Animo et fideWiara

Ks. Karol Lampert – błogosławiony ze Szczecina

13 listopada 1944 roku trzej duchowni katoliccy: ks. Karl Lampert, ks. Herbert Simoleit, o. Fridrich Lorenz – zostają wyprowadzeni ze swoich cel więzienia Roter Ochse w Halle. Przed chwilą każdy napisał krótki list pożegnalny do swych bliskich. Strażnicy prowadzą skazańców krętymi korytarzami na miejsce kaźni. Wchodzą pojedynczo do sali straceń i kładą głowę pod ostrzem gilotyny ustawionej w rogu ponurej sali.

Jeden ze straconych tego dnia – ks. Karol Lampert – zostaje 67 lat później, w rocznicę śmierci, ogłoszony błogosławionym. Wszyscy trzej związani byli z jedyną wówczas parafią katolicką Jana Chrzciciela w Szczecinie. Wszyscy byli ofiarami akcji Gestapo nazwanej „Fall Stettin”, oficjalnie antyszpiegowskiej, w rzeczywistości antykatolickiej. I wszyscy też, upomnieli się o sprawiedliwość i godność człowieka w samym sercu najbardziej złowieszczego, nieludzkiego i oszalałego z nienawiści systemu. Nie zawahali się dać chrześcijańskiego świadectwa z własnego życia, upominając się o najsłabszych, prześladowanych, niewolników uznanych za podludzi – Polaków, Żydów, robotników przymusowych innych narodowości.

Ksiądz Lampert nie pochodził z Pomorza, był Austriakiem i Tyrolczykiem, którego zesłano do silnie zmilitaryzowanego rejonu Niemiec, strzeżonego przez Gestapo i inne tajne służby III Rzeszy. Szczecin był ośrodkiem przemysłu stoczniowego, pracującego na potrzeby wojenne, Świnoujście dużą morską bazą wojenną, niemal każde miasto na Pomorzu było garnizonem wojskowym. Najważniejsza jednak tajemnica III Rzeszy skrywała się pod nazwą Peenemünde na wyspie Uznam. Tutaj mieścił się supertajny ośrodek badań nad nowymi broniami, między innymi rakietami V-1 i V-2. Tutaj prowadził swoje prace słynny Wernher von Braun, oficer SS, późniejszy twórca amerykańskiego programu kosmicznego. Ks. Karol Lampert, z opinią przeciwnika reżimu, który zaliczył już pobyt w więzieniach i obozach koncentracyjnych, niemal od razu trafił pod obserwację Gestapo, obejmującą kontrolę dyskusji, korespondencji, rozmów telefonicznych.

Choć brakuje informacji o pobycie ks. Lamperta w Koszalinie, można przyjąć z pewnym prawdopodobieństwem, że jego kapłańska gorliwość, przywiodła go również tutaj. Koszalin był stolicą dużego okręgu administracyjnego – rejencji, ale przede wszystkim od 1930 roku należał do tej samej co Szczecin diecezji berlińskiej. Miasto było też stolicą jednego z pięciu katolickich archiprezbiteratów na Pomorzu Zachodnim, obejmującego bardzo duży teren z miastami Białogard, Szczecinek i Słupsk.

Zacznijmy jednak od początku. Karol Lampert urodził się 9 stycznia 1894 r. w miasteczku Göfis, jako najmłodsze z siedmiorga dzieci gospodarza z Tyrolu, regionu w Alpach, podzielonego po I wojnie światowej między Austrię i Włochy. Wcześnie stracił ojca, kształcić mógł się dzięki finansowemu wsparciu swego wuja. Maturę zdał w 1914 roku, a więc pierwszym roku I wojny światowej. Jesienią tego samego roku wstąpił do seminarium duchownego w Brixen i w tutejszej katedrze, w 1918 – ostatnim roku wojny – przyjął święcenia kapłańskie. Był świadkiem rozpadu monarchii austriackiej, podziału diecezji Brixen na część należącą do Austrii oraz do Włoch. Samo miasto Brixen zostało po stronie Włoch, a jego rodzinne Göfis – w Austrii. Pracował jako kapłan w Dornbirn, dziś położonym w najbardziej wysuniętym na zachód rejonie Austrii, niemal u zbiegu granicy tego kraju ze Szwajcarią i Niemcami, blisko Jeziora Bodeńskiego. W 1930 roku, dzięki finansowemu wsparciu biskupa Zygmunta Waitza, w tym czasie administratora apostolskiego z Innsbrucku-Feldkirch, został wysłany na studia do Rzymu.

Warto kilka zdań poświęcić biskupowi Zygmuntowi Weitzowi, którego poglądy miały prawdopodobnie duży wpływ na młodego księdza Lamperta. Od początku swego kapłaństwa wykazywał zainteresowanie zagadnieniami chrześcijańsko-społecznymi. Po rozpadzie monarchii austriackiej starał się ocalić jedność Tyrolu, a kiedy to stało się niemożliwe, przynajmniej uchronić przed podziałem swoją diecezję Brixen, co również się nie powiodło. Zasłynął z wydanego w 1925 roku listu pasterskiego „Nauczanie i instrukcje biskupów austriackich w kwestiach społecznych naszych czasów” (Lehren und Weisungen der österreichischen Bischöfe über soziale Fragen der Gegenwart). Według dzisiejszych opinii, ten pionierski list, miał duży wpływ i poprzedził słynną encyklikę społeczną papieża Piusa XI „Quadragesimo anno” ogłoszoną w 1931 roku. Potępiał w nim zarówno socjalizm jak i wybujały kapitalizm, głosząc korporacjonizm, zakładający wspólnotę interesów pracowników i właścicieli oraz potrzebę wspólnego dążenia do sukcesu. Znany był z silnego zaangażowania na rzecz biednych i bezrobotnych. Miał negatywne nastawienie do narodowego socjalizmu. Ostatnie swoje kazanie, już jako arcybiskup, wygłosił w katedrze w Salzburgu w 1941 roku, w święto Chrystusa Króla, obchodzone wówczas w ostatnią niedzielę października. Potępił nazizm, ale cztery dni później zmarł nagle w wieku 78 lat, po odprawieniu porannej mszy świętej. Opowiadano później w Salzburgu, że Gestapo wlało truciznę do wina mszalnego, żeby „uciszyć” kapłana na zawsze.

Ten właśnie biskup Zygmunt Weitz wysłał młodego ks. Karola Lamperta na studia do Rzymu, do kolegium Teutonico di Santa Maria dell’Anima, kształcącego znawców prawa kanonicznego. Tutaj obronił doktorat i został sekretarzem Roty Rzymskiej, najwyższego sądu apelacyjnego wobec wyroków biskupich. W 1935 roku wrócił do Innsbrucka, by na prośbę biskupa Weitza rozpocząć tworzenie kościelnego sądu biskupiego. Był brany pod uwagę, jako ewentualny przyszły biskup Innsbrucka. Od 1935 był wikariuszem biskupim w Innsbrucku, a 15 stycznia 1939 otrzymał godność prowikarego, czyli wikariusza generalnego. W praktyce więc, został zastępcą biskupa – wtedy był już nim Paul Rusch – administratora apostolskiego Innsbruck-Feldkirch (austriacka część diecezji Brixen).

Kłopoty z hitlerowcami zaczęły się niemal od początku ich panowania w Austrii, zajętej w wyniku Anschlussu. Hitlerowski gauleiter Tyrolu, Franz Hofer, prowadził ostry kurs antykościelny. Jeszcze w 1938 roku zamknął jezuickie seminarium teologiczne Canisianum w Innsbrucku, a na początku 1940 roku klasztor sióstr od Wieczystej Adoracji (Zgromadzenie Sióstr Wieczystej Adoracji Najświętszego Sakramentu). Zakonnice w charakterystycznych białych habitach i czerwonych szkaplerzach, sprzeciwiły się jednak zarządzeniu, a ks. Lampert wystosował list protestacyjny do Gestapo. Wtedy właśnie, trafił po raz pierwszy do policyjnego więzienia w Innsbrucku, z którego został zwolniony po dziesięciu dniach.

23 marca 1940 Radio Watykańskie nadaje audycję w języku niemieckim, w której przedstawia prześladowania Kościoła przez reżim hitlerowski w diecezji Innsbruck. Gestapo jest przekonane, że odpowiedzialnym za przekazanie informacji nuncjaturze apostolskiej jest ks. Lampert. Przyszły błogosławiony po raz drugi trafia do więzienia, tym razem na dwa tygodnie.

Następny konflikt z hitlerowcami niesie już za sobą znacznie poważniejsze konsekwencje. Ks. Otto Neururer, proboszcz parafii Götzens koło Innsbrucku, to inny męczennik i błogosławiony austriacki, którego w 1996 roku beatyfikował papież Jan Paweł II. Za sprzeciw wobec narodowego socjalizmu został osadzony w obozie koncentracyjnym w Buchenwaldzie, gdzie powieszony przez załogę obozu głową w dół za próbę udzielenia chrztu jednemu ze współwięźniów, zmarł po 34-godzinnych męczarniach. Według niektórych wersji, więzień proszący o chrzest był prowokatorem, z czego zdawał sobie sprawę ks. Neururer, zwyciężyło jednak poczucie kapłańskiego obowiązku. Hitlerowcy przekazali urnę z prochami księdza, nakazując anonimowy pochówek. Ks. Lampert napisał jednak w gazecie kościelnej nekrolog. W treści, nawiązał w sposób aluzyjny do męczeńskiej śmierci kapłana, wskazując miejsce męczeństwa – obóz koncentracyjny oraz dodając uwagę „nigdy nie zapomnimy, jak on zmarł”. Na reakcję hitlerowców nie trzeba było długo czekać. Uznany za „najniebezpieczniejszego człowieka wśród duchownych”, aresztowany w lipcu 1940 roku, spędził rok w dwóch obozach koncentracyjnych w Dachau i Sachsenhausen-Oranienburg koło Berlina (w tym obozie zamordowano w 1944 generała Stefana Grota-Roweckiego).

W Sachsenhausen przydzielono go do kompanii karnej, do ciężkich prac fizycznych. Na jego ubraniu obozowym umieszczono czerwony trójkąt, który oznaczał więźnia politycznego. Po trzech miesiącach, w grudniu 1940 został przewieziony do obozu koncentracyjnego w Dachau, gdzie pozostał osiem miesięcy. W tym samym obozie przebywali późniejsi polscy biskupi Pomorza – od 1939 roku kleryk Kazimierz Majdański, późniejszy biskup diecezji szczecińsko-kamieńskiej, poddawany w Dachau eksperymentom pseudomedycznym, a od 1942 ks. Ignacy Jeż, pierwszy biskup diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. Według świadectw z tego okresu, ks. Lampert, w warunkach upokorzeń, wyzwisk, bicia, wycieńczenia głodem i ciężką pracą, przyjmował męczeństwo z pełną świadomością. Więzień, który znał ks. Lamperta sprzed wojny i zdołał przeżyć obóz, wspominał przypadkowe spotkanie z kapłanem. Miał wtedy szepnąć do niego: „Martyres sumus” (Jesteśmy męczennikami), na co ks. Lampert odpowiedział: „In nomine Christi pro Ecclesiae” (W imię Chrystusa dla Kościoła). Po interwencjach zwolniony 1 sierpnia 1941 roku, jednak bez prawa powrotu do swojej diecezji.

Według niektórych wersji ks. Karol Lampert skorzystał z zaproszenia biskupa Berlina, Konrada von Preysinga, niemieckiego arystokraty, zdecydowanego przeciwnika reżimu hitlerowskiego. Reżim nie ryzykował otwartego konfliktu z biskupem, licząc się z jego wielką popularnością w społeczeństwie. 16 sierpnia 1941 r. przyjechał do Szczecina, został kapelanem szpitala św. Karola Boromeusza, pracował też w szpitalach w Świnoujściu i Parchim. Zamieszkał w fundacji sióstr boromeuszek (Carolusstift). Blisko współpracował z parafią św. Jana Chrzciela, pomagał także w innych parafiach na terenie Pomorza i Meklemburgii. Docierał do Greifswaldu, Wolgast, Borzysławca pod Goleniowem, Zinnowitz na wyspie Uznam. Jako „element wywrotowy”, który już wcześniej zdążył narazić się reżimowi hitlerowskiemu, musiał mieć świadomość, że będzie obserwowany. Jeszcze w Innsbrucku, gauleiter Franz Hofer miał powiedzieć: „Lampert muss verschwinden… sein Kopf muss fallen…” („Lampert musi zniknąć… jego głowa musi spaść…”). A jednak nie zrezygnował z krytycznej postawy wobec hitleryzmu.

Akcja „Fall Stettin” („Przypadek Szczecin”), wbrew swojej nazwie, była dobrze przygotowana i nosiła wszelkie cechy prowokacji. Wśród osób zgromadzonych wokół ks. Lamperta, znalazł się Franz Pissaritsch, Austriak z Karyntii, używający pseudonimu „inżynier Georg Hagen” (pod tym nazwiskiem zeznawał nawet w procesie sądowym przeciwko ks. Lampertowi). Według jednych źródeł był konfidentem Gestapo, kandydatem do Waffen SS, według innych asystentem kryminalnym. Lista zarzutów postawionych ks. Lampertowi była długa: rozpowszechnianie informacji na temat deportacji Żydów i zabijania pacjentów w szpitalach psychiatrycznych, słuchanie audycji zagranicznych, udzielanie pomocy robotnikom przymusowym, w tym Polakom. Po długich przesłuchaniach w więzieniu w Szczecinie, podczas których był maltretowany i ciężko pobity, prokurator postanowił oddać duchownego pod sąd wojenny. Z wynikami śledztwa podobno osobiście zapoznali się Himmler i Kaltenbrunner.

20 grudnia 1943 roku Najwyższy Sąd Wojenny w Halle wydał pierwszy wyrok śmierć, jednak na skutek wewnętrznych sporów, wykonanie kary odłożono. W styczniu 1944 roku sprawę przekazano sądowi wojennemu w Torgau, tam też przewieziono ks. Lamperta wraz z dwoma oskarżonymi duchownymi. Tutaj spędził siedem miesięcy w więziennej izolatce. Wyrok śmierci wydano ponownie 28 czerwca 1944, jednak w nocy przed jego ogłoszeniem, popełnił samobójstwo sędzia sztabu generalnego (Generalstabsrichter) Werner Lueben. Miał podobno oświadczyć: „W tym przypadku nie chodzi o 'zbrodniarzy’ ani o 'elementy antyspołeczne’. Ich jedyną tragedią jest to, że są katolickimi księżmi!”. 20 lipca 1944 roku doszło do zamachu pułkownika Clausa von Stauffenberga na Adolfa Hitlera. Od tej chwili hitlerowska machina śmierci uległa przyspieszeniu. Wyrok na kapłanów został ostatecznie zatwierdzony 8 września 1944 roku. W nocy z 12 na 13 listopada ponownie przewieziono skazańców do więzienia w Halle. Jeszcze tego samego dnia, 13 grudnia 1944 roku o godzinie 16.00 wykonano egzekucję przez ścięcie. Ks. Karol Lampert zdołał jeszcze wypowiedzieć słowa: „Jezus-Maryja…!”.

Ks. Karol Lampert z pełną świadomością przyjął palmę męczeństwa. Przed śmiercią modlił się także za swoich wrogów. Podczas przesłuchań, zapytano go, którą księgę ceni bardziej, Ewangelię czy „Mein Kampf” Adolfa Hitlera. Ksiądz odpowiedział: „Ewangelia jest Słowem Boga i głosi miłość; książka Hitlera jest dziełem człowieka i głosi tylko nienawiść”. W liście, napisanym przed egzekucją, żegnał się z rodziną. Pisał do brata: „Do zobaczenia w niebiańskim Domu Ojca. Jestem ubogi, nie mogę Tobie nic podarować jak tylko moją serdeczną braterską miłość, która przejdzie poprzez grób, bo miłość nie umrze, a ja zanoszę ją do źródła wszelkiej miłości, do Boga … Teraz będę naprawdę szczęśliwy i radosny! Ja teraz muszę iść do Ciebie, Ojcze na niebie, do umiłowanego Jezusa, umiłowanej Matki Bożej, do wszystkich naszych kochanych krewnych, przyjaciół i sąsiadów … Jestem szczęśliwy, że wreszcie idzie koniec wszystkich cierpień…”. Potem przyjął komunię świętą. Tuż przed godz. 16, przed wyprowadzeniem z celi, dopisał: „Woła mnie Bóg…”.

Urna z jego doczesnymi szczątkami została złożona na cmentarzu przy kościele pw. Św. Gertrudy w Halle. Po czterech latach, 14 listopada 1948 roku przeniesiono ją uroczyście do Göfis, rodzinnej miejscowości kapłana męczennika, gdzie umieszczono ja tuż przy wejściu do starego kościoła parafialnego.

13 listopada 2011 podczas uroczystej Mszy Świętej w Dornbirn (Austria), miejscu swego proboszczowania, ks. Karol Lampert został beatyfikowany przez wysłannika papieskiego kardynała Angelo Amato. Tego samego dnia, po modlitwie Anioł Pański, papież Benedykt XVI przypomniał postać ks. Karola Lamperta. „W ciemnych czasach narodowego socjalizmu ks. Lampert zrozumiał znaczenie słów świętego Pawła: 'Nie jesteśmy synami nocy ani ciemności’. Podczas jednego z przesłuchań, które dawało mu nadzieję uwolnienia, wyznał z przekonaniem: 'Kocham mój Kościół. Pozostanę wierny mojemu Kościołowi i kapłaństwu. Pragnę wytrwać przy Chrystusie i miłować Jego Kościół'”.

Ks. Karol Lampert własnym życiem potwierdził to, co dziś jest przyjmowane niechętnie – obowiązek solidarności z najsłabszymi i ofiarami prześladowań. Przypieczętował swoim męczeństwem prawo Kościoła do głoszenia praw społecznych i zajmowania odważnego stanowiska wszędzie tam, gdzie panuje niesprawiedliwość.

Tadeusz ROGOWSKI

 

Zdjęcie 1. Msza beatyfikacyjna w kościele parafialnym św. Marcina w Dornbirn (Źródło/Quelle: Kurier.at)

Zdjęcie 2. Ks. Karol Lampert (1894-1944)

Albert EINSTEIN: „Jedynie Kościół zagrodził drogę hitlerowskim kampaniom zdławienia prawdy. Nigdy przedtem nie interesowałem się Kościołem, lecz dziś budzi on we mnie zachwyt i uczucie przyjaźni. Jedynie Kościół bowiem miał odwagę i upór, by bronić prawdy i wolności moralnej. Muszę wyznać, że to, czym kiedyś pogardzałem, dziś wychwalam bezwarunkowo…”

2 komentarze do “Ks. Karol Lampert – błogosławiony ze Szczecina

  • Piękny przykład męczennika, Austriaka, ale obywatela III Rzeszy. Heroizm w obronie prawdziwego człowieczeństwa, obrona najsłabszych i prześladowanych, jakże rzadka dziś postawa wśród katolików. Dla Polaków dodatkowo lekcja historii, że wśród Niemców, a nawet żołnierzy Wehrmachtu (inny męczennik ks. Lorenz był kapelanem i chodził w mundurze Wehrmachtu) byli ludzie, którzy przeciwstawili się systemowi zła i stanęli po stronie ofiar, płacąc za to cenę najwyższą.

    Dziękujemy Ci Ojcze Święty za jeszcze jednego błogosławionego Kościoła, za piękny przykład prawdziwie chrześcijańskiej postawy.

    Więcej o trzech męczennikach na naszym forum:

    http://koszalin7.pl/forum/viewtopic.php?f=37&t=98

    Odpowiedz

Skomentuj Flavi Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.