(Nowy Dzień)
Renata Czeladko


Niemieckie władze germanizują dzieci rozwiedzionych Polaków

Niemieccy urzędnicy zabraniają dzieciom rozmawiać z polskimi rodzicami po polsku. Zdesperowane matki i ojcowie poskarżyli się do Parlamentu Europejskiego. Czy eurposłowowie coś z tym w końcu zrobią?

Brudny pokój w Jugendamt, niemieckim Urzędzie ds. Dzieci i Młodzieży. Rozrzucone zabawki. Tu ze swoimi dziećmi spotykają się alkoholicy, narkomani, rodzice podejrzewani o pedofilię. Oraz Polacy, którzy rozwiedli się z niemieckim małżonkiem, a ich dzieci zostały w Niemczech.

Synek pani Beaty Pokrzeptowicz-Meyer patrzy zdziwiony na mamę. Nie rozumie, dlaczego mama, która zawsze czule mówiła do niego po polsku "skarbeńku", teraz wita się z nim po niemiecku. Z tyłu, na krześle, siedzi Niemka, urzędniczka z Jugendamt. Popija kawę i uważnie wsłuchuje się, czy twardej niemieckiej mowy nie zakłócą szeleszczące polskie słowa. Chłopiec w zabawie wykrzykuje: "Z górki na pazurki!". Niemka podnosi się z krzesła: - Jeszcze raz i to się skończy! - upomina po niemiecku matkę i dziecko.

Pani Beata truchleje. Jeśli synkowi znów wyrwie się polskie słowo, koniec spotkania. Niemka pilnuje ich nawet w ubikacji.

Tak wyglądały jej spotkania z dzieckiem przez dziesięć miesięcy. Dopiero po interwencji u prokuratora i w Ministerstwie Spraw Zagranicznych udało się pani Beacie wywalczyć spotkania w domu. Raz na dwa tygodnie. To za mało, aby synek rozwijał polską mowę. Dziś ma 6,5 roku. - Gdy jest u mnie, chce zadzwonić do dziadków w Polsce, kuzynów, z którymi kiedyś spędzał wakacje. Płacze, bo rozumie, co dziadkowie do niego mówią, ale już nie potrafi po polsku odpowiedzieć. Stoję z boku i serce mi się kraje, gdy tłumaczę dziadkowi, co chce powiedzieć mu wnuczek. A dziecko zanosi się łzami z bezsilności, bo nie może się wysłowić, gdy chce rozmawiać z kuzynami, których uwielbia - opowiada pani Beata.

Boi się o syna, któremu wpaja się, że język polski i wszystko co z nim związane, jest gorsze.

To niejedyny przypadek germanizacji dzieci z rozbitych polsko-niemieckich małżeństw.

Wojciech Pomorski godzinami przesiaduje w pustym pokoju córek - ośmioletniej Justyny i sześcioletniej Iwony-Polonii: - Wszystko dobrze się układało. Żona nauczyła się polskiego. Z córkami też rozmawialiśmy po polsku. Dopóki nie zaczęła się wtrącać babka żony. Jej bracia byli w SS. Zginęli. Nienawidziła Polaków. Gdy tylko słyszała, że jej prawnuczki mówią po polsku, upominała je. Rodzina naciskała żonę, by nie wychowywała córek na Polki. Żona wyprowadziła się ode mnie - opowiada Pomorski. Gdy po 30 miesiącach spotkał się dziewczynkami, już zapomniały polskiej mowy.

Niemiecki język jest lepszy

- To faszyzm - tak pani Beata mówi o postawie niemieckich urzędników. - Dążą do zniemczenia dzieci, w których żyłach płynie polska krew! Gdy w Niemczech Polak rozwodzi się z Niemcem, sąd oddaje dziecko niemieckiemu małżonkowi, uznając przebywanie z polskim rodzicem za szkodliwe dla dziecka. Wtedy wkracza Jugendamt i pilnuje, by dzieci były wychowywane na przykładnych Niemców - twierdzą rodzice.

Pretekst rozmów po niemiecku jest niewinny. Pedagog z Jugendamt musi wiedzieć, o czym rozmawiają rodzice, których urząd podejrzewa, że mogą dziecku zaszkodzić. A że nie zna polskiego, trzeba rozmawiać po niemiecku.

- Urzędy, wydając zakaz rozmawiania po polsku, argumentują, że "z profesjonalnego pedagogicznego punktu widzenia nie jest w interesie dziecka, aby na spotkaniach z urzędnikiem mówiono po polsku. Dla dziecka korzystne jest tylko rozwijanie języka niemieckiego, ponieważ wzrasta ono w tym kraju, tutaj chodzi lub będzie chodzić do szkół" - przytacza pismo z Jugendamtu Wojciech Pomorski.

Pani Beata nie może się pohamować: - To założenia pedagogiczne przeniesione z II wojny światowej. Wtedy też mieliśmy do czynienia z jedynym słusznym niemieckim wychowaniem!

Gorsza polska krew

Na nic starania rodziców o tłumacza i nagłaśnianie sprawy od wielu miesięcy w polskich i niemieckich mediach. Niemieckie sądy i polskie konsulaty pozostawały głuche na skargi, by nie traktować ich na równi z alkoholikami i pedofilami. W końcu rodzice napisali do Parlamentu Europejskiego. Sprawą zajął się przewodniczący europejskiej komisji petycji Marcin Libicki, eurodeputowany PiS:

- To naruszenie praw człowieka. Możemy mieć do czynienia z dyskryminacją ze względu na przynależność państwową. A to pogwałcenie jednej z podstawowych zasad Unii Europejskiej polegającej na wspieraniu i poszanowaniu różnorodności narodowej, kulturowej i językowej - stwierdza eurodeputowany.

Jego doradcy w ubiegłym tygodniu wrócili z Niemiec z pierwszych rozmów z rodzicami, przedstawicielem niemieckiego ministerstwa rodziny, seniorów, kobiet i młodzieży i ambasady polskiej: - Wciąż zgłaszają się do nas rodzice, którzy nie mogą rozmawiać ze swymi dziećmi po polsku. Czy ten zakaz to nadgorliwość urzędników, którzy uważają, że wychowanie niemieckie jest lepsze niż polskie? Czy też przemyślana polityka niemieckiego państwa? Tego nie jeszcze nie wiemy, ale to sprawdzimy - mówi Szymon Szynkowski vel Sęk, doradca europosłach Libickiego. Wiadomo o kilkorgu Polakach, którzy nie mogą z dziećmi rozmawiać po polsku, ale dołączają kolejni i to nie tylko Polacy.

- Wiemy już, że takie same problemy mają rodzice francuscy, belgijscy, tureccy i rosyjscy. Będziemy razem walczyć o nasze prawa - zapowiada pani Beata.


Komentuje dr Violetta Ambroziak, psychiatra dzieci i młodzieży.

- Przeraża mnie to, że matka albo ojciec nie mogą rozmawiać z własnym dzieckiem po polsku. To po prostu horror! Język jest bardzo ważny w budowaniu więzi między rodzicami a dzieckiem. Zmiana języka, w którym dziecko dotąd się nimi porozumiewało, doprowadza do osłabienia kontaktu, a nawet zupełnego jego zerwania. Poza tym nie można w obcym języku powiedzieć wszystkich czułych słów do dziecka. Dziecko może odbierać mamę mówiącą po niemiecku jak zupełnie obcą osobę. Do takiej dyskryminacji rodziców nikt nie ma prawa i Parlament Europejski powinien szybko coś z tym zrobić.


"Nowy Dzień" 2005-12-27


Prof. Tomasz Kaźmierski


Wizja Alexandra von Waldowa

W dniach od 30 sierpnia do 1 września br. w Feldkirchu w Austrii odbyl sie X Kongress Mut Zur Ethik (Odwaga zajęcia moralnej postawy). Ostatniego dnia obrad prof. Alexander von Waldow z Niemiec, zastępca Federalnego Przewodniczącego Stowarzyszenia ds. Problemów Gospodarczych Wschód (Stellvertretender Bundesvorsitzender der Arbeitgemeinschaft fuer Wirtschaftsfragen Ost ) wyglosil obszerny referat na temat przyszlych stosunkow polsko-niemieckich.

Prof. von Waldow nawiązał na wstępie do polsko-niemieckiego traktatu o Przyjaźni i Współpracy Gospodarczej z czerwca 1991 r. Przypomniał, że traktat ten nie dotyczy problemów własności ziemskiej i nieruchomości, co oznacza, że ten aspekt stosunków polsko-niemieckich pozostaje nadal nierozwiązany. Z drugiej strony, powiedział von Waldow, obowiązująca obecnie Konstytucja Republiki Federalnej Niemiec nawiązuje do granic Rzeszy Niemieckiej z 1937 r. Po zjednoczeniu Niemiec w 1990 r. Republika Federalna Niemiec zachowuje ciągłość prawną z przedwojenną Rzeszą Niemiecką we wszystkich dziedzinach za wyjątkiem terytorium państwa. Ostateczne rozwiązanie problemów własności i zadośćuczynienie historycznej niesprawiedliwości, jaka dotknęła zarówno Polskę jak i Niemcy po drugiej wojnie światowej, powinny zostać oparte na następujących zasadach:

1. Tereny utracone przez Niemcy na rzecz Polski oraz obszar enklawy królewieckiej zostaną odłączone od Polski i Rosji i objęte protektoratem międzynarodowym. Obszar ten będzie konstytucyjnie związany z Unią Europejską.

2. W ramach rekompensaty Polska otrzyma te utracone po wojne terytoria na wschodzie, które obecnie wchodzą w skład Białorusi i Ukrainy.

Ja w swoim 10-minutowym wystąpieniu przypomniałem nieznany większości uczestnikom Kongresu fakt, że powojenne wysiedlenia i zmiany terytorialne były pomysłem Aliantów oraz że wysiedlenia dotknęły również 11 milionów Polaków zamieszkujących wschodnią połowę przedwojennej Polski. Zwróciłem uwagę, że koncepcja przedstawiona przez von Waldowa jest jedną z wielu rewindykacyjnych i wzbudzających wielki niepokój w Polsce wypowiedzi znanych postaci niemieckiego życia społecznego, politycznego i gospodarczego. Rzekome porozumienie i przyjaźń między Polską i zjednoczonymi Niemcami wydają się być mitem. Już w kwietniu 1992 r. tygodnik Wprost opublikował wypowiedź Heinricha Weissa, przewodniczącego Niemieckiego Związku Przemysłowego, który nawoływał Polskę do narzucenia sobie surowego reżymu gospodarczego w celu utrzymania płac i cen na niskim poziomie. Dopiero wtedy, powiedział Weiss, Polska będzie atrakcyjna dla niemieckich inwestycji. A więc w oczach wybitnego niemieckiego industrialisty Polska miała pozostać obszarem kolonizacji gospodarczej podporządkowanym interesom rozwiniętych Niemiec. Cztery lata temu, 29 maja 1998 Bundestag jednogłośnie uchwalił deklaracje wzywającą Polskę, aby umożliwiła wysiedlonym w 1945 r Niemcom i ich spadkobiercom swobodny powrót do swych dawnych miejsc zamieszkania. Deklaracja Bundestagu, nie wspominając ani słowem o masowym ludobójstwie oraz wysiedleniach Polaków z rąk Niemców, nazywa powojenne wysiedlenie Niemców "wielką niesprawiedliwością historyczną, sprzeczną z prawem międzynarodowym".

W dalszej części swego wystąpienia potwierdziłem informacje von Waldowa, że obecna Konstytucja Niemiec zawiera w Art. 116 odniesienie do granic Niemiec z 1937 r. Dodałem przy tym, że w czasie rozmów zjednoczeniowych 2+4 po upadku Muru Berlinskiego, ówczesna premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher domagała się usunięcia Art. 116 z tekstu nowej Konstytucji. Niestety rząd Kanclerza Helmuta Kohla stanowczo sprzeciwił się tej zmianie i artykuł pozostał. Artykuł ten stał się teraz jednym z instrumentów uzasadniania rewindykacyjnych pomysów, co potwierdza i wzmacnia polskie obawy dotyczące długofalowej polityki wschodniej Niemiec.

Prof. Tomasz J. Kaźmierski

Southampton, 7 września 2002


(6kB)Prof. Tomasz J. Kaźmierski jest jednym z liderów ruchu społecznego na rzecz wprowadzenia w Polsce jednomandatowych okręgów wyborczych, wykładowcą na Wydziale Elektroniki i Informatyki Uniwersytetu w Southampton (Anglia)



® Koszalin 2007 | www.komk.ovh.org | Komitet Obywatelski Miasta Koszalina