JOW a Państwo

Jerzy Gieysztor: O roli partyj

Ponieważ wielka skala i zasięg negatywnych zjawisk oraz decyzje rządzących, sprzeczne z interesem społecznym, odbierane są jako skutek upartyjnienia państwa, to jego usunięcie jest dążeniem uzasadnionym. W poszukiwaniu przyczyny tego upartyjnienia, zauważmy najpierw analogię pomiędzy praktykami prawno-ustrojowymi; niezbyt w czasie odległą i aktualną.

Gdy zwolennikom inżynierii społecznej spodobała się koncepcja komunizmu, na użytek jego wdrożenia, Lenin wymyślił Kierowniczą rolę partii. Uniwersalną zasadę-hasło, która miała być wytyczną we wszelkim działaniu władzy i stała się filarem komunistycznej dyktatury. Prawne umocowanie tej zasady w życiu państwowym, wymagało pełnego podporządkowania woli partii, tworzącej prawo Rady Najwyższej. Wprowadzono więc kontrolę procesu wyborczego, łącznie z publikowaniem wyników głosowania. Dla sterowania procesem wyborczym, w wyborach do tej Rady (oraz rad pozostałych szczebli) – pozorując ludowładztwo – wprowadzono zgłaszanie kandydatów, jednak pod warunkiem ich akceptacji przez partię, jako kierowniczą siłę narodu. Przedstawicieli Narodu – Deputowanych do tej Rady, „wybierano” więc spośród tak zgłaszanych kandydatów.

Ponieważ rodzaj sposobu zgłaszania kandydatów przesądza o tym komu służą wybory, to odpowiednie zadekretowanie tego sposobu w wyborach do organów władzy, było kluczowym rozwiązaniem prawnym dla sprawowania przez partię kierowniczej roli w społeczeństwie. De facto rządził wódz. Partia nowego typu – jak mówił Lenin – była wszechwładna, a upartyjnienie, tak rządzonym państwem było ekstremalne.

Pomimo tego część krytyków komunizmu lekceważy znaczenie wskazanej regulacji prawnej, źródła charakteru leninowskiej partii i jej pozycji. A historyczne doświadczenie wszystkich krajów wschodnioeuropejskich, po roku 1989, nie powstrzymało, a może i zachęciło do prawnego uprzywilejowania partyj politycznych. I to sposobem analogicznym, do zastosowanego w komunizmie. W wyborach do organów władzy nie tylko krajów Europy Wschodniej, występuje ono w różnych, ale zawsze służących partiom wariantach. Bo dla partyj, a zwłaszcza dla ich przywódców, uprzywilejowanie zwłaszcza przy zgłaszaniu kandydatów w wyborach, zawsze jest atrakcyjne.

W polskich wyborach sejmowych jest to konieczność zgłoszenia pełnych list kandydatów, w co najmniej 21 okręgach wyborczych. Każdej listy popartej przez minimum 5 000 podpisów, łącznie 105 000 podpisów. Do wyborów dopuszczani są tylko kandydaci zatwierdzeni i uszeregowani przez wodzów partyj, według ich osobistej oceny. Indywidualne kandydowanie jest wykluczone. Wielkie rozmiary okręgów wyborczych redukują poznawanie kandydatów. Zatem wyborcy głosując, zatwierdzają tylko większość wcześniejszych partyjnych decyzji, legitymizując takie wybieranie posłów. System wyborczy tego rodzaju, pozorujący demokrację, od układających listy wyborcze uzależnia zatem posłów, odzierając ich z indywidualnej odpowiedzialności przed wyborcami. Ponadto w okręgach wielomandatowych brak możliwości odwoływania posłów, gdyż indywidualne rozliczanie przez wyborców jest nierealne. A do sprawowania kierowniczej roli, rządzącej partii wystarczają bierni, mierni, byleby tylko w głosowaniach byli wierni. Tak więc partie, wygrywające kolejne wyborcze plebiscyty, obdarzane są kierowniczą rolą dzięki przywilejowi układania list wyborczych, który jest jądrem wielomandatowego systemu wyborczego. Czego obnażanie jest niezgodne z kanonem wolności słowa w takiej partiokracji. A milcząca akceptacja tego przywileju, jest przestrzegana przez wspólny front mediów wszystkich opcji politycznych. Równie solidarnych w jednoczesnym konsekwentnym i hałaśliwym deprecjonowaniu sposobu jego zniesienia, jakim jest postulat JOW.

Gdyż fundamentem postulatu JOW jest zasada równej dla wszystkich pełnej swobody indywidualnego kandydowania w wyborach do Sejmu RP. Zrównuje ona kandydatów w prawach wyborczych, a przez to pozbawia partie ich uprzywilejowanej pozycji. Tworząc sytuację otwartego konkursu. Dla uzyskania optymalnych efektów konkursu, wybory przeprowadza się w okręgach jednomandatowych, o wielkości (1) pozwalającej na bezpośrednie docieranie kandydatów do wyborców. Równość prawa do kandydowania obejmuje też finansowanie kampanii wyborczej, narzucające limitowanie i ścisłą kontrolę wydatków, ponoszonych przez kandydatów. Taki konkurs w każdym okręgu, zmusza każdą partię, do wystawienia kandydata posiadającego szanse zdobycia największej liczby głosów. A to wymaga od niego wiarygodności, w ocenie wyborców. Reprezentujący partię poseł, wybrany w okręgu, gdy w następnych wyborach chce ponownie zdobyć mandat, jest zmuszony do partnerstwa z wyborcami, które wymusza jego przed nimi odpowiedzialność. Zwłaszcza, że w okręgu jednomandatowym łatwo posła na bieżąco rozliczać, a skompromitowanego odwołać. Poparcie przez wyborców, zależy od służebności wobec społecznych oczekiwań. Ponadto, przy zastosowaniu zasad ordynacji wyborczej JOW, konkurencja pomiędzy partiami umacnia ten służebny, ergo obywatelski charakter wszystkich partyj politycznego rynku. Zależność poparcia, od służebności wobec społecznych oczekiwań, dotyczy i osobiście każdego posła i jego partyjnej drużyny. Wybory są dniem sądu przede wszystkim nad posłami tej partii, która rządzi. Sądu także nad ewentualnymi jej ciągotami do bezpośredniego ingerowania życie państwowe. I to redukuje jego upartyjnienie.

Wodzowie partyj przekonują, że ich zdolność do zapewnienia pomyślności ojczyzny i obywateli, uzasadnia przywilej układania list wyborczych. Czemu zaprzeczają jego skutki, a opisane zależności wykazują, że źródłem upartyjnienia państwa jest wyborcze uprzywilejowanie partyj, a nie samo tych partyj istnienie. Gdyż partie, jako takie, były, są i będą, dopóki można korzystać z wolności zrzeszania się i przeprowadzać wolne wybory (2). Zatem dla odpartyjnienia państwa należy tylko i aż, zmienić rolę partyj wobec społeczeństwa. Z kierowniczej, którą kotwiczy ordynacja, zwodniczo nazwana proporcjonalną, na rolę służebną, którą wymusza zastosowanie zasad wyborczych ordynacji JOW (3).

Bo to dotychczasowa ordynacja wyborcza jest przyczyną choroby upartyjnienia państwa i to upartyjnienie utrwala, ponieważ nadaje partiom przywilej układania list wyborczych. Dlatego bez jej usunięcia, wraz z tym przywilejem, nie można usunąć przyczyny choroby. Można tylko likwidować same tej choroby skutki.

Zatem godzi się podsumować iż samo gloryfikowanie bezpartyjności, jako cnoty w patriotycznym, obywatelskim zaangażowaniu, pozostaje jałowe, gdy jest oderwane od wskazania przyczyny upartyjnienia. Bo zamazuje znaczenie wprowadzenia zasad wyborczych ordynacji JOW, w wyborach do Sejmu RP. – co jest najważniejszym postulatem ustrojowym. Warunkiem, nie tylko odpartyjnienia państwa, ale niepodległości wewnętrznej (4) i odblokowania możliwości rozwoju narodu.

Jerzy Gieysztor

Jerzy GIEYSZTOR jeden z najbliższych współpracowników zmarłego w 2012 roku prof. Jerzego Przystawy, założyciela Ruchu JOW. Członek władz krajowych Stowarzyszenia na rzecz Zmiany Systemu Wyborczego Jednomandatowe Okręgi Wyborcze. Potomek Dominika Gieysztora, uczestnika Sejmu Wielkiego, który uchwalił Konstytucję 3 Maja, zapoczątkowując wielką, choć spóźnioną reformę państwa.

Tytuł oryginału: „O roli partyj. Czyli, jak zapewnić i utrzymać kierowniczą, a jak wymusić służebną rolę partyj politycznych”

(1) Okręgi jednomandatowe postulowane w Polsce w liczbie 460, zgodnej z Konstytucją, obejmują średnio ca. 67 tys. wyborców, tj. ca. 11 razy mniej, niż w 42 okręgach wielomandatowych.
(2) Zobacz, Jerzy Gieysztor Wolne wybory to JOW.
(3) Zobacz, Reguła wyborcza JOW.
(4) Zobacz, Wojciech Błasiak Niepodległość wewnętrzna.

 

 

2 komentarze do “Jerzy Gieysztor: O roli partyj

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.