Fobia czy entuzjazm? „Światu potrzebne są dziś renesansowe umysły, wielkie i uczciwe charaktery”
W Polsce każde wydarzenie należy rozpatrywać w szerokim kontekście historyczno-polityczno-społecznym. Jeżeli nie znamy historii i nie rozumiemy zasad jakimi kieruje się polityka, nasza ocena musi okazać albo emocjonalna, albo tendencyjna – a więc najprawdopodobniej taka, jakiej sami nie chcemy, ale chce ktoś, kto usiłuje zbić na naszej naiwności określony kapitał.
Jeżeli wykażemy się znajomością historii i polityki, ewentualność pomyłki zostanie zminimalizowana, a porozumienie społeczne w danej sprawie ułatwione. I to jest ten element układanki, który powinniśmy oczekiwać od siebie, i ten element układanki który zaczyna blokować manipulację nami podmiotom trzecim. Znajomość historii i polityki sprawia, że zupełnie inna jest też rozmowa i inna wspólna diagnoza umożliwiająca profilaktykę i współdziałanie.
Każda nominacja na wyższy urząd państwowy, czy w przypadku premiera Donalda Tuska na unijny, ma charakter polityczny i jest wypadkową czasami układu sił, czasami intencji, a w skrajnych przypadkach złej woli. Ten ostatni wariant przerabialiśmy w okresie zaborów i PRL Nominacja więc Tuska na przewodniczącego Rady Europy nie odbiega od normy. Rozpatrywanie jej w kategoriach „nam się należało”, „odnieśliśmy sukces” czy gorzej – w kontekście emocjonalnym, jest zwykłą naiwnością.
Krajobraz przed bitwą czy po bitwie?
Bezpieczeństwo świata trzeszczy w szwach, cywilizacja łacińska chwieje się w posadach, strefa euro nadal przeżywa kryzys. UE stoi przed groźbą rozpadu, europejską solidarność pożera egoizm i partykularyzm. Stara Europa wciąż nie może zrozumieć podstawowego przesłania XXI w., że merkantylizm i kolonializm są przeżytkiem, ze przeżytkiem jest obecna forma kapitalizmu oparta na ciągłym wzroście – produkcji i konsumpcji. Jeżeli cywilizacja zachodnia nie zatrzyma się w swoim szaleństwie, zatrzyma ją ktoś inny i wcale nie musi to być islam, Rosja, czy Chiny. Zatrzymać ją natura, przyroda, z którą nie chcemy współpracować, lecz którą na siłę chcemy podporządkować sobie, albo chaos, który sama wprowadza.
Światu potrzebne są dziś renesansowe umysły, wielkie i uczciwe charaktery oraz tradycyjna moralność, na której możemy odbudować swoją cywilizacyjną konstrukcję. Epoka informatyzacji, to nowy etap w dziejach tego samego świata. Na gruncie humanistycznym, koncepcyjnym, mimo różnicy czasowej, wymaga od nas takiej samej wielkości, jak za czasów greckich. Wielki Koordynator i jego mocodawcy muszą mieć wizję – w pierwszym rzędzie kulturową; muszą mieć wizje na poziomie ciągłości cywilizacyjnej. Czasy bowiem są bardzo wymagające, gdy zabraknie wyobraźni, oni wszyscy razem wzięci, mogą okazać się tymi, którzy gaszą dogorywający kaganek. I to są uwarunkowania globalne. Człowiek w swoim jestestwie, mimo tak zaawansowanej technologii, jest nadal wykonawcą – nazwijmy to „woli wszechświata”. Jest pionkiem w grze.
Uwarunkowania regionalne
Z punktu widzenie UE Tusk odniósł w Polsce sukces, z polskiego wygląda to zupełnie inaczej. Dowodem na to są: kolosalny dług, rozstrój państwa i administracji, prawa (nic tu nie działa normalnie), przejęcie przez kapitał obcy polskiej gospodarki, niedokończona reforma armii (dowódcy nie wiedzą kto ma dowodzić na wypadek wojny), katastrofalny stan służby zdrowia, oświaty itd. Obrazu dopełnia niskie poparcie społeczne.
Jeżeli w wywiadzie z Lisem (01.09.2014) premier Tusk mówi, że jest zwolennikiem integracji Polski z UE, to musimy zapytać co to znaczy? Czy nominacja oznacza unijną sankcję tego marazmu, jaki ma miejsce w obecnej Polsce, czy też jest wzmocnieniem układów, który Polskę doprowadza na skraj bankructwa? I to są pytania obywatelskie. Możemy się cieszyć z wyboru personalnego, ale nie możemy być zadowoleni z własnej sytuacji w kraju.
Zapytajmy raz jeszcze, czy nominacja Premiera, któremu słupki poparcia w kraju spadały, to sukces Polski, czy UE, bo w tym wypadku jakoś trudno te dwa światy połączyć w jedną całość. Zabrano nam go dlatego, że był tak świetny (najwyższy wzrost gospodarczy Polski w UE), czy dlatego, że zdarzyło się coś, czego jeszcze nie wiemy? Radość musi mieć jakieś uzasadnienie racjonalne.
Nominacja, owszem, jest wizerunkowym sukcesem Polski. To ważny element układanki, ale wizerunek jest tylko jej częścią i czy tylko o to nam chodzi? A więc, skoro został tak doceniony i tak wysoko postawiony, Polska może chyba oczekiwać, że zamilkną jawnie niesprawiedliwe określenia „polskie obozy koncentracyjne”, że zaniechana zostanie antypolska polityka historyczna, zwłaszcza w Niemczech, że zmieni się negatywny stosunek do Polaków i Polski (wynika to z elementarnego braku wiedzy), że poniechane zostanie traktowanie nas z pozycji taniej siły roboczej (podział rynku pracy), że polityka energetyczna uzyska korzystny dla wszystkich wymiar, że emisja dwutlenku węgla przestanie mieć wymiar dyskryminacyjny oraz że we wzajemnych stosunkach zniknie element stosowania siły na rzecz porozumienia i wspólnych interesów.
Ponadto zbliża się rok 2016, a więc rok uwolnienia zakupu ziemi i nieruchomości w Polsce oraz ujawnienie nielegalnego jej wykupu. Mija też owe magiczne 20 lat, a wiec okres wychowania pokolenia, z którego świadomości można czerpać korzyści polityczne i materialne. Trzeszczy w szwach układ jałtański (z późniejszymi zmianami), którego ustalenia graniczne są ostatnim i jednym porozumieniem prawno-międzynarodowym. To właśnie on trzyma porządek w Europie Środkowo-Wschodniej. Wojska rosyjskie na Ukrainie destabilizują go. Polska nie ma traktatu pokojowego z Niemcami. Natomiast Traktatowi o potwierdzeniu granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej z 1990 r. nadal towarzyszy paragraf 116 Konstytucji niemieckiej, który swym zasięgiem obejmuje całe ziemie odzyskane. W Polsce istnieje mniejszość niemiecka, jak na Ukrainie Wschodniej mniejszość rosyjska. W Niemczech nie ma mniejszości polskiej, choć została zapisana w traktacie. Na Śląsku istnieje nadal nierozpoznany do końca Ruch Autonomii Śląska, który może spełni podobna rolę w Polsce, jak separatyści w Okręgu Donieckim i Ługańskim… Tę wyliczankę można ciągnąć dłużej, ale wszystkie te wydarzenia mają wpływ na rozwój sytuacji politycznej w Polsce.
PiS ma większy problem niż mu się wydaje
Przed ponownym wyborem Obamy na prezydenta USA, PO przeżywała wyraźny kryzys. Wydawało się, że zwycięstwo PiS-u jest w zasięgu ręki. Po wyborze wszystko się zmieniło. Platforma została napompowana, a z partii Kaczyńskiego zeszło powietrze. Nominacja Donalda Tuska na unijne stanowisko dziś wywołuje podobny efekt. Powstaje jednak pytanie, czy pozostanie na placu boju Jarosława, oznacza zwycięstwo jego partii, czy wypalenie się? Dziesięć lat walki musiało zrobić swoje. Partie wodzowskie mają to do siebie, że głód następców jest gwałtownie odczuwalny w momencie najbardziej newralgicznym. Cechą partii wodzowskiej jest też brak bezpośredniego przełożenia na społeczeństwo. A to oznacza słabość opozycji. Jeżeli w Polsce mamy od czynienia ze słabością państwa, to na słabość tę nakłada się dekada walki politycznej, niechlujne wykształcenie większości Polaków, zwłaszcza w dziedzinie humanistycznej, niezrozumienie roli państwa i mediów (zwłaszcza po prawej stronie), zbyt spolegliwy Kościół, brak spójnej myśli i niestety – brak pozytywnych wzorów.
Ale to jeszcze nie koniec. Na to wszystko nakłada się zakłócenie systemu wartości i systemu porównawczego. Mało kto z Polaków swoją obecną sytuację porównuje do niepodległej II RP, lecz najczęściej do PRL, co jest kompletnym nieporozumieniem. Wystarczą dwa oderwane od rzeczywistości argumenty, że „tamta Polska była biedna” i krótkie hasło – „sanacja”, aby rozbić cały dorobek II RP. Stalin pęka ze śmiechu!
Podczas wywiadu z Lisem ujawniło się też, że Tusk nie odpuści i będzie starał się zachować wpływ na politykę w Polsce, z kilku względów: 1. jego pozycja w UE będzie się opierała na sile PO w Polsce, 2. Jego sukces w UE będzie jego biletem powrotnym na eksponowane stanowisko w kraju. Dobrze, że Premier swój punkt odniesienia kieruje w stronę Polski, ale z tej intencji wynika jasno, że PO będzie pompowana. I na to prawdopodobnie jest już zgoda Brukseli. Kto poznał jego technikę walki, nie powinien mieć wątpliwości. Tak, że jak w Polsce był jeden Tusk, to w Brukseli będzie ich dwóch. I to jest nieprawdopodobny bliźniaczy fenomen. Papierkiem lakmusowym owego pompowania będzie stosunek PSL do byłego premiera i samego PO. Co w takiej sytuacji może zrobić PiS? Rozumując w kategoriach gry: chcąc obalić Tuska PiS będzie musiał obalić UE. Gdy nawet obali UE, pozbawi Polskę jakiejkolwiek ochrony przed Rosją… Czyli mimo roszad partyjnych wciąż – szach. Jakie rozwiązanie? W interesie Polski dziś byłoby zgodne współdziałanie PiS i PO. Ale to warunkowo oznacza przekreślenie niemal całej dotychczasowej polityki tej partii niemal w każdym zakresie: gospodarczym, na polu szkolnictwa, służby zdrowia, ubezpieczeń społecznych, nauki, mediów itd. Oznaczałoby to też rozliczenie afer, a więc koniec parasola ochronnego dla wszelkiej patologii, a więc przyznanie się do klęski Tuska i jego brukselską marginalizację. Taki scenariusz jest więc mało prawdopodobny.
Zakończenie
Odpowiedzi na pytanie, czy nominacja Donalda Tuska jest sukcesem Polski, udzieli czas. Jeżeli ustanie nagonka na Polskę i Polaków, jeżeli zamilkną kłamliwe oskarżenia, jeżeli odwróci się trend, który wciąga nas w wojnę z Rosją itd., to będziemy mogli mówić o wizerunkowym sukcesie. I będzie to jego zasługa mimo woli. Gdy natomiast spotka nas coś nadzwyczajnego, co zrekompensuje wcześniejsze klęski, to będzie to zasługa Donalda Tuska dla Polski.
Ale nie bądźmy naiwni – naiwność bowiem zawiera w sobie mocny element oczekiwania, a więc bezczynności – i odwołajmy się do artykułu Witolda Gadowskiego pt. „Enerdowska czkawka”, który podpowiada nam inny trop. Pisze:
„Jest rok 1986, w Dreźnie odbywają się pierwsze 'spontaniczne’ spotkania oficerów służb specjalnych ZSRR i Niemiec. Trwają targi nad nowym obliczem Europy”. „Kanclerze Niemiec, po Kohlu, byli już nadzwyczaj przyjaźni wobec Moskwy” … „Tak patrzę na tego poubieranego w 'europejskie szaty’ Tuska i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że tajne pakty zawierane w Dreźnie […] do dziś odbijają się na kontynencie całkiem realna czkawką” – źródło TUTAJ.
I ten trop prowadzi nas zupełnie w inna stronę. Tu trudno uciec od pytania, czym Tusk przekonał Merkel, Camerona i innych? W polityce niczego nie ma za darmo. Ale (załóżmy) to, że mógł pozwolić sobie na takie zachowanie, świadczy o słabej opozycji w kraju, obojętności polskiego społeczeństwa i poczuciu bezkarności elit. Świadczy też o tym, że naszymi umysłami zawładnęła komuna oraz że nie wykorzystaliśmy tego dwudziestopięciolecia ochronnego, które dawał nam pontyfikat Jana Pawła II. Musimy zdać sobie sprawę, że wszystko – każda klęska i każde zwycięstwo buduje wspólny nasz gmach i wzmacnia lub osłabia jego fundamenty. My obywatele polscy jesteśmy naczyniem połączonym z własnym państwem. Nasza kondycja umysłowa i fizyczna przekłada się na kondycję naszego państwa i powagę naszych paszportów. Ale to dopiero jest szkoła podstawowa.
Ryszard Surmacz
Ryszard SURMACZ (1950), historyk, przez 11 lat był dziennikarzem reportażystą w kilku polskich czasopismach. Pisze na tematy Ziem Odzyskanych, głównie w kontekście polskiej racji stanu. Na tematy śląskie publikował w „Kulturze” paryskiej, za którą otrzymał nagrodę POLCUL-u. Autor pięciu książek (szósta w przygotowaniu). Mieszka w Lublinie, obecnie pracownik IPN O/Lublin. Jeden z najlepszych znawców problematyki zachodniej i śląskiej. Autor serii artykułów na temat Ziem Odzyskanych, w których z niezwykłą przenikliwością i znajomością rzeczy omawia uwarunkowania historyczne, polityczne i kulturowe oraz trudną sytuację mentalną w jakiej znaleźli się Polacy zamieszkujący te tereny.
Na podstawie: wPolityce.pl
Przedruk za: wPolityce.pl (data publikacji: 4 września 2014). Wytłuszczenia tekstu pochodzą od redakcji koszalin7.pl
W polityce nie ma nic za darmo. Banał, oczywistość dla np. Niemców i Brytyjczyków, niezrozumiała zupełnie przez Polaków. Jeśli Tusk awansował tak wysoko, to znaczy, że komuś (Niemcy, Anglia, Francja etc.) to się opłaca. Miejmy nadzieję, że opłaci się również Polsce. Ale komu się opłaciło i kto zapłacił, dowiemy się po latach lub nie dowiemy się wcale, bo wyłączyliśmy myślenie i nie zadajemy koniecznych pytań.
Rok 2016 – mija okres ochronny na wykup polskiej ziemi. Nie mamy swoich banków i swojego przemysłu, nie mamy swojego kapitału. Każda naprawa chodnika w mieście takim jak Koszalin wymaga dotacji unijnych. Kto zacznie masowo wykupywać polską ziemie? Pytanie retoryczne.