Chcesz pomóc Jakubkowi?
Zadzwoń do opiekującej się nim pani Teresy Miotk - tel. 603 240 936
Możesz również dokonać wpłaty na konto
Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom PATKUB w Olsztynie:
Bank PEKAO S.A. I O/Olsztyn 06124015901111001007742939
dopisując "Dla Jakuba Klimczaka".
Na powyższe konto możesz też wpłacić swój 1 procent odpisu podatkowego.
(english)

(deutsch)

(polish)
Obejrzyj również inną stronę internetową o Jakubku: www.jakubklimczak.w8w.pl


Strony:   1 (pl)   |   1 (de)   |   2 (pl)   |   2 (de)   |   3 (pl)


LUDZIE TACY JAK TY

Dała mu serce i nowe życie

Pokochała chłopca, którego skrzywdzili najbliżsi. Kiedy nikt nie dawał mu szansy na przeżycie, tylko ona miała odwage go przygarnąć. Dziś budzi go do życia i szczęścia.

Plemiona polskie i prusowie
Artykuł o Jakubku w czasopiśmie "Pani domu"
(Kliknij na obrazek, żeby powiększyć)

Miłość jest silniejsza od śmierci. Teresa Miotk święcie w to wierzy, kiedy patrzy na Jakubka. Niedawno skończył 4 lata. Ona wkrótce zdmuchnie na torcie 60 świeczek. I modli się o jedno - żyć jak najdłużej dla tego chłopca.

W Koszalinie, gdzie mieszka, ludzie mówiąc niej albo "święta", albo "szalona". Bo choć nie musiała, podporządkowała swój świat Jakubkowi. Jest pewna, że to przeznaczenie postawiło go na jej życiowej drodze i już nie wyobraża sobie kroczenia nią dalej bez chłopca. By ją zrozumieć, trzeba cofnąć się o trzy lata.

- Właśnie wtedy Jakubek trafił do szpitala... - Teresa tuli chłopca na kolanach. - Słyszała o tym chyba cała Polska. Miał pękniętą czaszkę, obrzęk mózgu. Umierał... Skatował go tak konkubent jego matki.

Prokurator ustalił, że siłą "usypiał" chłopca. Bił go pięścią, gdy maluszek (Jakub miał wtedy zaledwie roczek!) nie mógł zasnąć i płakał.

Ci, którzy widzieli malutkiego Jakuba w szpitalu, do dziś nie mogą zapomnieć widoku jego posiniaczonego ciałka, gąszczu rurek i przewodów maszyn podtrzymujących dziecko przy życiu. Lekarze nie dawali nadziei na przeżycie, ale walczyli.

- Dowiedziałam się o Jakubie i stało się coś przedziwnego - opowiada Teresa. - Jakaś siła kazała mi pójść do szpitala, pomóc temu dziecku. Czułam, że muszę to zrobić.

Jej życie przewróciło się do góry nogami

Żyła wtedy ze skromnej emerytury, działała społecznie. Nie miała żadnych zobowiązań i mogłaby całymi dniami odpoczywać po latach pracy w nauczycielskim fachu. Ale...

- Musiałam działać - opowiada. - Wybłagałam lekarzy i biologiczną babcię Jakuba, żeby pozwolili mi go zobaczyć, a potem czuwać przy jego łóżeczku. Jak go pierwszy raz zobaczyłam, serce zabiło mi mocniej. Czutam jego ból, cierpienie. I nabrałam pewności, że od tej pory będę go wspierać i chronić. Najlepiej, jak tylko potrafię, zastąpię mu matkę. Stworzę mu nowy dom, nowe życie.

Nawet kiedy stan chłopca nagle się pogorszył, ona wierzyła, że będzie dobrze. że razem wyjdą ze szpitala.

- Tydzień trwała walka o życie - opowiada. - Jakubek przeżył, ale z masą schorzeń, które były wynikiem urazów, m.in.: czterokończynowym porażeniem mózgowym, paraliżem jednej strony ciała, uszkodzeniem wzroku oraz zaburzeniami równowagi. Specjaliści mówili, że będzie półrośliną, bo już nic nie postawi go na nogi.

Wiara Teresy była silniejsza niż diagnozy lekarzy. Złożyła wniosek o przyznanie jej praw rodzicielskich. Sama nie wie, jak udało się jej przekonać sąd. Ale ten cud był niczym w porównaniu z kolejnymi.

- Od tej pory liczył się tylko on - mówi Teresa. - Wiedziałam już, co znaczy opiekować się kimś przez całą dobę. Gdy miałam 13 lat, zmarła mi mama i przygarnęła mnie ciocia. A gdy ona zachorowała, przez 27 lat troszczyłam się o nią. Nie miałam czasu na własne dzieci. Musiały wystarczyć mi te, które wychowywałam i uczyłam w szkole. A teraz, po latach, zostałam taką trochę spóźnioną mamą.

Chciała jak najszybciej rehabilitować Jakubka. Wydreptała kilometry ścieżek w poradniach i szpitalach, wydzwaniała do specjalistów, a jej domowa biblioteka zapełniła się medyczną literaturą.

- Szukałam każdej informacji na temat leczenia dzieci po urazach - opowiada. - Załatwiałam dojazdy na zabiegi, opiekę fachowców. Wiedziałam, że im więcej troski mu zapewnię, tym szybciej będzie wracał do zdrowia.

Czasem mokra z wysiłku, wyczerpana, słyszała od innych: "Po co pani to robi? To przecież nie pani dziecko?". "Już moje", odpowiadała i wracała do pracy. Po miesiącach harówki przyszły chwile, gdy zobaczyła jej sens.

- Jakub był coraz silniejszy - opowiada. - Zaczął się podnosić, próbował wstawać, chodzić. Każdy jego ruch był dla mnie wydarzeniem. Jak zrobił pierwszy krok, skakałam do góry ze szczęścia. Byłam wniebowzięta. Na jego twarzy zaczął pojawiać się uśmiech, a w dniu, kiedy jeszcze niewyraźnie powiedział do mnie "Terenia", aż się popłakałam.

To dodawało jej sił do pracy. Jak lew walczyła o to, co dla niego najlepsze. Nie wahała się błagać znajomych i obcych ludzi o pomoc dla dziecka.

- Dla niego żebrałabym nawet pod kościołem - Teresa nie wstydzi się mocnych słów. - Ale na szczęście dobrzy ludzie nie zawiedli. Jakubek dostał wsparcie od fundacji "Pat-Kub", przyjaciół i zupełnie nieznanych mi darczyńców.

Teraz liczy się dla niej tylko szczęście dziecka

Tak wielu ludzi się zaangażowało w pomoc, że Jakub stał się rozpoznawalny w Koszalinie. Gdy szedł z Teresą, przechodnie dziękowali jej za to, co robi. Ze łzami w oczach patrzyli na zoperowaną główkę malca, z dziurą w czaszce, którą chronił kask.

- Byłam wzruszona szczególnie wtedy, gdy odzywali się moi uczniowie - opowiada. - Na "Naszej Klasie" poprosiłam o pomoc. Jedna z uczennic skontaktowała mnie błyskawicznie z neurochirurgiem z Warszawy.

Pojechała do niego i okazało się, że gdyby zwlekała, mogłoby się to skończyć dla Jakuba nawet śmiercią. Płytka zastępująca kości czaszki naciskała na mózg. Kolejna operacja, nerwy i... radość, że się udało. Powrót do ćwiczeń, terapii. Kask poszedł w kąt. Uśmiech na twarzy Jakubka wrócił.

- Jak kogoś kochasz, cieszysz się jego szczęściem bardziej niż własnym - mówi Teresa. - To dawało mi napęd do życia i poczucie sensu.

Teresa sama się dziwi, jak szybko zleciały jej już trzy lata opieki nad Jakubkiem. O jego wieku przypomina jej duży napis na szafie w pokoju: "Jakub ma już 4 lata!".

- Zrobiliśmy go z przyjaciółmi na poprzednie urodziny i teraz tylko muszę wymieniać czwórkę na piątkę, szóstkę i tak dalej! - oznajmia Teresa.

Chce jeszcze zatańczyć na jego weselu

Jakubek biega po pokoju. Śmieje się, rozbawia Teresę. - Kiedy mu się tak przyglądam, robi mi się ciepło na sercu - mówi Teresa. - Jestem taka szczęśliwa, że go mam i że robi takie postępy. Nawet o tym nie marzyłam.

Dziś Jakub jest już w nieporównywalnie lepszym stanie niż wtedy, gdy go zabierała ze szpitala. Chodzi, choć w butach ortopedycznych i niezbyt stabilnie, mówi coraz wyraźniej, jest radosny, a nawet uczy się czytać.

- On, który miał przecież umrzeć! - mówi Teresa. - I tylko czasem wraca do niego straszna przeszłość. Zastyga nagle na chwilę, jakby coś złego mu się przypominało. Patrzy nieruchomo. Aż boję się pomyśleć, co wtedy czuje. Ból? Strach? Szybko wyrywam go z tego mroku. Zabieram na swoją słoneczną stronę życia.

Teresa zapamiętuje chwile, gdy Jakubek nauczy się czegoś nowego, pokona kolejną przeszkodę. Wierzy, że gdy po latach usiądzie z nim przy stole i porozmawiają o tym, jak było, opowie mu, że bardzo się starał.

- Ostatnio znów spotkaliśmy się z panią ordynator, która pełna obaw żegnała mnie, gdy wychodziłam z Jakubkiem ze szpitala - opowiada.

- Popatrzyła na niego. Potem objęła mnie i podziękowała. Nie oczekuję wdzięczności, ale się wzruszyłam.

Teresa zerka na wiszący na ścianie w pokoju Jakubka plan zajęć. "Nauka czytania", "Stymulacja wzroku", "Fizykoterapia" - to jej biblia. Musi już kończyć rozmowę, bo za chwilę kolejne zajęcia.

- Może kiedyś się spotkamy - śmieje się na pożegnanie. - Może wtedy, gdy Jakubek będzie zdawał maturę. A może gdy już będę bawić jego wnuki? Muszę żyć najdłużej, jak się da...

Krzysztof Rajczyk


PS Jakubka czekają lata kosztownej rehabilitacji, więc każdy grosz się liczy. Jeśli chcesz pomóc, zasil konto Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom PAT-KUB w Olsztynie: Bank PEKAO S.A. I O/Olsztyn 06 1240 1590 1111 0010 0774 2939 z dopiskiem "Dla Jakuba Klimczaka".


(Pani domu)Źródło: "Pani domu" Nr 50, 11-17 grudnia 2008


Strony:   1 (pl)   |   1 (de)   |   2 (pl)   |   2 (de)   |   3 (pl)



Chcesz pomóc Jakubkowi?
Zadzwoń do opiekującej się nim pani Teresy Miotk - tel. 603 240 936
Możesz również dokonać wpłaty na konto
Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom PATKUB w Olsztynie:
Bank PEKAO S.A. I O/Olsztyn 06124015901111001007742939
dopisując "Dla Jakuba Klimczaka".
Na powyższe konto możesz też wpłacić swój 1 procent odpisu podatkowego.
(english)

(deutsch)

(polish)
Obejrzyj również inną stronę internetową o Jakubku: www.jakubklimczak.w8w.pl





Koszalin 2008 | www.komk.ovh.org | © Komitet Obywatelski Miasta Koszalina