Blogi

Roosevelta, boczna od Stalina

Franklin Delano Roosevelt jest uznawany przez Amerykanów za jednego z najwybitniejszych prezydentów w historii USA. Bez wątpienia ten polityk odniósł szereg sukcesów, m.in. wyciągając kraj z kryzysu gospodarczego i wygrywając wojnę z Japonią oraz Niemcami (inna rzecz, że poprawa koniunktury gospodarczej była związana właśnie z wojną, a włączenie do walki USA to efekt przemyślnej intrygi Roosevelta).

Jednakże dla Polaków nazwisko Roosevelta powinno być synonimem zdrady. Amerykański prezydent bez żadnych oporów oddał w Teheranie i Jałcie nasz kraj pod władanie Stalina. Równocześnie perfidnie zwodził Polonię w USA, by zyskać jej głosy w wyborach. Roosevelt potrafił spotykać się z polskimi politykami i zapewniać ich o swej przyjaźni i oddaniu, by potem radośnie spełniać warunki Sowietów.

O negatywnej roli Roosevelta w polskiej historii należy pamiętać zwłaszcza teraz, gdy czcimy pamięć ofiar zbrodni katyńskiej. Gdy w 1943 ujawniono prawdę o mordzie na Polakach, administracja ówczesnego prezydenta USA doprowadziła do zablokowania większości prasowych publikacji o Katyniu. Roosevelt nie spojrzał nawet na przygotowany specjalnie dla niego polski raport o sowieckiej zbrodni (podobnie zresztą zlekceważył informacje Karskiego o dokonywanym w Europie Holokauście).

Można powiedzieć, iż Roosevelt był po prostu cynicznym, pragmatycznym politykiem, który dbał wyłącznie o interes własnego państwa. Oczywiście. Tyle tylko, że ów pragmatyzm okazał się być bardzo krótkowzroczny i w efekcie doprowadził do triumfu polityki Stalina oraz 45 lat Zimnej Wojny. A dla Polaków uległość amerykańskiego prezydenta wobec Sowietów oznaczała pogłębienie naszej narodowej tragedii.

Dlatego za dziwny należy uznać fakt, że nazwisko Roosevelta jest uczczona nazwami ulic w wielu polskich miastach (w zasadzie w większości dużych miast). We Wrocławiu ulica Franklina Delano Roosevelta znajduje się na Nadodrzu i zyskała taka nazwę niedługo po wojnie. W latach 40. i 50. była to ulica boczna do ulicy Stalina (w sumie bardzo sensownie). Po 1956 roku Stalina zamieniono na Jedność Narodową, a Roosvelt oczywiście został na swoim miejscu – i jest do dziś.

To, że komuniści uczcili pamięć swojego najwierniejszego sojusznika nie zaskakuje (honorować Trumana lub Eisenhowera już nie zamierzali). Dlaczego jednak w wolnej Polsce czcimy pamięć człowieka, który walnie przyczynił się do narzucenia naszemu krajowi sowieckiego jarzma?

Rybitzky
6 kwietnia 2010, Salon24.pl

Dziękujemy jednemu z najbardziej poczytnych polskich blogerów, podpisującemu się Rybitzky, za wyrażenie zgody na przedruk felietonów na naszym portalu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.