Jak to na wojence ładnie, czyli dzielni chłopcy… wehrmachtowcy
Dzięki uprzejmości pana Leszka Żebrowskiego, badacza historii i publicysty, możemy opublikować artykuł opisujący na przykładzie jednej książki zjawisko, które sam autor określa jako „militaryzację niemieckiej pamięci historycznej”. Polega ono na przedstawianiu niemieckiej machiny wojennej, Wehrmachtu i innych formacji, współodpowiedzialnych za rozpętanie II wojny światowej i hekatombę 70 mln ofiar, wyłącznie od strony czysto wojskowej, z pominięciem całego kontekstu politycznego, prawnego, a przede wszystkim moralnego.
Nie przypadkiem poprosiliśmy autora o zgodę na przedruk artykułu na portalu koszalińskim. Publikacje na temat wojskowych dziejów Koszalina, czy też dziejów miasta uwzględniających historię wojskową, wywołują coraz większe zaniepokojenie. Czy polski i koszaliński podatnik powinien dofinansowywać książki uprawiające „militaryzację niemieckiej pamięci historycznej”. Czy w ten sposób nie wspiera polityki państwa niemieckiego z jego aż nazbyt wyraźną tendencją do zrzucania z siebie odpowiedzialności za wybuch II wojny światowej? Czy historyk militarnych dziejów Koszalina miał prawo pominąć przy opisie dowódców koszalińskiej 32 dywizji piechoty Wehrmachtu informację – że jeden z nich gen. Franz Böhme został oskarżony o zbrodnie wojenne i popełnił samobójstwo w celi więziennej w Norymberdze (bilans jego dwumiesięcznego pobytu w Serbii to od 20.000 do 30.000 rozstrzelanych cywilów). Drugi z nich, gen. Nikolaus von Falkenhorst, skazany został po wojnie na karę śmierci zamienioną później na 20 lat więzienia (odpowiadał za wprowadzanie w życie na terenie Norwegii Kommandobefehl – tajnego rozkazu nakazującego fizyczną likwidację schwytanych brytyjskich komandosów). Czy koszalińscy radni (poza Stefanem Romeckim, który głosował przeciw) reprezentujący wszystkie partie polityczne brali pod uwagę naszą wrażliwość historyczną, kiedy dokładnie w 70 rocznicę szturmu na Warszawę w 1939 roku, w którym uczestniczyła niemiecka 32 dywizja piechoty Wehrmachtu z Koszalina, podejmowali decyzję o postawieniu pomnika poświęconego niemieckim mieszkańcom miasta?
Wszyscy dopiero uczymy się podejścia do dziejów Koszalina, wciąż poszukując swojej pomorskiej tożsamości i punktu oparcia dla naszej koszalińskiej historii. Zainteresowanie niemiecką przeszłością miasta jest zrozumiałe. Nie może to jednak oznaczać zupełnie bezkrytycznego, pozbawionego ocen moralnych, przyjmowania prusko-niemieckiej historii. Politycy, historycy i publicyści nie mogą ulegać tej samej fascynacji, której ulegają amatorzy poszukujący niemieckiego żelastwa na Górze Chełmskiej. Na nich spoczywa szczególna odpowiedzialność. Być może artykuł Leszka Żebrowskiego pozwoli nam to lepiej zrozumieć i wspólnie wypracować sposób przedstawiania dziejów Koszalina, zwłaszcza dziejów wojskowych. Nie możemy być tylko odkrywcami niemieckiej historii, bo o to lepiej zadbają sami Niemcy, lecz powinniśmy być twórcami polskiej kultury, bo Niemcy nas w tym nie wyręczą. (ah)
JAK TO NA WOJENCE ŁADNIE, CZYLI DZIELNI CHŁOPCY… WEHRMACHTOWCY – cały artykuł
Artykuł Leszka Żebrowskiego pierwotnie ukazał się w „Naszym Dzienniku” z 12 stycznia 2010.
Leszek ŻEBROWSKI jest badaczem historii i publicystą, autorem między innymi książki „Paszkwil 'wyborczej’. Michnik i Cichy o Powstaniu Warszawskim”, Warszawa 1995.
Serdecznie dziękujemy Leszkowi Żebrowskiemu za wyrażenie zgody na przedruk artykułu na naszym portalu.
Koszalińskie jelity dotknął mentalny anschluss co do tego nie ma wątpliwości . To jest jakiś amok , kawałek historii pruskiej czy innej i oni dostaja normalnej sraki … Potemn tylko sie dowiadujemy jak ktos gdzies półgebkiem nadmieni ze ten był w Izraelu na zjeździe dialoggów a tamten był w Moguncji na stażu tudziez konferencji , a jeszcze tamtego potomek jest stypendystą niemieckiej fundacji itd. to nie jest bezinteresowne , sprzedajne towarzycho bo ich egzystencja nie zalezy od wyborców , koszalińskie ćwoki wybierają się sami między sobą , dopiero JOW w yborach sprawi że takiego łachmytę będzie można porządnym kopalem wyprowadzic z polityki .,, A o mendiach i merdiach tzw. Koszalinskich w ogóle szkod agada c . .,,
Kiedyś pisałem o tym zjawisku na forum, nie będę więc powtarzał, tylko podaje link (pierwszy post od góry):
http://koszalin7.pl/forum/viewtopic.php?f=4&t=65&start=10
To jeszcze jakiegoś Niemca Rolfa Hinze mozna jakoś zrozumieć że próbuje to usprawiedliwiać ale jak zrozumiec Polaków którzy robią to samo co on ????
Prosty przykład na „mentalny anschluss” mamy w dzisiejszym „Głosie Koszalińskim”. Redaktor Polechoński pisze o burmistrzu von Braunie , który był wspaniały, wielkim, długoletnim burmistrzem i jako jedyny powiedział „nie” wojskom napoleońskim, wszystko jednym tchem i z podziwem dla burmistrza (co prawda podpadł, ale za to że kazał strzelac do głoduhących mieszkańców miasta i zabuił 30 ale do końca życia miał wyrzuty sumienia i swoja ulicę w przedwojennym Koszalinie). To jest po prostu pisanie historii z pozycji niemieckich. Ani słowa komentarza, że te „wojska napoleońskie” to równiez Polacy, którzy walczyli o Polske, o własne państwo zlikwidowane głównie z inicjatywy Prus, których częścią był Koszalin. Albo że Antoni Sułkowski z polskim pułkiem, w ramach tej armii napoleońskiej, oblegał Kołobrzeg i tam usłyszał „nie” od niejakiego Nettelbecka, co poslużyło hitlerowcom jako atut propagandowy podcza krwawych walk o Pomorze i Kołobrzeg w 1945 roku (poległo ok. 1200 Polaków).
Stary trepie 😆 musisz wiedzieć, że kilka lat temu w Radzie Miejskiej mieliśmy próbę nazwania ulicy imieniem burmistrza von Brauna. Stefan Romecki i KOMK to udaremnili. Może warto to przypomnieć 😮
[quote name=”stary trep”]Albo że Antoni Sułkowski z polskim pułkiem, w ramach tej armii napoleońskiej, oblegał Kołobrzeg i tam usłyszał „nie” od niejakiego Nettelbecka, co poslużyło hitlerowcom jako atut propagandowy podcza krwawych walk o Pomorze i Kołobrzeg w 1945 roku (poległo ok. 1200 Polaków).[/quote]
1200 polskich żołnierzy poległo tylko w bitwie o Kołobrzeg. Straty w bitwie o Wał Pomorski to ponad 11 tys. zabitych, rannych i zaginionych. Trzeba doliczyć straty w bitwie o Gdańsk, gdzie była masakra , a z brygady pancernej im. Obrońców Westerplatte pozostało zaledwie kilka czołgów.
Sprawdzałem to w ksiązce „Historia garnizonu w Koszalinie” która była w odcinkach drukowana w „Mieście”. O zbrodniach gen. Falkenhorsta jest wzmianka. Z tym że pisze tylko o rozstrzeliwaniu, ale komandosów mordowano również w szpitalu zastrzykami morfiny i duszono. Przypis o gen. Franzu Boehme nie zawiera wzmianki o zbrodniach. Pisze tam tak: „zm. 25.05.1947 w Norymberdze jako jeniec wojenny”. Wymienia sie natomiast jego odznaczenia: Deutsches Kreuz in Gold oraz Rotterkreutz.
[quote name=”stary trep”]Prosty przykład na „mentalny anschluss” mamy w dzisiejszym „Głosie Koszalińskim”. Redaktor Polechoński pisze o burmistrzu von Braunie …[/quote]
W artykule pana Polechońskiego o Braunie jest taki fragment: „W 1820 roku buduje drogę do wsi Rokosowo, a w latach 1828-1835 buduje ulicę do Sianowa przez Kłos”.
Tu tez pan Polechoński zapomniał dopisać że drogę do Sianowa budowali nasi powstańcy listopadowi, internowani w Prusach o czym informuje głaz na którym umieszczono sfałszowany napis, niezgodny z uchwałą Rady Miejskiej. Wycięto z niego fragment dotyczący zmuszania naszych powstańców do tej pracy, a jeśli Braun był w tym czasie burmistrzem i szefem policji to znając pruską administrację można powiedzieć, ze to on nadzorował te prace.
Polechoński musiałby książke napisać żeby was zadowolić 😀
[quote name=”Donpierdo”]Polechoński musiałby książke napisać żeby was zadowolić :D[/quote]
Ależ pisze książki i to współfinansowane przez koszalińskich podatników, niech więc to robi rzetelnie. Dlaczego ja mam dopłacać do publikacji przedstawiających niemiecką wersję historii?