Publicystyka

Wybory, ordynacja i demokracja: dialog ślepych z głuchymi

KlownsPodstawowym źródłem polskich problemów i patologii państwowej, społecznej i gospodarczej, jest utrwalony od lat system polityczny, polegający na tak zwanej selekcji negatywnej. System ten generuje jedynie samo zło. Doprowadził do zabetonowania sceny politycznej przez czterech głównych rozgrywających: PO, PiS, SLD i PSL.
Pomijając ludowców, pozostałe trzy partie są dwiema stronami pookrągłostołowego układu 1989 roku. Z jednej strony mamy postkomunistów skupionych w SLD, z drugiej zaś dawną opozycję solidarnościową: PO i PiS, które to partie po latach waśni i przeobrażeń, obecnie występują w takiej a nie innej formie. Wykluły się one z dawnych: OKP, UD, KL-D, UW, PC, AWS, ZChN… Sporo tego było. Ci gracze, wytrawni aktorzy i manipulatorzy, nie mają ochoty dopuścić do rzeczywistości publicznej zewnętrznej konkurencji. Stąd – jakkolwiek by się nie kłócili – w jednym są zadziwiająco zgodni: gloryfikują proporcjonalną ordynację wyborczą, która zapewnia im niezachwiane trwanie przy władzy. Dopóki to błędne koło nie zostanie przerwane, dopóty nie należy spodziewać się w Polsce głębszych zmian ani reform. Kosmetyka nie zmieni niczego, co zostało tysiące razy dowiedzione na przestrzeni ostatnich lat.

Przy okazji każdych wyborów parlamentarnych, w koło powtarza się ten sam kabaret. Propaganda medialno-polityczna gorąco nawołuje do udziału w głosowaniach, ciągle powtarzając ten sam głupawy argument: „nieobecni nie mają racji”. Wytacza się działa „demokracji” i gani niegłosujących za „nie uczestniczenie w rzeczywistości publicznej”. Dodatkowo powtarza się brednie, że „ten, kto nie głosuje, nie ma prawa narzekać”. Co interesujące, polityczni krzykacze z głównych partii najgłośniej wrzeszczą: „Budujmy demokrację obywatelską i świadome społeczeństwo obywatelskie!” Problem polega na tym, że część mniej zorientowanych obywateli wierzy w te kłamstwa. Nie wiedzą niestety, że ci sami aktywiści, z ustami pełnymi frazesów, uczynili wszystko, i nadal czynią, aby taka demokracja ze społeczeństwem obywatelskim nigdy w Polsce nie powstała. Do narodzenia się prawdziwej demokracji, gdzie głos obywatelski będzie cokolwiek znaczył, konieczne jest uchwalenie jednomandatowych okręgów wyborczych. Konieczna jest zmiana ordynacji wyborczej z proporcjonalnego oszustwa na większościową. Rozwrzeszczane, populistyczne partyjniactwo dobrze o tym wie, a zatem jeśli co innego mówi, a co innego robi, to tylko i wyłącznie z powodu zwyczajnego cynizmu, oportunizmu i partykularyzmu.

Dowody? Jest ich całe mnóstwo. Co cztery lata słyszy się stek bzdur przedwyborczych z ust tych samych aktorów. W każdej kadencji sejmu zasiadają tamże ci sami gracze. Z nielicznymi wyjątkami. W telewizji występują ci sami politycy. Powtarzają wciąż te same kłamstwa i stroją te same głupie miny. Wytworzyło to istny cyrk, farsę, która szumnie nazywa się „demokracją”. Mimo ich zapewnień o „pracy na rzecz dobra wspólnego”, problemy III RP, piętrzące się od lat, do dziś nie znalazły kompleksowego rozwiązania. Widać co najwyżej kosmetykę. A często recepty uzdrowieńcze bywają gorsze od samej choroby. Wszystko to nie jest aż tak trudne w zrozumieniu jakby tego chcieli medialni gmatwacze. Zaciemnianie obrazu sytuacji jest ich świadomym zabiegiem ogłupiającym społeczeństwo. Udanym zresztą, bo wielu Polaków po prostu już nie wie o co w tym wszystkim chodzi. Więc albo nie idą na wybory, albo otumanieni propagandą, głosują wciąż na tych samych pajaców, występujących ciągle na tej samej, niezmiennej od lat cyrkowej arenie. Zaś w duchu czują, że „i tak to nic nie da”. I oczywiście mają rację.

Sytuacja na dziś wygląda tak, że Polska została zawłaszczona przez polityczną dynastię, która utrzymuje oszukańczy system wyborczy powodowana zwykłym cynizmem. Większość z nich traktuje państwo niczym prywatny dwór i na nim żeruje w sposób dla siebie dowolny. Polityków przyzwoitych można wyliczyć na palcach jednej ręki, większość to po prostu agitatorzy, manipulanci i oszuści. Ci krętacze dobrze wiedzą, że system jednomandatowy lotem błyskawicy wymiótłby większość z nich z ulicy Wiejskiej. A tam są atrakcyjne profity, z tego tak łatwo się nie rezygnuje. W dodatku władza bardzo pomaga w interesach. Interesy torują drogę ku władzy. Zaklęty krąg: władza, pieniądze oraz media. To się nigdy nie zmienia. Może to i banał, ale jakże istotny. Więc się nie dziwmy. Władza dla wielu z nich jest fetyszem, działa niczym narkotyk, zmienia sposób postrzegania rzeczywistości. Dlatego są od tej rzeczywistości tak bardzo oderwani. Zatem zamiast demokracji obywatelskiej, gdzie głos obywatela byłby słyszany i szanowany, mamy zwykły kabaret. Toczący się nieustannie dialog ślepych z głuchymi. Medialny, oszukańczy cyrk z polityczną poprawnością w tle. Ciągle te same twarze we wszelkich możliwych stacjach informacyjnych. I ciągłe powtarzanie tych samych zaklęć. Przecież to nie Marsjanie są odpowiedzialni za gigantyczny dług państwa, za konającą służbę zdrowia, za biurokratyczną monachomachię, idiotyczne prawo, bezrobocie etc. etc. Za tę mizerię odpowiadają konkretni ludzie, których na co dzień widujemy w mediach. Ci sami, którzy od zawsze mają gęby pełne frazesów. Aby wierzyć w ich dobrą wolę, trzeba wykazywać się stopniem wyjątkowej ignorancji bądź zwyczajnej naiwności.

Polski system polityczny osiągnął taki stopień absurdu, że gdyby tacy ludzie jak Adam Małysz czy Jerzy Owsiak chcieli włączyć się do czynnej polityki, byliby zmuszeni zapisać się do którejś z czterech głównych partii rozgrywających. Inaczej nie mieliby szans. Zauważcie, że jeśli jakiś znany aktor czy sportowiec idzie w politykę, to zaczyna od … zapisania się do PO albo PiS, SLD bądź PSL. To jest mrożkowski teatr absurdu. Bodajże w zeszłym roku Zbigniew Hołdys napisał dla „Wprost” felieton na rzeczony temat. Przytoczył tam przykład swego kolegi, naiwnego idealisty o propisowskich poglądach, który – zapewne powodowany troską o lokalną społeczność – próbował coś zrobić dla swojego miasta. Zapisał się więc do PiS i z jego list postanowił wystartować na burmistrza. I co sie stało? Otóż „góra” partyjna zabroniła mu wydać na kampanię więcej niż … tysiąc złotych. Zobaczywszy że z takimi funduszami nie zostałby nawet sołtysem wiejskim, zrezygnował. Dobroduszny idealista rozczarował się do polityki. Tak wygląda rzeczywistość w chorej polskiej krainie.

Cóż to za demokracja gdzie nie mamy możliwości wybierania swoich kandydatów lecz każe się nam głosować na jakieś partyjne miernoty, które zostały odgórnie osadzone na listach przez swych partyjnych liderów? A jak zażarta walka toczy się przed każdymi wyborami o miejsca na listach! Tajemnicą poliszynela jest, że aby znaleźć się na liście, trzeba mieć poklask u decydentów, co z kolei prowadzi do koterii, układów, układzików i wszelkiej możliwej patologii. Jeden z polityków, bardzo nielicznych których szanuję, Ryszard Bugaj (jakkolwiek nie podzielam jego socjalistycznych poglądów na gospodarkę), otwarcie powiedział kiedyś w TVN, że „polska polityka została zabetonowana przez grupę tych samych ludzi i wejście tam jest tak utrudnione, że wręcz graniczy z cudem”.

Demokracja w wydaniu III RP jest farsą. Jest marnym i żałosnym kabaretem podtrzymywanym przy życiu za pomocą medialnej propagandy, którą polityczni aktorzy posługują się dowolnie, tak jak im wygodnie. Niewiele się zmieniło od czasów Imperium Rzymskiego, gdzie władzę nad naiwnym ludem sprawowano za pomocą chleba i igrzysk. Starożytni Rzymianie mieli Colosseum, my mamy TVN 24, TVP INFO, Polsat News i inne przybudówki propagandy. Zaś role współczesnych cezarów przejęły Tuski, Kaczyńskie, Pawlaki i Napieralskie. Rządzą przy udziale swych wiernych pomagierów, współczesnych pretorianów, dbających o zachowanie status quo: Schetynów, Ziobrów, Kurskich, Kalinowskich, Kłopotków, Kaliszów i całej reszty tej plejady.

Dlatego branie udziału w tej zakłamanej szopce mija się z celem. Więc co dalej, ktoś zapyta. Szczerze mówiąc, nie wiem. Może zmiana pokoleniowa, może jakiś oddolny ruch obywatelski, może społeczny projekt ustawy o zmianie oszukańczej ordynacji wyborów do parlamentu… Może, może, może. Na tych panów z pewnością nie mamy co liczyć. Oni przez ostatnie dwadzieścia lat dobitnie nam wszystkim udowodnili do czego są zdolni i ile warci.

Argumenty niektórych, że „gdzie indziej jest jeszcze gorzej” są po prostu śmieszne. Jeśli będziemy dodawać sobie otuchy porównując się do jeszcze gorszych od nas, to spadniemy na samo dno. Porównywać trzeba się do lepszych. Tylko taka postawa daje jakąkolwiek nadzieję na przyszłość. A na razie jesteśmy jedynie bezwolnymi widzami niekończących się igrzysk.

Łukasz Grysiak

Łukasz Grysiak prowadzi swój blog Z perspektywy bezstronnego obserwatora na Salon24.pl. O sobie pisze: Trzydziestolatek. Pasjonat filmu, historii i dziennikarstwa. Pisanie traktuję jako hobby. Z zasady nie głosuję, nie interesuje mnie udział w cyrku wyborczym, w którym każą mi głosować na jakiegoś odgórnie osadzonego na liście kandydata. Do wyborów pójdę, gdy w Polsce zapanuje ordynacja polegająca na wybieraniu kandydatów najlepszych, nie zaś podstawianych partyjniaków, mających poklask u decydentów.

Foto: www.free-extras.com

Jeden komentarz do “Wybory, ordynacja i demokracja: dialog ślepych z głuchymi

  • ładne zdjęcie zbiorowe, interesuje mnie kim jest ten polityk pierwszy w dolnym rzędzie od lewej. przypadkiem nie z Koszalina?

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.