Breslauerzy i Keslinerzy
„Jeszcze Wrocław, czy już Breslau?” – pyta Michał Soska w tytule artykułu zamieszczonego na łamach najnowszego tygodnika „Myśl Polska”. Upływa 65 lat od krwawych walk toczonych o miasta śląskie, pruskie i pomorskie, i przyłączenia ich do Polski, a tymczasem coraz bardziej zauważalna jest nostalgia za niemiecką przeszłością. Polskie miasta na Ziemiach Zachodnich, alarmuje autor, stają się coraz bardziej niemieckie. Chociaż w artykule opiera się na przykładzie Wrocławia, to chyba każde polskie miasto na Ziemiach Odzyskanych (tego określenia też nie wypada używać, choć powstało już przed wojną) może podpisać się pod główną myślą artykułu. Towarzyszy temu eliminacja polskiej historii z przestrzeni publicznej, jakaś dziwna niechęć, a niekiedy wręcz pogarda dla dziejów ojczystych. Czy to przypadek, czy raczej element szerszego zjawiska?
Dzisiaj, po 60 latach, powoli, powoli takie miasta jak Wrocław, Szczecin czy Gdańsk stają się coraz mniej polskie. Przywraca się ich rzekomy dawny, niemiecki charakter, propagując niemiecką kulturę i historię, gdzie tylko się da. Nazewnictwo ulic i placów, odbudowa starych pomników, promowanie niemieckiej przeszłości (nawet, jeśli trwała ona zaledwie dwa wieki spośród bogatej historii liczącej prawie 12 stuleci) w literaturze i sztuce – to tylko najbardziej widoczne przykłady stopniowej, lecz systematycznej depolonizacji Ziem Zachodnich, dokonywanej, niestety, również rękoma Polaków. Nie brak bowiem środowisk (zwłaszcza mediów), które za germańskie srebrniki od swych mocodawców zaciekle zwalczają każdą patriotyczną inicjatywę, a równie zawzięcie lobbują za przywracaniem symboli i znaków niemieckich.
Autor rozprawia się z mitem, że miasta na Ziemiach Odzyskanych były „odwiecznie niemieckie”. Wrocław na przykład, wyrósł w miejscu osadnictwa słowiańskiego z VIII wieku, a w roku 1000 powstało tu biskupstwo, zaś do połowy XIV wieku miasto znajdowało sie pod panowaniem Piastów. Później było panowanie czeskie, węgierskie, habsburskie i dopiero po wojnach śląskich Wrocław został w 1742 roku przyłączony do Prus. Nieco inna sytuacja była z Koszalinem, o którym jednak przynajmniej do roku 1660 roku można mówić jako o mieście pomorskim, a nie niemieckim, chociaż podlegającym nieustannym, trwającym od XII wieku procesom planowej germanizacji. W historii Wrocławia jest znacznie więcej związków z Polską, ale o dziwo są one w lokalnej prasie pomniejszane lub pomijane. „Wystarczy popatrzeć w witryny wrocławskich księgarń i antykwariatów, by na własne oczy zobaczyć ilość książek poświęconych „bohaterskiej” obronie załogi Festung Breslau, mękom „niewinnej” niemieckiej ludności cywilnej i zniszczeniom dokonanym przez Sowietów…” – pisze autor, a koszalinianie na pewno powiedzą, że skądś to znają. Powstają też grupy rekonstrukcji historycznych, w których młodzi Polacy dumnie paradują w mundurach ze swastykami i żelaznymi krzyżami. To również znamy.
„To, co dzieje się we Wrocławiu, nazwać można jedynie powolną, lecz systematyczną ponowną germanizacja miasta, dokonywana nie tyle rękoma Niemców, co ich płatnych pachołków” – pisze dalej Michał Soska. Autor przypomina, że we Wrocławiu powróciła część niemieckich pomników. Nie zadowala to jednak „piszących na łamach lokalnych gazet, nota bene należących do koncernów czysto niemieckich”.
Wrócił pomnik Schillera, a także poległych „bohaterów” niemieckich z lat 1914-1918. I planowane są kolejne – przedwojennych burmistrzów, pisarzy, ludzi kultury. Wszyscy niby wielce zasłużeni dla Wrocławia, wszyscy dbali o jego rozwój i dobro… i wszyscy byli Niemcami, działającymi na rzecz niemieckiego Wrocławia. I tu jakoś o estetyce, o lokalizacji czy dyktacie niszowych środowisk nikt nie mówi. Wszystko jest jasne – polskie pomniki są złe, jedynie słuszne – niemieckie. O nazewnictwie ulic i placów nie trzeba już nawet wspominać, już dawno upamiętniają one niemieckich polityków, władców i działaczy gospodarczych w miastach Śląska, Pomorza czy Wielkopolski.
Michał Soska zastanawia się, jak będzie wyglądał Wrocław za 30-40 lat, jeśli sprawy będą szły w tym kierunku co obecnie. Dochodzi do wniosku, że Wrocław będzie już miastem niemieckim, o ile sami Polacy nie zaczną temu przeciwdziałać, a inni Polacy nie zaprzestaną realizacji niemieckich interesów.
Tadeusz ROGOWSKI
Źródło: Michał Soska, Jeszcze Wrocław, czy już Breslau?, Myśl Polska Nr 15-16 (11-18.04.2010)
Zdjęcie: Pomnik pruskiego władcy na koszalińskim Rynku (przed 1945 rokiem).
Chyba Koeslinerzy.
Breslauer, Kesliner (fonetycznie) – gra słów, figura stylistyczna, nawiązująca do Krakauer (niem. Krakau), ironicznego i nieco pogardliwego określenia mieszkańców Krakowa, przywiązanych do monarchii Austro-Węgierskiej aż do zaparcia się polskości.
Pozdrawiam