Polska 1945 – jak Feniks z popiołów
A jednak wyszliśmy z tej wojny jako zwycięzcy! Mimo wszelkich przeciwności losu, mimo rozbioru Polski dokonanego 1 i 17 września 1939 roku przez dwa sąsiadujące z Polską totalitaryzmy, mimo strasznych cierpień, ogromu ofiar, mimo zniszczenia Warszawy, mimo zdrady Zachodu w Teheranie i Jałcie, mimo wyznaczania naszych granic przez możnych tego świata za pomocą… zapałek. Jaki inny naród w tych warunkach mógłby wstać z kolan i zacząć żyć na nowo? Jesteśmy narodem o niespotykanej sile i woli przetrwania.
Polska nie została zdradzona przez aliantów w Jałcie, ale już znacznie wcześniej – w Teheranie, a nawet jeszcze wcześniej – na Konferencji moskiewskiej. Jałta była już tylko konsekwencją Teheranu. Kiedy jednak w Jałcie alianci cynicznie grali polską kartą dla własnych korzyści, na froncie wschodnim, na Pomorzu walczyła już cała armia Wojska Polskiego, druga osłaniała operację pomorską – a obie już za kilka miesięcy walnie przyczynią się do integracji z Polską przyznanych nowych terenów, stanowiących 1/3 terytorium dzisiejszego Kraju. Polacy na wszystkich frontach II wojny światowej, od pierwszego do ostatniego dnia wojny, zawsze przeciwko Niemcom, świadomi wiarołomności swoich aliantów – szli, walczyli i ginęli za wolność swej Ojczyzny. Straciliśmy tereny na wschodzie, straciliśmy Wilno i Lwów, a także ogromne obszary, na których Polacy byli często w mniejszości. Powojenna Polska w stosunku do II Rzeczypospolitej skurczyła się o 77 024 km2, czyli więcej niż wynosi łączna powierzchnia Holandii i Belgii.
Co zyskaliśmy? Przede wszystkim ocaliliśmy naszą państwowość, odzyskaną zaledwie w 1918 roku, co dziś wydaje się naturalne, ale na początku wojny nie było takie oczywiste. Polska, przy ograniczonej niepodległości i suwerenności na rzecz wschodniego mocarstwa, odrodziła się w sercu Europy jako powszechnie uznawany byt państwowy, podmiot prawa międzynarodowego. Zyskała granicę na Odrze i Nysie, Pomorze, Dolny Śląsk i Prusy Wschodnie, miasta Gdańsk, Wrocław, Szczecin, Koszalin i Olsztyn, szeroki ponad 600-kilometrowy dostęp do morza z wieloma portami. Zyskała korzystny kształt granic państwowych i stała się krajem jednolitym narodowo, szanującym prawa nielicznych w porównaniu z II Rzeczpospolitą mniejszości narodowych. Niezwykła determinacja i ogrom ofiary tamtego pokolenia Polaków przyniosły odrodzenie Polski, chociaż na czasy pełnej wolności trzeba było jeszcze poczekać. Polacy stanęli do pokojowej odbudowy swego kraju, podnieśli z gruzów zrównaną z ziemią Warszawę, zrujnowany przemysł, zintegrowali z Polską zniszczone i obrabowane Ziemie Północne i Zachodnie. Niezwykła żywotność polskiego Narodu, świadomość historyczna i wiara przodków mimo prób narzucenia ateizmu państwowego, stały się fundamentem nowej Polski. Wbrew spotykanym dzisiaj opiniom, wygłaszanym głównie na użytek polityki, wbrew wszelkim przeciwnościom, w ostatecznym bilansie wyszliśmy z tej wojny jako zwycięzcy.
O wielu sprawach musimy jednak pamiętać i traktować je jako przestrogę. Nie tylko o zależności od Związku Sowieckiego i narzuconym niechcianym systemie, o czym chętnie mówią dziś politycy, ale i o zdradzie Zachodu, o czym politycy-koniunkturaliści nie chcą pamiętać. Emigracyjny historyk Władysław Pobóg-Malinowski pisze w „Najnowszej historii politycznej Polski”, że alianci zachodni po uchwaleniu pełnych „mądrości politycznej i szlachetności” aktów: Lend-Lease Act, czy Karty Atlantyckiej duchem nawiązującej do słynnych „Czternastu punktów Wilsona” z 1918 roku, szybko porzucili postawę moralną.
„Już po roku – pisze historyk – ci sami ludzie staczać się zaczną w dół i posługując się obłudą, kłamstwem, brutalnością, cynizmem – frymarczyć będą cudzymi ziemiami, handlować losem narodów, cierpieniem, łzami milionów płacić za pozory własnych zysków krótkowzrocznie, egoistycznie, bez miłosierdzia dla ofiar, bez skrupułów, bez wyrzutów sumienia”. Kierując się „egoizmem narodowym, który w trosce o własne interesy z lekkim sercem poświęca cudze, a obłudę i cynizm, podstęp, matactwo i szalbierstwo łączyć z metodą płaszczenia się, ze szkodą dla własnej ambicji i godności”.
Odbyły się trzy konferencje tzw. Wielkiej trójki – przywódców USA, Wielkiej Brytanii i ZSRR – konferencja teherańska (listopad-grudzień 1943), konferencja jałtańska (luty 1945) oraz konferencja poczdamska (lipiec-sierpień 1945). Zanim jednak doszło do pierwszego spotkania w Teheranie, odbyła się w październiku 1943 roku mniej znana Konferencja moskiewska, w której uczestniczyli trzej ministrowie spraw zagranicznych trzech koalicyjnych mocarstw: Cordell Hull (Stany Zjednoczone), Anthony Eden (Wielka Brytania) oraz Wiaczesław Mołotow (Związek Radziecki). Było to preludium do spotkania w Teheranie, a dla Związku Sowieckiego stanowiła sondaż przed podjęciem najważniejszych decyzji dotyczących Polski.
Jak pisze Pobóg-Malinowski, w Moskwie „sprawę polską potraktowali Anglosasi jako kłopotliwą i poruszyli ją z lękliwą oględnością w końcowej fazie konferencji … w atmosferze znużenia wszystkich po dziesięciu dniach narad”. Dodatkowo Cordell Hull „odnieść miał wrażenie, że zasadniczą przeszkodą na drodze do wznowienia stosunków (między ZSRR a Polską, zerwanych po ujawnieniu mordów katyńskich – dop. TR) jest niechęć rządu polskiego do kompromisu w sprawie granicy”.
Najciekawsze jednak jest to, co przytacza Churchill w piątym tomie swoich wspomnień, w instrukcji dla ministra Edena na konferencję moskiewską. Stwierdza tam, że przystąpienie Rosji do Karty Atlantyckiej „oparte jest na granicach z 22 czerwca 1941 roku”, czyli de facto sankcjonuje i legalizuje rozbiór Polski dokonany we wrześniu 1939 roku przez Niemcy i Rosję. Przypomina też inny fakt, świadczący o tym, że Churchill już w marcu 1942 roku przekonywał Roosevelta, by nie odmawiać Rosji prawa do granic z czerwca 1941 roku. Dalej znajduje się inny, niezwykle intrygujący passus: „bierzemy również pod uwagę historyczne granice Rosji”, a więc te z czasów przed wojną roku 1939 i 1914. „Nie wiadomo, co miał Churchill na myśli, mówiąc o granicach historycznych Rosji sprzed roku 1914 – zastanawia się Pobóg-Malinowski. – Na zachód od granic Rosji z czerwca 1941 pozostawała już tylko ta część Polski, która jako Królestwo wchodziła w skład Rosji carskiej”. Innymi słowy, gdyby Stalin przycisnął, Anglosasi zgodziliby się na jeszcze większe ustępstwa wobec Polski.
W Teheranie „dopełniono formalności” z Polską. Pobóg-Malinowski zapisuje zdumiewające słowa:
„Churchill przy pomocy trzech zapałek, które oznaczać miały Polskę, Niemcy i Związek Sowiecki – zademonstrował jak sobie wyobraża przesunięcie Polski na zachód. Stalinowi to – owszem – podobało się, no i na tym skończyła się pierwsza rozmowa o Polsce. Po tej wstępnej wymianie zdań i poglądów przy użyciu aż trzech zapałek jako instrumentu do przetaczania wielkiego kraju ze wschodu na zachód, wracano do sprawy polskiej jeszcze parokrotnie”.
W pewnej chwili Stalin zaczął oskarżać rząd polski. „Anglosasi, według Stalina, pojęcia nie mają, co się tam, w tej Polsce, dzieje! – pisze Pobóg-Malinowski – Zawarte w tym zarzucie bezczelne łgarstwa Stalina zostały przez Roosevelta i Churchilla najpotulniej przyjęte, bez słowa protestu, bez cienia zastrzeżenia, nawet bez wyrazu zdziwienia!”.
To w Moskwie i Teheranie zapadły najważniejsze decyzje co do przyszłości Polski. Ustalono nową granicę wschodnią Polski i ZSRR na tak zwanej linii Curzona, dokonano też podziału krajów Europy na alianckie strefy operacyjne. Na mocy międzyalianckich uzgodnień Polska znalazła się w strefie operacyjnej Armii Czerwonej, co tłumaczy późniejszą niechęć aliantów do udzielania pomocy Powstaniu warszawskiemu. Ustalono też, że radziecka strefa okupacyjna Niemiec przylegać będzie do Polski, przez którą przebiegały linie komunikacyjne do tej strefy, co oznaczało stałą obecność wojsk sowieckich na naszym terytorium i de facto przesądzało o naszym losie państwa o ograniczonej suwerenności.
Podjęto jeszcze jedną zadziwiającą decyzję. Na prośbę prezydenta Roosevelta, ze względu na odbywające się jesienią 1944 roku w USA wybory prezydenckie, postanowiono utajnić porozumienie Wielkiej trójki w kwestii polskiej. Amerykanin potrzebował jeszcze 6-7 milionowej Polonii do wygrania wyborów. Sprzedaną Polskę trzeba było wykorzystać do końca. Dwaj partnerzy Roosevelta skwapliwie przytaknęli, rozumieli się doskonale.
Tadeusz ROGOWSKI
Piekna lekcja historii naszej historii, dlaczego niektorzy, a wlasciwie wiekszosc ludzi nie slyszala takich
szczegolow o Teheranie, o Jalcie to tak bo lekcje historii o tym byly, mialam wspanialego nauczyciela
z historii zawsze powtarzal , ze nasza historia to nasza tozsamosc narodowa i trzeba pamiętac o tym co
bylo dobrego ale rowniez te niezbyt chwalebne, zeby wiedziec i moc miec wlasne zdanie.
Polska jak FENIX TO PIEKNA LEKCJA HISTORII. Bożenna Szliske.Bożenna
Polska jak Feniks to piekna lekcja historii.Dużo ludzi nie wie o Teheranie, o Jałcie, ja mialam wspanialego
nauczyciela historii, ktory mowil nam, ze trzeba znac historie swojego kraju, bo to jest nasza tożsamośc
narodowa.Smutna ta nasza historia powiedzialabym tragiczna, ale to moje miejsce na ziemi i nie umialabym zyc gdziekolwiek indziej. Prosze o wiecej takich pieknych artykulow.
Bożenna Szliske