Animo et fideKs. Jan ZiejaWiara

Powstańczy sierpień księdza Jana Ziei

Sierpień, miesiąc trzeźwości lub miesiąc bez alkoholu jest dzisiaj często tematem żartów i kpin. Ale ludziom, którzy wysunęli tę ideę nie było do śmiechu.

Sześć lat strasznej wojny pozostawiło trwały ślad na ludzkiej psychice. Bezustanny strach, ciągłe zagrożenie życia, cierpienie z powodu utraty bliskich, wszechobecny terror, łapanki i rozstrzeliwania ludzi na ulicach, obozy zagłady, masowe wywózki, konspiracja i powstanie, wreszcie celowa polityka rozpijania Polaków – na resztę życia ukształtowały tych, którzy wojnę przeżyli. Faktem dzisiaj wstydliwie przemilczanym jest powojenne pijaństwo i alkoholizm jako sposób odreagowania na wojnę. Nigdy nie policzono ofiar tego zgubnego, a jednocześnie społecznie akceptowanego obyczaju. W dalekim Słupsku na Ziemiach Odzyskanych pewien człowiek postanowił się temu przeciwstawić.

„Po pięciu latach wojny – bez gestapo, bez obozów – pięciu ludzi straciło w Słupsku życie. Nie mogę o tym milczeć! Byłbym złym pasterzem” – wołał z ambony w sierpniu 1945 roku ksiądz Jan Zieja.  Powodem jego wzburzenia była śmierć pięciu ludzi na skutek zatrucia alkoholem. „Podczas okupacji – mówił ks. Zieja – zabrano mleko i tłuszcz, ale każdemu robotnikowi dawano spirytus, aby naród nasz się rozpił: odebrano chleb, ale dano wódkę, abyśmy osłabli na wieki – tego chcieli wrogowie”. Wiele wskazuje na to, że to właśnie wtedy narodziła się idea sierpnia, miesiąca trzeźwości.

Ksiądz  Jan Zieja był w Powstaniu warszawskim kapelanem słynnego pułku „Baszta” na Mokotowie. Był postacią na wpół legendarną, otoczoną opinią świętości jeszcze za życia. Wysoki, szczupły, z długą siwą brodą, przypominał biblijnego proroka. Wywierał wpływ na każdego kogo spotkał. Całe życie szedł pod prąd, próbując sprostać wymogom Ewangelii wśród zamętu świata: przeciwnik wojen – wziął udział w kilku wojnach; zwolennik pokoju i ładu społecznego – przeciwstawiał się władzy komunistycznej; żarliwy polski patriota – głosił potrzebę jedności braterskiej między Polakami a innymi narodami; orędownik sprawy chłopskiej – urzekał polskich intelektualistów; oddany ludziom ubogim – był ulubieńcem warszawskich elit.

W maju 1945 roku ks. Zieja znalazł się w Słupsku. Pozostał tutaj zaledwie kilka lat, ale dokonał rzeczy wielkich. „Praca w Słupsku to praca od podstaw – pisał po latach – duszpasterstwo w czterech kościołach, ich remonty, nauka w trzech szkołach podstawowych, w gimnazjum i liceum, troska o więźniów, otwarcie Uniwersytetu Ludowego, mającego swą siedzibę początkowo na plebanii, i wykłady na nim. W niedzielę trzy Msze Święte, cztery lub pięć kazań, chrzty, śluby i wyjazdy do kościołów filialnych, odległych od Słupska do 35 km”.

„Kiedyś odwoziłem księdza na plebanię, a było to późnym popołudniem –  wspomina Stefan Kullas, współpracownik ks. Ziei z okresu słupskiego. – Napotkaliśmy po drodze pijanego mężczyznę, strasznie pobrudzonego i trzęsącego się z zimna, bo ubranego tylko w letnią marynarkę. Ksiądz kazał mi zatrzymać sanie, wysiadł i dał pijanemu swój ciepły zimowy płaszcz. Na moje pytające spojrzenie odpowiedział, że to był nasz nieszczęśliwy brat, który znalazł się w potrzebie”.

Już w pierwszą rocznicę Powstania powołał w Słupsku honorowy  komitet budowy pomnika, a w drugą rocznicę – stał już pomnik Pomnik Powstańców Warszawskich z prawdziwego zdarzenia, wykonany przez warszawskiego rzeźbiarza Jana Małetę. Przez blisko pięćdziesiąt lat był jedynym (!) powstańczym pomnikiem w Polsce. Barbara Sułek-Kowalska tak opisywała po latach słupski monument: „Na tle poszarpanego muru z ciemnoczerwonej cegły (nam, dzieciom, mówiło się, że to mur z prawdziwych warszawskich cegieł) leży żołnierz, nad którym klęczy anioł z białym orłem na ramieniu. Ten biały orzeł, to symbol naszej Ojczyzny – mówiono mi w dzieciństwie. Orzeł składa pocałunek na zimnym czole powstańca. To Polska dziękuje swoim dzieciom. Wyżej, na murze, umieszczona była marmurowa tablica z Chrystusem na krzyżu, pod krzyżem las rąk i napis: Jezu ratuj, bo giniemy. Warszawa sierpień 1944”.

W niedzielę 20 sierpnia 1945 roku ks. Zieja wygłosił w Słupsku kazanie, które wstrząsnęło sumieniami wiernych. Powodem była śmierć pięciu osób w wyniku nadużycia alkoholu. „Po pięciu latach wojny – bez gestapo, bez obozów – pięciu ludzi straciło w Słupsku życie. Nie mogę o tym milczeć! Byłbym złym pasterzem” – wołał ks. Zieja. „Pięciu ludzi straciliśmy, kogo winić?” – pytał. „Nie będę nikogo przeklinał, nie mam do tego prawa, ale całą duszą błogosławię tym, którzy mieli odwagę przyjść i oświadczyć, że wyrzekają się picia wódki. Błogosławię tym szlachetnym, odważnym ludziom, rozumiejącym sytuację naszego narodu”. Przypomniał wiernym czasy okupacji, kiedy to „zabrano mleko i tłuszcz, ale każdemu robotnikowi dawano spirytus, aby naród nasz się rozpił: odebrano chleb, ale dano wódkę, abyśmy osłabli na wieki – tego chcieli wrogowie”. „Nie udało im się i nie uda – mówił z naciskiem – ale właśnie w tych nadzieja, którzy przejmą się tą sprawą”. Na koniec zwrócił się do młodzieży: „W dzień święta powstańców warszawskich ogłosiłem, że przy parafii zakładam złotą księgę trzeźwości”.

W 1981 roku ks. Zieja miał już osiemdziesiąt cztery lata. Prawdopodobnie pod silnym wrażeniem przełomowych chwil i pamiętnego lata 1981 roku – polskich dążeń wolnościowych, zamachu na Jana Pawła II, śmierci kardynała Wyszyńskiego – napisał coś w rodzaju duchowego testamentu. Rozesłał go do znanych lub bliskich sobie instytucji i osób. Na liście ponad stu adresatów znalazły się wszystkie diecezje polskie, zakony i zgromadzenia, redakcje katolickie i jego znajomi z Komitetu Obrony Robotników. W apelu ks Zieja proponował, aby w rocznicę Jasnogórskich Ślubów Narodu, Prymas Polski ogłosił ogólnonarodowe powstanie (!) przeciw pijaństwu. „Uważał – pisze jego biograf ks. Waldemar Wojdecki – że należy wykorzystać kapitał duchowy nagromadzony przez ofiarę powstańców warszawskich i jakby w ich imieniu, i w duchu tego, o co walczyli (wolne i dostojne życie narodu), rzucić hasło: Powstanie Warszawskie trwa. Powstanie Warszawskie staje się powstaniem ogólnonarodowym przeciw pijaństwu”. Dalej proponował, aby 26 sierpnia na Jasnej Górze, cały naród złożył uroczyste oświadczenie: „Przyrzekamy Bogu i Matce Najświętszej nigdy nie pić wódki, ni żadnego napoju łatwo upajającego i nie będziemy nigdy nikogo wódką częstować”.

„Częściową realizację tej idei – pisze ks. Waldemar Wojdecki – można dostrzec w ogłoszeniu w latach osiemdziesiątych przez Episkopat Polski sierpnia miesiącem bez alkoholu”.

*   *   *

Sierpień – miesiąc trzeźwości  jest więc dalekim echem Powstania warszawskiego. Pomysł ks. Jana Ziei – wykorzystania duchowego i moralnego kapitału Powstania do walki z alkoholizmem – nie został w pełni zrealizowany. Ale determinacja, głos rozpaczy – jakbyśmy powiedzieli, człowieka, który jako kapelan Powstania był najbliżej ofiar, w szpitalach polowych i przy mogiłach, zmuszają do refleksji i każą nam poważniej zastanowić się nad sensem tej idei.

Tadeusz ROGOWSKI

Na zdjęciach kolejno: (1) Ksiądz Jan Zieja u schyłku życia; (2) Ks. Jan Zieja w założonym przez siebie Domu Matki i Dziecka w Słupsku; (3) Pomnik Powstańców Warszawskich w Słupsku; (4) Pomnik Powstańców Warszawskich; (5) Ks. Jan Zieja jako kapelan Powstania warszawskiego.

 

 

4 komentarze do “Powstańczy sierpień księdza Jana Ziei

  • bardzo piękny sposób uczczenia Powstania Warszawskiego, żadne tam patriotyczne uniesienia za publiczne pieniądze, ale rezygnacja z piwka w sierpniu … ciekawe tylko, ilu Polaków stać na taki heroizm”? 😀

    Odpowiedz
  • Każda rocznica Powstania jest u nas tylko powodem do pyskówek i kłótni. Tzw. „prawica”, której rolę prawicy wyznaczono przy okrągłym stole, i tzw. lewica, której tow. Kiszczak nakazał być lewicą, odstawiają polityczny spektakl rocznicowy, żeby wyciągnąć z tego jak najwięcej politycznych korzyści. Patriotyzm werbalny, pyskówkowy, polityczny, zaczyna dokuczać nam wszystkich.

    Dlatego właśnie podoba mi się bardzo pomysł ks. Jana Ziei, żebyśmy nie oglądali się na polityków, ale uczcili rocznicę jakimś aktem moralnym, nie wymagającym wielkiego samozaparcia, stanowiącym jednak jakieś osobiste wyrzeczenie i skłaniającym nas do pamięci przez jeden miesiąc. Słowem, Sierpień miesiącem abstynencji od alkoholu i papierosów. Na początek. Nie poświęcamy własnego życia, tak jak Powstańcy Warszawscy, ale wręcz wykazujemy dbałość o nasze życie. Jest tylko pytanie – czy taką ideę media kupią, bo przecież lepiej im z polityczną nawalanką między zidiociałymi już do reszty politykierami, niż z czymś prospołecznym, co raczej nie zwiększy nakładu ani oglądalności.

    Odpowiedz
  • Podoba mi się. Niech każdy POWSTANIE zacznie od siebie wtedy udowodni, że bliskie mu sa ideały o lktóre walczyli i gineli powstańcy

    Odpowiedz
  • Jeszcze kilka lat temu bym ten pomysł wyśmiał, ale dzis wydaje mi sie ciekawy i wart uwagi. Patriotyzm w nas, a nie na zewnątrz; patriotyzm w czynach, a nie słowach; patriotyzm wewnętrzny, a nie na pokaz.

    Odpowiedz

Skomentuj Zbyszko Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.