupi gość może znieść towarzystwo „Mira”, Palikota i innych „orłów”. Ale widocznie w polityce tak trzeba. Teraz Gowin wykonuje ruch, na który od dawna czeka cała Polska – uwalnia dostęp do takich zwodów jak zawód adwokata, czy notariusza. Oj, to się będzie w Polsce działo! Jakżesz teraz rzucą się na niego wszystkie te „orły Temidy”, którym nagle zajrzy w oczy widmo no właśnie czego widmo. Widmo uczciwości, równych szans, uczciwej konkurencji.
Kiedy na wsi jest wesele, to sąsiedzi ustawiają bramy przed orszakiem weselnym i otwierają je dopiero jak dostaną flaszkę i zagrychę. Z systemem korporacyjnych opłat jest podobnie. Są to najczęściej sztucznie stworzone bariery, przepisy i wymogi, których prawdziwym celem jest napchanie kieszeni członkom korporacji, na których usługi jesteśmy skazani.
Polska bowiem jest państwem, w którym pobite zostały wszelkie rekordy klikowości. Aż 380 zawodów jest u nas zamknięte, tzn. żeby je wykonywać konieczna jest zgoda korporacji zawodowej. A jest jasne, że korporacja zrobi wszystko, żeby nie dopuścić do zawodu nowych, bo po co komu konkurencja? Na skutek tego „korporacjonizmu” Polska ma najmniej adwokatów w przeliczeniu na liczbę ludności, ale za to ceny usług prawniczych są u nas niebotyczne. Podobnie jest z innymi zawodami „zamkniętymi”. Po co jest koncesja na zarządzanie nieruchomościami? Ano po to, żeby zedrzeć skórę za jakiś zupełnie niepotrzebny pseudo-egzamin.
Koncesjonowanie zawodów, kontrola korporacji przede wszystkim hamuje rozwój gospodarczy, bo korporacja tworzy sztuczne prawne przeszkody, tak żeby udowodnić potrzebę ba – niezbędność – swojego istnienia i zmusić petentów (czyli nas obywateli) do opłacania jej usług w takiej wysokości jak sobie korporacja zażyczy. Kiedy na wsi jest wesele, to sąsiedzi ustawiają bramy przed orszakiem weselnym i otwierają je dopiero jak dostaną flaszkę i zagrychę. Z systemem korporacyjnych opłat jest podobnie. Są to najczęściej sztucznie stworzone bariery, przepisy i wymogi, których prawdziwym celem jest napchanie kieszeni członkom korporacji, na których usługi jesteśmy skazani.
Ale korporacjonizm jest jednocześnie źródłem potężnej fali korupcji zalewającej nasz kraj. A to dlatego, że w zarząd korporacyjny oddano nie tylko jakieś tam „zawody”, ale cały sektor publicznej władzy – wymiar sprawiedliwości. Wbrew fundamentalnym zasadom, na jakich powinno opierać się demokratyczne państwo prawa, władza sądownicza w Polsce jest całkowicie pozbawiona społecznej kontroli. Sędziowie – przede wszystkim najczęściej byli funkcjonariusze komunistyczni albo ich dzieci – zostali w imię „niezawisłości” „uwłaszczeni”.
Sądy nie należą już w Polsce do Narodu, ale stały się własnością sędziowskiego klanu. Nawet jeśli sędzia ewidentnie gwałci zasady prawa, orzeka niesprawiedliwie, fałszuje protokoły (podaję fakty), nic mu nie zrobisz. Jeśli skarżysz się na jakąś kanalię w todze, to skarga trafia do jego kolegi, który przecież nie zrobi kumplowi krzywdy, bo wkrótce on sam może znaleźć się w tarapatach. Przejedzie po pijanemu kogoś na pasach, zrobią mu zdjęcie jak chleje z mafiosami – dziennikarze będą się czepiać i kto go wtedy obroni? Tylko kumple!
Polski tzw. „wymiar sprawiedliwości” jest całkowitą karykaturą normalnego sądownictwa, skorumpowaną i nieefektywną działającą w najlepszym razie byle jak. To właśnie dzięki takiemu dziadostwu, jakie udaje sądownictwo, mafia w Polsce ma się dobrze, a korupcja „białych kołnierzyków” kwitnie w najlepsze.
A przyczyną tego zepsucia jest oczywiście „zamknięcie” wymiaru sprawiedliwości i zastąpienie kontroli Narodu kontrolą korporacyjną.
Minister Gowin otwierając zawody powinien sięgnąć do najważniejszego zawodu i rozpędzić korporację sędziowską. Wtedy dopiero Polska odetchnie.
Jednak czy nie zabraknie mu odwagi? Oto jest pytanie.
Janusz Sanocki
Janusz SANOCKI (1954-2020) – dziennikarz, polityk, działacz opozycji antykomunistycznej w PRL, samorządowiec, były burmistrz Nysy, uczestnik Ruchu Obywatelskiego Jednomandatowe Okręgi Wyborcze, autor książki „WoJOWnicy” (2005). 21 sierpnia 2008 rozpoczął protest głodowy przeciwko bezprawiu sądów, prokuratury i policji, głodował 14 dni. Obecnie prowadzi akcję społeczną skupiającą stowarzyszenia obywateli walczących z bezprawiem sądów i prokuratur w komitety referendalne zmierzające do zmian ustrojowych w Polsce – 3 postulaty: kadencyjność sędziów i prokuratorów wybieranych przez obywateli, wprowadzenie 460 jednomandatowych okręgów wyborczych w wyborach do Sejmu, system prezydencki.
Nierobów którzy pozakladali sobie korporacje żeby do końca zycia spokojnie sie opierdalac jest znacznie więcej. Do Polski nalezy rekord, 380 zawodów regulowanych, dla porównania w Szwecji 91, w Finlandii 122. W Polsce profesor uniwersytetu nie może zostać bibliotekarzem do takich absurdów dopuścili idioci, zeby zyskać glosy wyborcze kilku grup zawodowych, które i tak tradycyjnie głosują na komuchów.