BlogiBlogi historyczneTadeusz Rogowski

Jak Koszalin skorzystał na przyjaźni rosyjsko-niemieckiej

Kiedy nasi sympatyczni sąsiedzi ze wschodu i zachodu – Rosjanie i Niemcy – zaczynają się dogadywać ponad naszymi głowami, Polacy mają powody do zaniepokojenia. Historyczne doświadczenia (rozbiory Polski, Locarno, pakt Ribbentrop-Mołotow) sprawiają, że te nagłe przypływy rosyjsko-niemieckiej przyjaźni odbieramy jako niebezpieczne. Istnieje jednak miasto w Polsce, które zawdzięcza im swój rozwój. Nazywa się… Koszalin.

W czerwcu 1950 roku wszedł w życie nowy podział administracyjny Polski. Na mapie kraju pojawiło się województwo koszalińskie, powstałe ze wschodniej części dotychczasowego województwa szczecińskiego. Pośrodku polskiego wybrzeża powstał silny organizm administracyjny, terytorialnie większy od sąsiadujących województw – szczecińskiego i gdańskiego. Do roli stolicy nowego województwa pretendowały dwa miasta: Koszalin i Słupsk. Ówczesny powiat słupski miał większe szanse – był zarówno powierzchniowo jak i ludnościowo dwa razy większy od powiatu koszalińskiego. Jeszcze dziś można przeczytać w Wikipedii: „W latach 1950-1975 województwo koszalińskie było jednym z trzech województw, których stolica była mniejsza od innego miasta regionu”, czytaj: Koszalin był mniejszy od Słupska. Co prawda Koszalin był od 1816 roku stolicą rejencji, czyli wielkiego województwa obejmującego także Słupsk, to pierwszym powiatem miejskim w tejże rejencji został nie Koszalin, lecz… Słupsk (1898), i to ćwierć wieku przed Koszalinem (1923).

Co zatem przesądziło o wyznaczeniu Koszalina na stolicę nowego województwa? To, że Koszalin pełnił już rolę ośrodka wojewódzkiego przez kilka miesięcy 1945 i 1946 roku. Jak do tego doszło?

Po zakończeniu działań wojennych, niemal całkowicie zburzony Szczecin, z wciąż otwartą kwestią przynależności państwowej, nie mógł pełnić roli stolicy województwa. Chociaż istniały już polskie władze, to nie przekazano im jeszcze… władzy. Wytworzył się dziwny stan prawny, który najlepiej oddaje wygłoszona przez kogoś opinia o prezydencie Piotrze Zarembie, że „jest polskim prezydentem jeszcze niemieckiego miasta w radzieckiej okupacji”. Dziś aż trudno w to uwierzyć, ale Rosjanie w 1945 roku na Pomorzu, bardziej sprzyjali ludności niemieckiej niż polskiej. W Szczecinie doszło do tego, że zwlekali z przekazaniem miasta administracji polskiej, a później nawet otwarcie popierali akcję powrotu do Szczecina ludności niemieckiej. Wszystko działo się w chwili, kiedy decydowały się losy miasta i jego przynależności państwowej. Ogromna przewaga ludności niemieckiej nad polską, mogła posłużyć za rozstrzygający argument, żeby nie przyznawać Szczecina Polsce. „Po stokroć lepsza okupacja Armii Czerwonej, niż panowanie Polaków” – napisał burmistrz Erich Wiesner w sprawozdaniu z 14 lipca. Ten fragment doskonale ukazuje stan umysłów niemieckich władz Szczecina, trzy miesiące po jego zajęciu przez Armię Czerwoną. Dopiero decyzje jakie zapadły na konferencji poczdamskiej 2 sierpnia 1945 roku w sprawie granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej, musiały spowodować zmianę nastawienia radzieckich władz okupacyjnych do Polaków.

Tak więc w Szczecinie doszło do historycznego ewenementu – Armia Czerwona przekazała zdobyte miasto administracji niemieckiej, a nie polskiej, a Polacy przejmowali władzę administracyjną od Niemców, a nie od władz radzieckich. To wszystko jednak nastąpiło dopiero kilka miesięcy później, tymczasem z powodu nierozstrzygniętego statusu Szczecina, ówczesny Urząd Pełnomocnika Rządu na Okręg Pomorze Zachodnie, czyli władze wojewódzkie, musiał przeprowadzić się w maju 1945 roku do Koszalina, gdzie pozostały do lutego 1946 roku. Koszalin na prawie rok (bez trzech miesięcy) został stolicą ośrodka wojewódzkiego. Ta okoliczność zdecydowała w 1950 roku o wyznaczeniu właśnie Koszalina, a nie Słupska, na stolicę nowego województwa. Ten stan utrzymał się przez prawie pół wieku gwałtownych przemian gospodarczych i demograficznych w Polsce, co pozwoliło Koszalinowi wybić się na drugie pod względem wielkości miasto na Pomorzu Zachodnim.

Zastanówmy się teraz, co by się stało, gdyby Szczecin, tak jak inne miasta, został przekazany Polakom w kwietniu 1945, bezpośrednio po zdobyciu przez Armię Czerwoną, a polskie władze nie musiały już szukać schronienia gdzie indziej? Możliwe, że bylibyśmy dziś miastem mniejszym od Kołobrzegu i Szczecinka, zaś Słupska już by nie nazywano „Małym Paryżem”, ale co najmniej „Małym Nowym Jorkiem”. Na szczęście jednak dla nas, Rosjanie próbowali dogadać się z Niemcami za naszymi plecami, co zwykle źle się kończy, ale Koszalinowi wyszło na dobre.

Tadeusz ROGOWSKI

2 komentarze do “Jak Koszalin skorzystał na przyjaźni rosyjsko-niemieckiej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.