Zagłodzić finansowo Polskę….
– Państwa, takie jak Polska i Węgry, trzeba finansowo zagłodzić… – te słowa miały paść z ust niemieckiej wiceprzewodniczącej Parlamentu Europejskiego Katariny Barley. Niemieccy historycy: prof. Götz Aly, prof. Christian Gerlach i dr Christian Packheiser, dokładnie opisali mechanizm finansowego głodzenia Polski i innych podbitych przez Niemcy krajów.
Napoleon mówił, ze do wygrania wojny potrzeba trzech rzeczy: po pierwsze – pieniędzy, po drugie – pieniędzy, po trzecie – pieniędzy. Hitler, rozpętując najkosztowniejszą wojnę świata, potrzebował po pierwsze i po setne pieniędzy. Zorganizowana grabież krajów okupowanych umożliwiła III Rzeszy uzyskanie kwoty – licząc bardzo ostrożnie – minimum 2 bilionów euro. Beneficjentami gigantycznego rabunku nie była tylko niemiecka machina wojenna, ale cały naród niemiecki. Większa część łupów szła na finansowanie wojny, reszta została redystrybuowana do niemieckich obywateli w postaci zwolnień podatkowych, świadczeń socjalnych, podwyżek płac, wczasów pracowniczych, sztucznie zaniżonych cen towarów.
„Wojna żywi wojnę!” – taką dewizę wyznawał Hermann Göring, który wśród wielu zajmowanych stanowisk, pełnił również funkcję ministra ekonomii w rządze Adolfa Hitlera (1933-1945). Oznaczało to, że wojska w krajach okupowanych i na froncie mają wyżywić się same, bezlitośnie eksploatując podbite tereny. „Jeśli ktoś ma głodować, to nie powinien to być Niemiec, tylko ktoś inny”. „Jest mi obojętne, że ludzie przewracają się tam (na terenach okupowanych) z głodu. Niech się przewracają, byle tylko z głodu nie przewracał się żaden Niemiec”. Wtórował mu naczelny kwatermistrz armii Eduard Wagner: „Armia powinna żywić się kosztem kraju, w którym przebywa, aby tym samym oszczędzić kraj ojczysty”.
Jeszcze przed wybuchem wojny „rząd niemiecki zamienił finanse publiczne w weksel, który miał pokrycie tylko w łupie zdobytym w nadchodzącej wojnie rabunkowej” (Götz Aly). Rabunek był zaplanowaną, powszechną i tolerowaną normą w krajach podbitych i okupowanych.
Kto w Polsce dzisiaj pamięta, że za okupację niemiecką i terror musieliśmy Niemcom… zapłacić? Götz Aly pisze, że Generalna Gubernia (część terytorium Polski pod administracją niemiecką, nie włączona do Rzeszy) „nie była oficjalnie okupowana, lecz znajdowała się „pod ochroną militarną” i musiała za to słono płacić – nazywało się to „daniną na rzecz obrony” (Wehrbeitrag). W 1941 roku zapłacono Niemcom – 0,5 mld zł, w 1942 – 1,3 mld zł, a w 1943 – 3 mld zł. Dodatkowo Wehrmacht wystawiał Generalnej Guberni rokrocznie rachunki za swą służbę i utrzymanie stacjonujących żołnierzy, np. w 1942 roku zapłacono 100 mln zł za 400 tysięcy żołnierzy, których w rzeczywistości było… 80 tysięcy. „Armia wykorzystywała te pięciokrotnie zawyżone wpływy do pokrycia swych potrzeb w zakresie artykułów spożywczych i innych towarów, czego konsekwencją było to, iż miejscowa ludność cierpiała na brak zboża, ziemniaków, mięsa…” – pisze Götz Aly.
Trudno wymienić wszystkie metody grabieży, pomysłowość Niemców była tutaj niewyczerpana. Bank emisyjny w Polsce musiał każdy gram złota oddać bankowi Rzeszy. To samo dotyczyło wszelkich dewiz. Niemcy nie płaciły w praktyce za dostarczane do Rzeszy surowce i towary, a obciążenia podatkowe i opłaty rosły w zastraszającym tempie. Robotnicy przymusowi w Rzeszy, niezależnie od swych niewolniczych zarobów, bez własnej wiedzy byli obdzierani ze składek na fundusz rentowy i ubezpieczenia. Profesor Aly ocenił, że na samych robotach przymusowych Niemcy zarobiły równowartość 130 miliardów euro.
W styczniu 1943 roku minister finansów Rzeszy zażądał, „aby dwie trzecie budżetu Generalnego Gubernatorstwa przekazane zostało na potrzeby Rzeszy” jako składka na pokrycie kosztów… obrony narodowej (Wehrkostenbeitrag). Kiedy wiosną 1944 roku na skutek bombardowań Niemiec przenoszono część fabryk zbrojeniowych na teren okupowanej Polski, wszystkie wydatki związane z budową i produkcją miały być pokryte przez Generalne Gubernatorstwo.
Latem 1942 roku sekretarz stanu w ministerstwie rolnictwa Herbert Backe ustalił wysokość obowiązkowych dostaw zboża i mięsa przez głodujące Generalne Gubernatorstwo. Drakońska propozycja wywołała protesty nawet Niemców z administracji GG. Backe miał na nie odpowiedź: „W Generalnym Gubernatorstwie żyje nadal 3,5 mln Żydów. Jeszcze w tym roku Polska zostanie z nich oczyszczona”.
Niemiecki historyk Christian Gerlach, profesor Uniwersytetu w szwajcarskim Bernie, uważa, że konieczność wyżywienia ludności niemieckiej przyspieszyła wymordowanie europejskich Żydów. Stawia tezę, że skazanie na śmierć milionów ludzi podbitych krajów wynikało z potrzeby utrzymania bilansu żywnościowego w Rzeszy i wyżywienia armii poza nią.
Przywódcy III Rzeszy nie mniej niż wrogów zewnętrznych, obawiali się własnego społeczeństwa i tak zwanego frontu wewnętrznego (Heimatfront), ojczyźnianego. Nie chcieli powtórzenia sytuacji z pierwszej wojny światowej, którą przegrali nie tyle na frontach zewnętrznych, co wewnątrz własnego państwa. Wojska niemieckie dostały „nóż w plecy”, jak mówiono po pierwszej wojnie.
Podczas całej pierwszej wojny (1914-1918) poziom życia w Niemczech obniżył się o 65%. Większa część społeczeństwa znalazła się na granicy egzystencjalnego minimum. Przyszedł głód, choroby, zamieszki, rewolta wewnętrzna. Tymczasem podczas II wojny światowej (1939-1945) społeczeństwo utrzymało, a nawet polepszyło poziom życia, pomimo racjonowania żywności. Stało się to możliwe dzięki niespotykanej w dziejach skali rabunku, grabieży, wywłaszczania oraz eksterminacji ludności w Polsce i okupowanych krajach.
„Przyślijcie wszystkie pieniądze jakie macie” – pisali niemieccy żołnierze do swoich rodzin w Rzeszy. Racjonowanie żywności i towarów sprawiło, że siła nabywcza pieniądza była tam niewielka. Za to w Generalnym Gubernatorstwie można było kupować żywność za bezcen, dzięki dokonanej przez Niemców dewaluacji złotówki w stosunku do waluty niemieckiej i sztucznemu zaniżeniu jej wartości. Żołnierze dokarmiali swoje rodziny przysyłając miliony paczek. Ich żony wysyłały na front całe listy życzeń towarów, które należy im dostarczyć. Prof. Götz Aly zauważa, że po wybuchu wojny rodziny niemieckich żołnierzy dysponowały nierzadko dochodami większymi niż w okresie pokoju.
Poparcie społeczeństwa niemieckiego dla hitleryzmu i wojny miało swoje mocne podstawy w korzyściach jakie dawały rabunki, kradzieże i grabieże. Urlopy żołnierskie, udzielane według ściśle przestrzeganych harmonogramów, służyły w większym stopniu zaopatrzeniu rodzin w Rzeszy niż wypoczynkowi. Podczas narady u Adolfa Hitlera w Wilczym Szańcu w lipcu 1942 roku zanotowano słowa: „Patrz na urlopowicza jako na idealny i najprostszy środek transportu i daj mu tyle jedzenia dla jego bliskich, ile tylko może unieść”. „Żołnierze stali się uzbrojonymi handlarzami masłem” – pisze Götz Aly.
Nowe powojenne Niemcy jako „państwo dobrobytu” budowano w dużej mierze na wojennych rabunkach i łupach. W kwietniu 1945 roku brytyjski oficer Julius Posener znalazł się w Kolonii. „Ludzie wyglądali dobrze – zaróżowione twarze, weseli, zadbani i całkiem nieźle ubrani” – napisał. „System ekonomiczny, który do samego końca podtrzymywano dzięki milionom obcych rak i poprzez rabunek całego kontynentu, dał właśnie tutaj swoje efekty”.
Tadeusz ROGOWSKI
Literatura:
1. Götz Aly, „Hitlers Volksstaat”. Fischer Verlag Gmbh, Frankfurt am Main 2005. (Polskie tłumaczenie: Wojciech Łygaś, „Państwo Hitlera”, Finna, Gdańsk 2006).
2. Christian Gerlach, „Krieg, Ernährung, Volkermord: Forschungen zur Deutschen Vernichtungspolitik im Zweiten Weltkrieg”. Hamburger Edition, Hamburg 1998.
3. Christian Packheiser, „Heimaturlaub”. Wallstein Verlag, Göttingen 2020.
Opublikowano: 10 października 2020