Zrozumieć politykę – część druga
Obiecałem przedstawić cztery ważne powody, dla których należy wprowadzić w Polsce jednomandatowe okręgi wyborcze (JOW) w wyborach do Sejmu. Muszę jednak odłożyć na dwa tygodnie ten temat, gdyż życie zmusza do bezzwłocznej reakcji. Otóż 1 grudnia 2012 r. w Poznaniu odbył się II Zjazd Zmielonych, który obejrzałem w sieci, dzięki stronie zmieleni.pl. Wystąpienia gości, prezydenta Poznania Lecha Grobelnego i senatora Jarosława Obrębskiego wymagają jednak natychmiastowego dementi.
Pierwszy stwierdził, że system wyborów w (JOW) ma „również swoje wady”, do których zaliczył dwupartyjność polityczną. To prawda, JOW do takiego dwupartyjnego systemu doprowadza, ale czy to jest wada? Wręcz przeciwnie, to jest konsekwencja, wynikająca z mechanizmu konkurencji o ten jeden mandat. Pojawia się zdecydowana przewaga posłów związanych z dwoma ugrupowaniami. Jedno z nich uzyskuje przewagę w parlamencie i bez zgniłych koalicji powołuje samodzielnie rząd. To służy podnoszeniu na wyższy poziom jakość i sprawność podejmowanych decyzji, nie mówiąc już o zwykłej odpowiedzialności. Ani Brytyjczycy, ani Amerykanie stosujący JOW nie uważają tego za wadę. Dzięki jednopartyjnym i długoterminowym rządom państwo staje się silniejsze, a „oddech” przegranych (opozycji) wręcz przymusza rządzących do lepszego sprawowania publicznych funkcji. Zyskują na tym zarówno obywatele, jak i całe państwo, czyli jest to ewidentna zaleta.
Jako ciekawostkę, prezydent Poznania przedstawił symulację, z której wynikało, że gdyby było JOW, to PO miałoby w Poznaniu 75% radnych. To zwykła demagogia. Nie da się tego zbadać z metodologiczną poprawnością. Wynik wyborów w JOW jest największą niewiadomą, a już szczególnie wynik partyjny, który powstaje z sumy zwycięstw i porażek personalnych w JOW. To jest siła, a nie słabość demokracji. Dla polityka, będzie oczywiście wadą, bo on chciałby już przed wyborami wiedzieć czy wygra. W obecnym polskim systemie wyborczym, rzeczywiście, z 85 procentową pewnością może to przewidzieć. W JOW nie, gdyż kandydat musi na zwycięstwo zapracować całą swoją działalnością, a i tak wszystko będzie w rękach wyborców. To zaleta, przede wszystkim dla wyborców, którzy w JOW stają się autentycznym podmiotem wyborów.
Drugi z gości, zauważył jako wadę to, że JOW „tnie po skrzydłach” małe ugrupowania. Tak to prawda, ale to jest właśnie wielka wartość pozytywna. JOW likwidują u władzy, na drodze demokratycznych wyborów, skrajności typu faszyzm czy komunizm i wszelkich demagogicznych oszołomów. W Wielkiej Brytanii już na poziomie gimnazjum naucza się, że gdyby w latach 30. XX wieku w Niemczech były JOW, żaden Hitler do władzy by nie doszedł. Dalej usłyszałem, że w JOW „część ludzi może nie mieć reprezentacji” (!). Zupełnie jakbym słyszał polskich politologów. Kto nie będzie miał w JOW reprezentacji, Panie Senatorze, obywatele w okręgu wyborczym, czy partie? Partie mogą i nie mieć reprezentanta, jeżeli ich kandydat przegra. Otóż gwarantuję Panu, że ludzie będą mieli reprezentanta. Będzie nim wybrany przez nich poseł, ten który dostanie najwięcej głosów. Pan, Panie Senatorze jest wybranym właśnie w JOW. Czy uważa Pan, że część ludzi w Pana okręgu nie jest przez Pana reprezentowana? To jakiś nonsens, a do tego jeszcze publicznie głoszony. Nie będę się znęcał nad Panem i nie każę mu wyjaśniać, co miał na myśli mówiąc, że „rasowi politycy są teraz w Sejmie”. Rasowi…?
Chyba jednak w tym miejscu warto przejść do elementarza systemów wyborczych, którego przypomnienie przyda się nie tylko obu panom. Otóż wybory w systemie tzw. proporcjonalnym (nasze obecne) i większościowym w JOW (np. w Wielkiej Brytanii) realizują dwa całkowicie różne i nieprzystające do siebie zadania:
- System tzw. proporcjonalny to wybieranie posłów, podsuniętych przez firmy, (nazywane partiami), które nie pochodzą z wyborów, tylko ze skrzyknięcia się grupy ludzi, a dalej już z wewnętrznego doboru, jak to się dzieje w każdej firmie. Ten mechanizm to demokracja partyjna (dotyczy partii), tak jak niegdyś demokracja szlachecka, obejmowała tylko szlachtę, a w Iranie demokracja muzułmańska, dotyczy wyznawców Mahometa, a nie wszystkich żyjących w państwie ludzi. Wybrani posłowie, zależą od swojej firmy (partii), bo to ona daje im polityczne życie. Ci ludzie z firmy (posłowie), głosami wyborców, są legitymizowani jako władza, która w Sejmie ustanawia prawa, dzieli pieniądze budżetowe i powołuje rząd dla całego kraju, nie tylko dla swoich firm. Takie firmy (partie) rządzą Polską, mimo iż nie istnieją w konstytucji jako organ władzy.
- System większościowy z JOW to wybieranie pojedynczego człowieka, który sam zgłasza się do wyborów, bez pośredników. Reprezentuje w Sejmie grupę ludzi mieszkających w obrębie okręgu. Nie partię, a ludzi o najprzeróżniejszych poglądach, preferencjach, kolorze skóry, wyznaniu, ect., ect. Wszystkich ludzi w okręgu. To demokracja obywatelska. Tak wybrany, zwykle jest zwolennikiem tej czy innej partii, ale w pierwszej kolejności reprezentuje wyborców a nie partie, bo jego wybór zależy tylko i wyłącznie od wyborców, którzy decydują bezpośrednio o jego być albo nie być w polityce. Ten system wyborczy tworzy partie jako wspólnoty idei, pomocne w ocenie kandydata podczas wyborów. Nikt polityka z partii wyrzucić nie może, bo nikt do takich partii nie przyjmuje. W systemie JOW partie nie są hierarchiczną strukturą funkcjonującą na podobieństwo firmy. To są wspólnoty idei.
Ruch Obywatelski na rzecz JOW opowiada się za tą drugą polityczną filozofią i dąży do jej urzeczywistnienia. Senator Obrębski powiedział: „Trzymam za was kciuki”. To miłe życzenia, aczkolwiek zastanawiające. Pan Senator, wprawdzie wybrany w JOW, mimo to nie czuje się wewnątrz Ruchu JOW.
W wolnym kraju, szanując wolność słowa, wolno wygłaszać różne opinie i sądy, nawet wyssane z palca. Gościnność Ruchu JOW i Zmielonych.pl w Poznaniu okazała się tak wielka, że „bezcenne myśli” gości postanowiono wpuścić do sieci, bez riposty, mimo iż mijały się z prawdą materialną. Zmarły 3 listopada, założyciel Ruchu JOW i największy autorytet JOW, profesor Jerzy Przystawa, gdyby żył, nigdy by takich fałszywych zdań nie pozostawił bez komentarza. Brakuje Cię, Panie Profesorze. Jak bardzo Cię brakuje. Teraz to widać najmocniej.
Mariusz Wis
Mariusz WIS jest prezesem Fundacji im. J. Madisona Centrum Rozwoju Demokracji – JOW. Publikuje m.in. na łamach „Rzeczpospolitej” oraz warszawskiej gazety „Południe”. Publikuje też na łamach tygodnika „Wyszkowiak”.