Historia KoszalinaKoszalin

Jak budowano katedrę

Katedrę w Koszalinie, zwaną wówczas kościołem Mariackim, budowano przez 33 lata, począwszy od roku 1300. Ma to wymiar symboliczny, Jezus umarł na krzyżu w wieku 33 lat. Wzniesiono ją z ofiar mieszkańców Koszalina oraz sióstr cysterek, które zbierały datki od pielgrzymów przybywających do kaplicy na Górze Chełmskiej. Również w roku 1300 rozpoczęto budowę dzisiejszej kołobrzeskiej katedry, którą prawdopodobnie finansowali głównie bogaci mieszczanie kołobrzescy, zajmujący się handlem morskim, rybołówstwem i warzelnictwem soli. W roku 1310, a więc w chwili lokacji miasta, powstał słupski kościół Mariacki, który jednak spłonął w 1477, po czym został odbudowany go pod koniec XV wieku. Wszystkie wielkie świątynie Pomorza Środkowego powstały więc w tym samym czasie. Dzieje budowy katedr i wielkich świątyń wiążą się z epoką średniowiecza, odrodzeniem miast i handlu, narodzinami mieszczaństwa i pierwszymi przywilejami miejskimi.

Wzniesienie tak ogromnej budowli, która nawet dziś byłaby poważnym wyzwaniem dla budowniczych, wymagało doskonałej organizacji i ściśle shierarchizowanej struktury wykonawczej. Na czele przedsięwzięcia stali architekci, którzy pełnili pieczę nad przebiegiem budowy oraz majstrowie, bezpośrednio kierujący pracami. Wyspecjalizowane cechy rzemieślników stanowiły pewnego rodzaju arystokrację: murarze, cieśle, kamieniarze, szklarze, tworzyli zwarte ekipy, które wędrowały z miasta do miasta. W budowie świątyni uczestniczyli dosłownie wszyscy. Życie było tak głęboko przepojone religią, że traktowano to jako największą powinność, rzec można – święty obowiązek. Ci, których nie stać było na datki, ofiarowywali własną pracę. Człowiek średniowiecza zabiegał o „podwójne obywatelstwo”: chciał być dobrym obywatelem ziemskiej ojczyzny, żeby zasłużyć sobie na obywatelstwo w niebie.

Projekt

Budowlę projektowali wędrowni architekci, którzy w owym czasie cieszyli się wielkim poważaniem. Byli to ludzie łączący wysoki poziom umysłowy z rozległą wiedzą techniczną. Oni też sporządzali kosztorys. O skali problemów z jakimi mieli do czynienia świadczy choćby to, że w średniowieczu nie istniały powszechne wzorce miar. Jak w takim razie projektowano i obmierzano budowle, uzyskując precyzyjne wymiary i idealne proporcje? Po prostu, ustalano taki wzorzec na miejscu, w sposób jaki opisuje jeden ze średniowiecznych przekazów, uśredniając długość stóp „16 mężczyzn małych i dużych, wybranych przypadkowo w kolejności wychodzenia z kościoła po mszy niedzielnej”. Istotne było usytuowanie budowli według kierunków świata; prezbiterium z ołtarzem głównym musiało być zwrócone ku wschodowi, w stronę grobu Chrystusa w Jerozolimie. Od łacińskiego „oriens”, oznaczającego „wschód”, określa się średniowieczne świątynie jako orientowane.

Wielkie gotyckie kościoły budowano w układzie halowym lub – tak jak w Koszalinie i Kołobrzegu – bazylikowym. Układ bazylikowy składał się z kilku naw, ale nawa środkowa była wyższa od pozostałych i oświetlona oknami znajdującymi się w górnej części ścian, ponad dachami naw bocznych. Od strony wschodniej świątynię zamykało prezbiterium, na które podczas liturgii skierowane były oczy wszystkich wiernych. W kościele koszalińskim miało ono kształt trójboczny. Trójka w chrześcijaństwie uchodzi za liczbę najświętszą, symbolizującą największą z prawd objawionych – że Bóg jest trójednością. „Trójka pierwsza symbolizuje ludziom sprawiedliwość i równość – ma bowiem równy początek, środek i koniec. Odnosi się to do obrazu mistycznej, świętej i królewskiej Trójcy” – wyjaśniał jeden z pisarzy chrześcijańskich. Od strony zachodniej wybudowano potężną wieżę na planie kwadratu, złożoną z czterech kondygnacji. Wybór projektu zależał od zamożności mieszkańców. Sądząc po wyglądzie kościołów, można przypuszczać, że najbogatszym miastem był wówczas Kołobrzeg, następnie w kolejności Koszalin, Białogard i Słupsk.

Gotycka cegła

Najpierw należało zgromadzić budulec. Rozpoczynano od zwożenia gliny, którą składowano w dużych kopcach, wielokrotnie ją przerzucając. Później przekładano glinę do zadaszonych dołów wyłożonych drewnem, w których poddawano surowiec kilkuletniej (!) obróbce. Glinę zalewano wodą, mieszano z drobnoziarnistym piaskiem, ciągle przy tym urabiając i depcząc. Kiedy surowiec był już plastyczny, przystępowano do wyrobu cegieł. Glinę wkładano do prostopadłościennych form bez dna i wieka, a jej nadmiar usuwano ręką. Do dziś spotyka się cegły ze śladami palców średniowiecznych robotników, stąd często spotykana nazwa – „palcówki”. Nadawano im wymiar około 28-30 cm długości, około 13-14 cm szerokości i 8,5-9 cm grubości (dzisiejsza cegła jest mniejsza i ma wymiar odpowiednio 25 – 12 – 6,5 cm). Surowe cegły układano w szopach, żeby wyschły. Po wyjęciu z form, a jeszcze przed wypaleniem, wielokrotnie je przekładano. Następnie rozpoczynano proces wypalania. Było to wielkie wydarzenie, w którym prawdopodobnie uczestniczyła cała społeczność.

Należało zgromadzić ogromne ilości drewna. Według dzisiejszych obliczeń, do wypalenia metra sześciennego cegły potrzebne było 1,2 metra drewna. Opału dostarczały lasy na Górze Chełmskiej. Być może korzystano tutaj z przywileju nadanego Koszalinowi 25 stycznia 1291 przez biskupa kamieńskiego Jaromara, który zezwolił na wyrąb drzew na Górze Chełmskiej, w celu budowy „obwarowania z bali, mostów i innych konstrukcji koniecznych do obrony miasta”. Kościół nie był jedyną budowlą ceglaną wznoszoną w tym czasie w Koszalinie. Równolegle, w latach 1292-1308, realizowano inny wielki projekt budowlany – budowę murów wokół miasta, długich na trzy tysiące kroków, obejmujących 3 bramy (Młyńską, Nową, Wysoką) i 45 strażnic. W kronice Wendlanda z XVIII wieku znajdujemy wzmiankę o tym, że do budowy obwarowań „użyto cegieł wypalanych w 7 szopach ceglarnianych, które przed bramami miejskimi jeszcze w 1310 roku stały”. Prawdopodobnie posłużyły one również do budowy świątyni, trudno sobie bowiem wyobrazić, żeby średniowieczne społeczeństwo, żyjące w symbiozie z religią, organizowało oddzielne zaplecze do budowy kościoła.

Niech się mury pną do góry

Gotowe cegły sortowano, lepsze przeznaczając na zewnętrzne ściany, gorsze do wnętrza murów. O jakości średniowiecznej cegły świadczy to, że do dzisiaj zachowały znakomite własności izolacyjne i żywy kolor. Były w większym stopniu wyrobem ceramicznym, niż budowlanym. Fundamenty potężnych budowli, układano z kamienia, który również doskonale izolował higroskopijną cegłę od wilgotnego podłoża. Mury układano warstwowo, na przemian, tak aby cegła nie leżała jedna na drugiej. Chroniło to przed rozwarstwianiem się ścian. Stosowano tak zwany wątek wendyjski, zwany słowiańskim, złożony z dwóch powtarzalnych warstw, w których dwie wozówki (bok dłuższy) przedzielone są jedną główką (bok krótszy). Z czasem został on wyparty przez wątek gotycki, złożony z dwóch powtarzalnych warstw, w których na przemian układane są cegły główką i wozówką do lica muru. W Koszalinie występuje inny wątek, złożony z dwóch powtarzalnych warstw: główkowej i wozówkowej.

Nie znano wówczas cementu. Do dzisiaj niewiele wiadomo o stosowanej do wiązania cegieł zaprawie wapiennej. Jej receptura często otoczona była ściśle chronioną tajemnicą. Wiadomo jedynie, że dodawano do niej… jajka. Jak wszystko wówczas, również zaprawa miała wymiar… mistyczny. Jak pisał znany historyk architektury Nikolaus Pevsner: „Zaprawa składa się z wapna, które uzmysławia miłość, z piasku, będącego brzemieniem tego świata, i z wody, która łączy miłość do Boga z mozołem doczesnego życia”. Niezwykle starannie kształtowano spoiny między cegłami, nadając im kształt wklęsły lub wypukły. Wewnętrzne powierzchnie ścian okładano śnieżnobiałym tynkiem, który tworzył niezwykle efektowne zestawienie z ceglastą czerwienią kolumn i ożebrowaniem stropów.

 

Żebrowane i gwiaździste

Gotyk, który wytworzył chyba najwspanialszy styl w architekturze, wyeliminował praktycznie z budowli ściany, zastępując je konstrukcją szkieletową, nadającą budowli ogromne rozmiary przy jednoczesnej lekkości i strzelistości. Uzyskano to dzięki zastosowaniu ostrych łuków oraz filarów z wychodzącymi pękami służek przechodzących w żebra sklepień, schodzących się w jednym miejscu, zwanym zwornikiem.

Wielkim osiągnięciem gotyckiej sztuki budowlanej była możliwość budowania ogromnych przesklepień, bez potrzeby szalowania od spodu całej powierzchni i konieczności stosowania specjalnych rusztowań. Ogromną rolę mieli tutaj do odegrania cieśle, wykonujący węzły konstrukcji, podparcia nadające kształt ożebrowaniu, więźby dachowe. Musieli to być fachowcy najwyższej klasy. Powierzchnię sklepień dzielono na prostokątne pola, podparte w narożnikach przez wcześniej wybudowane słupy i filary. Między nimi, po przekątnej prostokąta, przeciągano ceglane żebra, które stanowiły szkielet konstrukcji. Z kolei przestrzeń między żebrami wypełniano cegłą (wysklepki). Cały ciężar sklepienia był przenoszony, przez żebra, na pionowe słupy i filary. Z czasem opanowano sztukę budowania sklepień tak perfekcyjnie, że w miejsce czterodzielnych, powstały odmiany sześciodzielne i – najpiękniejsze – gwiaździste. Dlatego murarze uchodzili niemal za artystów. Za każdy ukończony zwornik sklepienia otrzymywali specjalna premię. W Koszalinie wykazali się najwyższym kunsztem, budując ośmioboczne filary, sklepienia dwuprzęsłowe gwiaździste nad prezbiterium oraz czteroprzęsłowe gwiaździste w nawie głównej i w nawach bocznych.

Szkarpy, blendy i rzygacze

Wielkie przesklepienia i cienkie mury boczne kościołów narażały całą budowlę na ryzyko wypychania ścian na zewnątrz. Temu zapobiegać miały potężne szkarpy, które trzymały budowlę, niczym w imadle. Ich rola nie ograniczała się tylko do funkcji konstrukcyjnych, ale także architektonicznych – szkarpy nadawały bryle budowli niepowtarzalny rytm. W Koszalinie do opięcia korpusu nawy zastosowano szkarpy dwuspadowe, zaś wokół trójbocznego prezbiterium – trzyuskokowe. Szkarpy i sklepienia umożliwiały stosowanie dużych, wysokich okien, zajmujących dużą powierzchnię ścian. W Koszalinie przybrały one formę okien ostrołukowych, trójdzielnych. Dzięki światłu dziennemu, wpuszczonemu do budowli sakralnej, stawała się ona jasna i rozświetlona. Do katedry prowadzi pięć wejść w formie drzwi profilowanych – dwa wejścia w wieży oraz trzy w ścianach bocznych.

Gdy konstrukcja ceglana była już gotowa, wkraczali cieśle i dekarze. Koszalińska katedra była dla nich niemałym wyzwaniem ze względu na wielość przyjętych rozwiązań konstrukcyjnych. Nawę główną przykryto dachem dwuspadowym (prawdopodobnie mniej wysmukłym niż obecnie), prezbiterium dachem wielopołaciowym, zaś nawy boczne kilkoma oryginalnymi dachami dwuspadowymi, których kalenice skierowane są prostopadle do nawy głównej. Ich frontony zakończono szczytami z dekoracyjnymi blendami, czyli ślepymi wnękami imitującymi okna, tynkowanymi na biało. Przykrycie wieży wymagało nie tylko zdolności budowlanych, ale i akrobatycznych. Zastosowano dach namiotowy, nie wiadomo natomiast co znajdowało sie ponad nim. Prawdopodobnie była to drewniana lub ceglana latarnia z hełmem w formie ostrosłupa zwieńczonym kulą i chorągiewką wiatrową. Dziś jest to sześcioboczna latarnia otoczona galeryjką, pokryta hełmem cebulastym zwieńczonym kulą i krzyżem. Nie wiemy, jakiego użyto pierwotnie materiału na pokrycie dachu, wiadomo jedynie, że stosowano wówczas dachówkę, blachę ołowianą i miedzianą oraz łupek. Z kroniki Wendlanda wynika, że dwukrotnie – w 1635 oraz 1673 roku – pokrywano dach wieży blachą miedzianą, co nie oznacza jednak, że ten sam materiał stosowano wcześniej. Dla zabezpieczenia budowli przed deszczem, architekci konstruowali sieć rynien, nadając im wymyślne kształty, zakończonych rzygaczami, niekiedy w kształcie paszczy zwierzęcych czy fantastycznych stworów.

*   *   *

Świątynia była gotowa. Teraz trzeba było ja wyposażyć, przede wszystkim w ołtarze, ławy, różne sprzęty kościelne, rzeźby, malowidła, żyrandole, dzwony, później także zegary i organy. Możemy sobie wyobrazić, jakie uczucia towarzyszyły przy wejściu do kościoła dawnym mieszkańcom Koszalina. Widok zapierał dech w piersiach – przed sobą mieli rozświetlone wnętrza, ze smukłymi podziałami ścian, strzelistymi słupami i filarami, z których wychodziły wiązki żeber, nad sobą, gigantyczny baldachim. Wzrok sam kierował się ku górze. Wchodzili do domu Boga i bramę do nieba.

Tadeusz ROGOWSKI

Zdjęcia: (1) Katedra w Koszalinie – perła gotyku pomorskiego. (2) Widok Koszalina z litografii Hausheera z 1844 roku z widocznym dobrze kościołem Mariackim. (3) Panorama Koszalina na Wielkiej Mapie Pomorza Lubinusa z 1618 roku. Dobrze widoczny kościół Mariacki.

 

 

2 komentarze do “Jak budowano katedrę

  • Ciekawy artykul,fajne zdjecia,ciekawy material,duzo sie doczytalam i dowiedzialam o Katedzrze.

    Odpowiedz
  • Wcale nie jest pewne że budowa trwała 33 lata. Są to tylko przypuszczenia, dokładnych danych nigdy nie poznamy.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.