Doktorzy Kościoła – św. Jan Chryzostom (1)
Nie zachował się żaden portret Jana Chryzostoma, z przekazów pisanych wiadomo jedynie, że był niskiego wzrostu, miał wychudłą twarz z gorejącymi oczyma, był słabego zdrowia i marnej kondycji fizycznej. A jednak w tym niepozornym człowieku, kryła się siła ducha na miarę olbrzyma. Całe jego burzliwe życie było prostą konsekwencją jego prawości i bezkompromisowości. „Świętość nie dała mu zmysłu politycznego, uczyniła go nieprzejednanym, nie pozwoliła mu paktować z władzą i posługiwać się takimi środkami, do jakich uciekał się Cyryl Aleksandryjski” – pisze o. Adalbert Hamman, franciszkanin, znawca epoki Ojców Kościoła. „Jana cechowała stuprocentowa prawość, co wzbudzało niechęć spryciarzy i prześladowania polityków”.
W wygłaszanych mowach posługiwał sie stylem najsłynniejszego mówcy greckiego, Demostenesa, mistrza retoryki i elokwencji, ale także twórcy „filipik” – gwałtownych mów oskarżycielskich. Rzeczywiście, Jan Chryzostom nie patyczkuje się z tymi, którzy grzeszą, nawet jeśli jest to sam cesarz, ale publicznie aplikują im kurację uzdrawiającą. „Samych siebie stawiacie niżej psów i osłów” – to słowa skierowane do pijaków. „Popatrz na tego, który ubrany jest nie w szaty, lecz w cnotę, a zobaczysz, że jesteś podobny do gnijącej trawy, a on do drzewa, które wydaje cudowne owoce” – to do bogaczy. „Oszczerstwo jest gorsze od kanibalizmu” – to z kolei do oszczerców.
Za życia nie był oceniany jednoznacznie. „Podobno Jan był człowiekiem nieco ostrym w obejściu z powodu gorliwości w umartwianiu się i więcej serca poświęcał gniewnemu uniesieniu, aniżeli duchowi przebaczania” – pisze współczesny mu historyk Sokrates Scholastyk, autor „Historii Kościoła”. Według niego, Jan „przemawiał zawsze językiem nadto śmiałym”. Jak wszyscy ludzie prawego charakteru, był bezbronny w konfrontacji ze światem. „Walcząc o prawość życia nie ubezpieczał się na przyszłość, a w prostocie serca był przystępny i nieostrożny”. Inny historyk zauważa, że Jan Złotousty, jako patriarcha Konstantynopola, pozbawiony był niezbędnej na tym urzędzie bystrości politycznej i zręczności taktycznej, więc „uwikłał się w zadania i walki, w których musiał ponieść klęskę”.
Jeśli rzeczywiście poniósł klęskę, umierając na wygnaniu, należy ją ocenić jako klęskę w życiu doczesnym, która przyniosła jednak chwałę wieczną – Kościół z czasem uznał Jana Chryzostoma świętym i doktorem Kościoła (doctor Ecclesiae).
(TR)