Pruski król w polskiej niewoli (Część 1)
Niestety w niewoli tylko symbolicznie i grubo po czasie, ale symbole też mają znaczenie, a historia, która jest „nauczycielką życia”, nigdy nie przemija bezpowrotnie. Pomnik pruskiego króla Fryderyka Wilhelma I, twórcy militarnej potęgi Prus, zaciekłego wroga Polski, ukryty przez Niemców w czasie II wojny światowej, został właśnie odkopany w Koszalinie. Stało się to dokładnie w trzechsetną rocznicę jego wzniesienia na środku koszalińskiego Rynku.
Dar mieszkańców?
Koszaliński pomnik przedstawiany jest często jako „dar wdzięcznych mieszkańców Koszalina” dla króla, za pomoc udzieloną miastu po wielkim pożarze. Jednak umieszczona na pomniku łacińska dedykacja przeczy tej opinii. Król „otrzymuje od Stanów Księstwa Pomorskiego na wieczną pamiątkę ten pomnik w podzięce za jego cnotę i majestat z polecenia Fryderyka Wilhelma von Grumbkow, ministra stanu i naczelnego dowódcy armii”. Niemiecki autor, Daniel Fahrbach, powtórzy już w XX wieku, że pomnik wzniesiono „na polecenie ministra stanu i wojny Friedricha Wilhelma von Grumbkowa”. Kronikarz Koszalina z XVIII wieku Wendland, świadek tamtych czasów, nie wspomina o jakimkolwiek akcie wdzięczności mieszkańców wobec króla.
Pomnik był przedsięwzięciem o charakterze urzędowym i państwowym, świadectwem serwilizmu panującego na dworze pruskim, bo tak należy ocenić stawianie pomnika żyjącemu królowi przez jego dworskie otoczenie. Jego głównym przesłaniem – wynikało to z umieszczonych wokół pomnika inskrypcji – była pochwała Prus i pruskiego militaryzmu, a także pokaz pruskiej pychy. Powstało bombastyczne dzieło o pretensjonalnej estetyce, nie stanowiące jednak wyjątku w sztuce tej epoki (klasycyzm barokowy). Franz Schwenkler, niemiecki historyk Koszalina z czasów RFN, którego stać na obiektywizm wobec pomnika, określa dzieło jako „pompatyczne” i zarazem „polityczne”. Monument przedstawia króla Prus upozowanego na cesarza rzymskiego, otoczonego czterema trofeami, chociaż Fryderyk Wilhelm I samodzielnie nie odniósł zwycięstwa w żadnej wojnie. Na jednej z tablic okalających pomnik ukazano rzymską bogini zwycięstwa Wiktorię, która przyozdabia głowę pruskiego władcy oraz wzlatującego ku słońcu pruskiego orła ze słowami motta królewskiego, które zaprzecza jego rzekomej skromności, a brzmi: „Nec soli cedit„, co znaczy „Nie ustępuje nawet słońcu”. Te same symbole widniały na sztandarach armii pruskiej.
Pożar miasta był ledwie pretekstem dla postawienia pomnika. Jedna z pomnikowych tablic przedstawiała mieszkańców w postawie błagalnej przed majestatem królewskim. Mieszczanie pod rządami brandenbursko-pruskimi nie posiadali mocy sprawczej, nawet gdyby chcieli okazywać „wdzięczność”, ponieważ nie byli już obywatelami. Władca z koszalińskiego pomnika oraz jego poprzednicy, już na początku swoich rządów na Pomorzu, rozprawili się z autonomią polityczną miast. W 1714 roku król wydał „Regulację Rady” (Rathäuslisches Regiment), która przenosiła prawo ustalania budżetu miasta z rady miejskiej na króla. Finansami miasta zajęli się urzędnicy królewscy i komisarze podatkowi. Duch samorządności miejskiej i odpowiedzialności obywatelskiej opuścił Koszalin. Dobrze symbolizuje to los ratusza, kiedyś stojącego na środku Rynku, który musiał ustąpić miejsca pomnikowi króla. W Koszalinie, tak jak w całych Prusach, nastały czasy scentralizowanej administracji i absolutystycznego biurokratyzmu. W miejsce wywodzącej się ze średniowiecza kultury cnót obywatelskich i cywilnej odwagi, nadeszła kultura posłuszeństwa, uległości i pruskiego drylu wojskowego.
Problematyczna jest też rzekoma hojność króla okazana mieszkańcom. Dwuletnie zwolnienie podatkowe należy uznać za skromny gest; w Europie, m.in. w Polsce wolnizna po pożarze miasta była stosowana zawsze i dotyczyła dłuższego okresu. Gotówki pruski władca wypłacił 4000 talarów pochodzących z akcyzy (podatek pośredni), plus oddzielnie ok. 400 talarów dla sukienników i tkaczy, pracujących głównie na rzecz armii. Było to niewiele więcej od kwoty jaką skarb pruski przeznaczył na budowę pomnika króla w Koszalinie, traktowaną jako inwestycja… komunalna, sprytnie połączona z budową wodociągu dla miasta. Wydano wówczas 2862 talary, w tym 400 talarów z kasy miejskiej. W rzeczywistości realna pomoc dla pogorzelców przyszła w formie pożyczek i materiałów budowlanych pochodzących z domeny królewskiej, głównie drewna i wapna, a także nowych cegielni. Schwenkler wspomina o nisko oprocentowanych pożyczkach udzielanych na dłuższy okres, z których część mogła być nawet bezzwrotna, co zależało zapewne od pozycji jaką obdarowany odgrywał w państwie pruskim. Według Wendlanda, miasto otrzymało z zewnątrz, prawdopodobnie z innych miast pomorskich, łącznie 10 000 talarów pomocy w formie pożyczek. Król zobowiązał się jedynie do spłaty przez 13 lat odsetek od tej kwoty. W sumie i tak wszystkie pieniądze należały do niego, a nie do pozbawionych samorządu mieszkańców.
Von Grumbkow vel Grąbek
Zrozumienie przyczyn powstania pomnika wymaga poznania jednego nazwiska, niezwykle ważnego dla Prus i Koszalina, które brzmiało: Friedrich Wilhelm von Grumbkow. To on zlecił budowę pomnika króla i to on był jego najbliższym doradcą. W jego osobie należy szukać klucza do zrozumienia ówczesnych wydarzeń. Uchodził za jednego z najpotężniejszych ludzi w państwie pruskim i był zarazem najważniejszą osobą w Koszalinie. Był ministrem wojny, tajnym radcą i marszałkiem, później nawet pierwszym ministrem Prus (odpowiednik współczesnego premiera), prawą ręką króla w dziele militaryzacji Prus. Reformował armię w celu jej powiększenia oraz system podatkowy w celu utrzymania armii (80% wydatków państwa). U boku króla był jedną z najbardziej zaufanych osób, według niektórych opinii jego prawą ręką. Był też wysokim dowódcą, weteranem wojen i bitew, min. bitwy pod Malplaquet (1709) podczas wojny o sukcesję hiszpańską. Podczas kampanii pomorskiej 1715-1716 podstępem zdobył obsadzony szwedzką załogą Szczecin, a w czasie oblężenia Stralsundu został ranny. Darzony zaufaniem przez żołnierzy, jako szef stacjonującego w Koszalinie regimentu (pułku) noszącego jego imię (numeracji jednostek jeszcze nie było), nie mógł pozostawać obojętny na ich los. Szef pułku (Regimentschef) to pojęcie dzisiaj zapomniane, ale wówczas oznaczało właściciela, zarządcę i patrona w jednej osobie, niekoniecznie zaś dowódcę, którym mógł być zawodowy pułkownik.
Grumbkow to stara pomorska rodzina rycerska (szlachecka) Grąbek-Grąbkowskich, wzmiankowana już w XIII wieku, która z czasem uległa zniemczeniu, jak wiele innych rodów pomorskich. Ich gniazdo rodowe znajdowało się w Grąbkowie (przed wojną Grumbkow, obecnie powiat Słupsk, gmina Potęgowo). Przedstawiciele rodu od XVII do połowy XVIII wieku wnieśli ogromny wkład w budowę absolutystyczno-militarnego państwa brandenbursko-pruskiego i mieli spory udział w uczynienie Prus potęgą europejską. I vice versa, pruscy władcy bardzo cenili udział szlachty pomorskiej w budowie państwa, a Fryderyk Wilhelm I mówił o nich, że są „lojalni jak złoto”. Grumbkow miał liczne rodzinne koneksje na całym Pomorzu, m.in. jego zięciem i następcą był Heinrich Graf von Podewils, którego miejsce urodzenia – zamek Krąg koło Polanowa, pięknie położony między dwoma jeziorami, można oglądać do dzisiaj, a nawet przenocować w funkcjonującym tutaj hotelu.
Równie ciekawe jest to, że dyspozycje i polecenia dotyczące koszalińskiego pomnika składał Grumbkow na ręce… swego rodzonego młodszego brata Philippa Otto von Grumbkow, który był kanclerzem i nadprezydentem prowincji Pomorze, ale także – na rozkaz króla – współdecydował o kierunkach odbudowy, czy raczej przebudowy Koszalina po pożarze. Jeszcze ciekawsze jest to, że Philipp Otto w młodości piętnaście lat służył w polskiej armii (1697–1712), gdzie doszedł do stopnia pułkownika. Po przejściu na służbę pruską, zapewne z powodu znajomości języka pomorskiego, był Oberhauptmannem (odpowiednik starosty) Ziemi lęborsko-bytowskiej, którą królowie pruscy od 1637 roku posiadali w lennie od Korony Polskiej.
Friedrich Wilhelm von Grumbkow miał bardzo dobre relacje na dworze Saksonii, czyli dworze Augusta II Mocnego, elekcyjnego króla Polski (1697-1706 i 1709-1733). Zawdzięczał je nie tylko temu, że w wojnie ze Szwecją o Pomorze sojusznikiem Prus była Saksonia, ale także temu, że jego drugi młodszy brat Friedrich Ludwig von Grumbkow był wyższym oficerem armii polsko-saskiej. W 1728 roku podczas wizyty Fryderyka Wilhelma I na dworze saskim w Dreźnie, Grumbkow, który namówił króla do złożenia tej wizyty, otrzymał Order Orła Białego. Wcześniej, w 1716 roku otrzymał od cara Piotra Order św. Andrzeja za dobre stosunki Prus z Rosją. Miał zapewne też swój udział w traktacie z 1720 roku, zawartym w Poczdamie, w którym Prusy i Rosja zobowiązały się do prowadzenia wspólnej polityki wobec Polski, której celem było utrzymanie istniejącego ustroju (z liberum veto i wolną elekcją), gwarantującego anarchię i polityczną niemoc Polski.
Grumbkow uczestniczył też w tajnych działaniach Prus przeciwko Polsce. Podczas wspomnianego spotkania w Dreźnie król pruski i prawdopodobnie też Grumbkow przystąpili do tajnego stowarzyszenie o nazwie Loża Okrągły Stół, któremu przewodził August II Mocny. Efektem spotkania było powstanie Loży berlińskiej, na czele z królem pruskim, która rozpoczęła działalność w marcu 1728 roku. Pruscy masoni naciskali na Augusta II Mocnego, by wreszcie zrealizował plan rozbiorowy wobec Polski. „Trzeba nauczyć Polaków rozumu, a nic ku temu nie posłuży lepiej, niż rozbiór” – przekonywał Fryderyk Wilhelm I. Wiadomo też, że Grumbkow ok. 1733 roku uczestniczył w spotkaniu z Augustem II Mocnym w Crossen (Krosno Odrzańskie) w sprawie… rozbioru Polski (to nie pomyłka!). Popierał też wybuch wojny o sukcesję polską, która toczyła się w latach 1733-1735, w Polsce miała charakter wojny domowej, a jej skutkiem była utrata podmiotowości i trwałe ograniczenie suwerenności Polski. Przedwojenny historyk prof. Kazimierz Marian Morawski (1884-1944), który zajmował się dziejami tajnych stowarzyszeń, wysuwał pogląd o inspiratorskiej roli masonerii w rozbiorach Polski.
Tadeusz Rogowski
Niebawem druga część artykułu, z której dowiemy się o tym, jak zrządzeniem historii Koszalin stał się miastem strategicznym w państwie brandenbursko-pruskim, a także o zagadkowym pożarze Koszalina