Paweł Kukiz – outsider czy polityczny geniusz?
Paweł Kukiz, który ma dalekie tatarskie korzenie, może dziś rzucić w twarz swoim przeciwnikom politycznym: „Złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma”. I to będzie prawda.
Nie mają racji ci, którzy krytykują Pawła Kukiza za decyzję pójścia do wyborów w koalicji z PSL-em, nie szczędząc mu przy tym epitetów i budując atmosferę na granicy histerii politycznej. Wściekły atak na Pawła Kukiza, przypomina złość na nieboszczyka, który nagle wstał z grobu. Poziom emocji może zresztą odpowiadać temu co rzeczywiście się wydarzyło i co jest absolutnie przełomowe w polskiej polityce. Mówiąc kolokwialnie Paweł Kukiz wyportkował cały System z jego wszystkimi geniuszami intryg i rozgrywek. Przechytrzył ich i wyprowadził w pole. Dał sygnał do demontażu Systemu, ośmieszając go i obnażając jego wewnętrzną słabość. Rozegrał partię szachów godną arcymistrza. Zastawiona na niego pułapka, stała się potrzaskiem dla samych myśliwych.
Skazany w ostatnich dniach na porażkę, wydawałoby się bezradny wobec masowej dezercji posłów Kukiz’15, wyciąganych po kolei przez PiS, zgorzkniały i rozczarowany, bezsilnie przyglądający się dokonującej się na jego oczach anihilacji swojego projektu politycznego, niemal osamotniony, wykonał woltę, która wbrew głosom oburzenia, tym szczerym i nieszczerym, znamionuje nowe otwarcie w polskiej polityce. Przekuł klęskę w zwycięstwo, reanimował nadzieje na oczekiwane zmiany, które Polskę doprowadzą do politycznej normalności i skończą z atmosferą „stanu wyjątkowego”, którą przesiąknięte jest nasze życie polityczne.
Co takiego zrobił Paweł Kukiz, amator jak dotąd się wydawało, a teraz główny rozgrywający w polskiej polityce? Przede wszystkim ocalił swój projekt polityczny (Jednomandatowe Okręgi Wyborcze), którego nie byłby w stanie kontynuować bez pieniędzy i struktur. Co ważniejsze jednak, uczynił prawdziwy wyłom w Systemie, przeciągając na swoją stronę jedną z najważniejszych partii systemowych, do niedawna uchodzącą za podporę Systemu. Swój program uczynił jej programem. Wykorzystał pokoleniową zmianę w PSL, którą przeoczyli inni. Dostrzegł, że w partii, którą określał przed kilkoma laty jako peerelowski ZSL i „zorganizowaną grupę przestępczą” dokonała się niezwykła przemiana. Liderem tej partii nie był już tępy aparatczyk, ale młody, otwarty, nastawiony reformatorsko polityk młodego pokolenia. Zrywając ze stereotypami i uprzedzeniami, dostrzegł to czego nie wzięli pod uwagę starzy wyżeracze polityczni tkwiący w swym dobrze urządzonym, wygodnym świecie stereotypów, uprzedzeń i partyjnych układanek. Miał odwagę zerwać z polityczną konwencją.
Drugą konsekwencją ruchu wykonanego przez Pawła Kukiza jest stworzenie realnej alternatywy dla wyborców, którzy nie muszą już być skazani na wybór między dwoma uczestnikami wojny polsko-polskiej, PiS i PO, przez niektórych definiowane jako POPiS, czyli projekt z sezonowym podziałem ról na dobrego i złego policjanta. Pomysł na umiarkowane centrum nie jest nowy, ale zapewne nie tak wyobrażano sobie jego twórców i uczestników. W ostatnich dniach, po przesunięciu się PO na lewo, PiS intensywnie pracował na zagospodarowaniem umiarkowanego centrum. W oświadczeniu PiS zadekretowano nawet zakończenie wojny polsko-polskiej. Teraz PiS napotkał na poważną przeszkodę – Paweł Kukiz mówi, że celem współpracy z PSL jest doprowadzenie do powstania w Polsce opcji centrowej, która „skończy z partyjniactwem” i doprowadzi do budowy prawdziwego społeczeństwa obywatelskiego, w którym liczy się przede wszystkim przyzwoitość. Wtóruje mu prezes ludowców, Kosiniak-Kamysz mówiąc, że nie chce, by Polacy byli skazani na mniejsze zło i byli statystami w wojnie między PO a PiS. – Nie może być tak, że Polacy muszą wybierać między starą prawicą a nową lewicą… Łączymy siły po to, żeby wprowadzić pakiet obywatelski, żeby była pełna demokracja wyboru, wolność wyboru, żeby było normalnie przed każdymi wyborami.
Trzecią konsekwencją decyzji Pawła Kukiza jest koniec marzeń o zdobyciu większości konstytucyjnej przez jedną z partii systemowych. Obojętnie czy chodzi o PiS czy PO, ponieważ w warunkach permanentnego konfliktu, zawsze oznaczałoby to narzucenie swojej woli, wbrew woli pozostałych uczestników życia politycznego. W takiej atmosferze nie zmienia się konstytucji, która jeśli ma być trwałym fundamentem państwa, z natury powinna być efektem jak najszerszego konsensusu. „Wejście w system” Pawła Kukiza nie dokonało się w 2019 roku, ale w roku 2015, kiedy zdecydował się na kandydowanie do Sejmu, mówiąc, że tkwimy po samą szyję w szambie i teraz ktoś musi się pochylić, żeby odetkać korek, mocząc sobie głowę w zawartości szamba. Przyjął słuszne założenie, że zmian systemowych nie da się narzucić z zewnątrz, że trzeba wejść do centrum – Sejmu i stamtąd dokonywać pokojowych, nierewolucyjnych zmian. Z punktu widzenia antysystemowców, dzielenie partii systemowych na lepsze i gorsze jest komiczne i groteskowe. Wszystkie są takie same – antyobywatelskie, wyalienowane, scentralizowane, wodzowskie, i nie wynika to nawet ze złej woli ludzi, ale z samej natury Systemu. Inne przy tej ordynacji po prostu być nie mogą.
Dlatego silna polaryzacja sceny politycznej na PiS i PO, monopolizacja polityki, która ma stać się domeną wybranych, bynajmniej nie w uczciwych wyborach, wszystko co prowadzi do powstania duopolu władzy – po ruchu wykonanym przez Pawła Kukiza i jego nieoczekiwanego sprzymierzeńca z PSL, stają się praktycznie niewykonalne.
Przeciwnicy Pawła Kukiza nie dostrzegli również agrarystycznych akcentów w jego programie, wzmacnianych działaniami pracowitego posła Jarosława Sachajki. Kukiz sam zresztą jest drobnym posiadaczem ziemskim i farmerem, uprawiającym małą winnicę, zwolennikiem ekologicznej żywności, przeciwnikiem żywności zmodyfikowanej genetycznie (GMO), a jego klub przez całą kadencję zabiegał o prawo rolników do sprzedaży przetworzonych we własnym gospodarstwie produktów rolnych.
Szok jaki dzisiaj przeżywają wierni zwolennicy systemowych partii, komentatorzy, dziennikarze, politycy i inni „nieomylni”, obelgi, wyzwiska, słowa świętego oburzenia, świadczą o tym, że System, oparty na partiach egzystujących w swym oderwanym od społeczeństwa świecie – wygodnym i dobrze urządzonym, z wpisaną do konstytucji zasadą „proporcjonalności” gwarantującą im nieusuwalność i wieczne panowanie oraz pozbawienie większości Polaków praw wyborczych (zwłaszcza biernego), zasiedziałych i dla utrzymania władzy kreujących sztuczne konflikty, stosujących zasadę „dziel i rządź” – ten System właśnie zachwiał się w posadach.
Chyba jeszcze niewielu zdaje sobie sprawę z tego, że 9 sierpnia 2019 roku obudziliśmy się w innej Polsce. Początek końca Systemu, nazywanego przez jednych postkomunizmem, przez innych republiką okrągłostołową, proklamował Paweł Kukiz, polityczny outsider, który dokonał manewru politycznego godnego politycznego geniusza. (ah)