Chcesz pomóc Małgosi? Zadzwoń do jej mamy - tel. (094) 341 81 95

POMAGAMY MAŁGOSI


"GŁOS POMORZA" - 7 lipca 2006

Możemy pomóc Małgosi

Małgosia Wojsa nauczyła się malować ustami i chciałaby zostać artystką. A może informatykiem? Jeszcze ma czas na decyzję. Za to marzenie dziewczynki i jej rodziny o mieszkaniu na parterze spełni się już wkrótce. Czas zbierać pieniądze na meble, dywan i inne rzeczy... Pomożecie?

Każdego, kto miał okazję poznać Małgosię - dziewczynkę, która urodziła się bez rąk i nóg, zadziwia jej optymizm. Nie narzeka na swój los, stara się być coraz bardziej samodzielna.

Na co dzień optymizm jednak nie wystarczy. - Muszę być przy córce praktycznie przez cały czas. Wprawdzie nauczyła się poruszać po domu, potrafi ustami wziąć sobie książkę lub gazetę, ale przebrać się, czy umyć - już nie da rady - opowiada mama Małgosi, Anna Milc. Dzielnie pomaga jej Jaś, jedenastoletni brat dziewczynki, przychodzi też wolontariuszka. - Nie jestem sama, są wokół dobrzy ludzie, którzy nam pomagają. Sama zostaję tylko ze swoimi myślami. Jak to będzie, kiedy córka dorośnie? Czy da sobie radę? Tak bardzo bym chciała, żeby była szczęśliwa. Wtedy będę zasypiać spokojnie - zwierza się pani Anna.

Małgosia uczy się w integracyjnej szkole podstawowej w Koszalinie. Jak nam powiedziała, najbardziej lubi zajęcia w pracowni komputerowej i plastykę. - To moje skryte marzenie. Chciałabym zostać informatykiem. Albo sławną artystką. Bo wie pani, ja umiem malować ustami - tłumaczy.

Trzy razy w tygodniu dziewczynka jeździ na rehabilitację do szpitala. Nie zwracamy już uwagi, jak ktoś się ogląda na ulicy. Małgosia ma wokół siebie wiele koleżanek. Czuje ich ciepło i pełną akceptację, a na nachalne spojrzenia obcych nauczyła się nie zwracać uwagi - mówi pani Anna.

Cała rodzina czeka teraz na przeprowadzkę do nowego mieszkania. W pierwszej kolejności trzeba będzie urządzić pokój dziewczynki. Potrzebny będzie na przykład miękki dywan lub wykładzina, ponieważ Małgosia często się przewraca. Wyposażenie mieszkania przekracza finansowe możliwości mamy i dzieci, więc Stefan Romecki, radny miejski i Kawaler Orderu Uśmiechu, oraz sympatycy Komitetu Obywatelskiego Miasta Koszalina postanowili zorganizować festyn.

\

- Chcę, żeby ta rodzina miała godne warunki życia, które i tak ich dotkliwie skrzywdziło - mówi Romecki. - Meble i materiały budowlane funduje pani Ewa Żur, właścicielka Pałacu Tęczowego, rolety zapewni firma Rolex, a specjalne biurko wykona Fabryka Mebli Szkolnych z ulicy Morskiej. Ale potrzebują jeszcze nowego odkurzacza, pralki i telewizora, naczyń o kuchni itp. Stąd pomysł na imprezę dobroczynną i apel o pomoc do mieszkańców Koszalina, bo są tu ludzie dobrego serca...

Joanna Krężelewska
tel. 094 347 35 35


"MIASTO" - 17 lipca 2006

Wspomogli niepełnosprawną dwunastolatkę

AKCJA. Kiełbasa z grilla, cukrowa wata, występy koszalińskich zespołów - to tylko część atrakcji, które czekały w piątkowe popołudnie na przybyłych na plac Zwycięstwa, aby wspomóc Małgosię Wojsę, niepełnosprawną 12-latkę.

Imprezę zorganizował, zaprzyja1niony z rodziną dziewczynki, radny Stefan Romecki z Komitetu Obywatelskiego Miasta Koszalina. Za zebrane pieniądze (1821,06 zł i 3 euro) będą kupione meble i sprzęt do nowego mieszkania Małgosi.

Oprócz osób prywatnych, do akcji włączyli się koszalińscy parlamentarzyści i wiele firm.

- Zgłosili się też sponsorzy, którzy zadeklarowali, że zakupią wszystko, co rodzinie Małgosi jest niezbędne, jak tylko dostaną mieszkanie, obiecane przez prezydenta M. Mikietyńskiego. Najlepiej, jakby mieszkanie było nie tylko na parterze, ale w bloku ze specjalnym podjazdem dla wózka Gosi - tłumaczy Urszula Guzowska, przyjaciółka rodziny.

Kwestowali młodsi i starsi, jak Roman Chwoszczyński ze Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych "IKAR". - Jeden drugiemu powinien pomagać - wyjaśniał "Miastu".

Dzieci brały udział grach zręcznościowych, zajadały się słodyczami, bawiły się z Małgosią. Duże kolejki ustawiały się do stoiska z kiełbasą z grilla. Wszystko to przy muzyce DUDI Kapeli, koszalińskiej kapeli Waldemara Swiątczaka i zespołu Iwony Niedzielskięj. Swoje wiersze recytowali członkowie Krajowego Bractwa Literackiego, które także miało stoisko na festynie. - Cześć dochodu ze sprzedaży naszych książek przekażemy Małgosi - deklarowała Krystyna Pilecka, kanclerz Bractwa.

Stefan Romecki: - Liczyłem, że zbierzemy więcej. Zazdroszczę innym miastom, gdzie w takich imprezach uczestniczy zdecydowanie więcej mieszkańców. Na nasz festyn przyszło około pięciuset osób. (ejm)

Małgosia Wojsa ze swoją babcią Krystyną Milc (Foto: KOMK)

Małgosi można pomóc

Małgosia to 12-letnia koszalinianka, która urodziła się bez rąk i nóg. Mimo swego kalectwa jest wesołą i towarzyską dziewczynką. Lubi rysować, bawić się z dziećmi. Chce zostać malarką albo informatykiem.

- Lubi też imprezować, a w towarzystwie innych wydawać polecenia, przewodzić - opowiada Anna Mile, mama dziewczynki. - Małgosia uczy się w szkole integracyjnej nr 21, razem z młodszym bratem Jankiem. W szkole i w szpitalu ma rehabilitację - masaże kręgosłupa, mięśni.

Nie wiadomo, dlaczego dziewczynka urodziła się z takim kalectwem. Ona sama nie wygląda na nieszczęśliwą. Sprawnie porusza się po mieszkaniu, bawi się z koleżankami. Jest przyzwyczajona do obecności dziennikarzy i innych obcych osób w domu.

Jej historię opisały gazety polskie i niemieckie.

- Wystąpiłyśmy też w niemieckiej telewizji. To za sprawą Jana Gwoździa, Polaka mieszkającego w Niemczech - opowiada Anna Milc. - Dostaliśmy od niego wózek, załatwił nam kontakt do firm produkujących protezy nóg. Bardzo nam też pomógł radny Stefan Romecki. To on pierwszy napisał rok temu do prezydenta Mikietyńskiego w sprawie nowego mieszkania dla nas.

Rodzina Małgosi stara się o nowe mieszkanie na parterze (obecnie mieszkają na pierwszym piętrze), ponieważ zniesienie dziewczynki na dwór i wniesienie jej do domu to dla jej mamy duży problem. Dziewczynka waży bowiem 20 kg i ciągle rośnie. (ejm)

Zespół Dudi Kapela wspaniale zabawiał publiczność (Foto: KOMK)

Co sądzisz o organizowaniu takich imprez charytatywnych?

Helena Złomańczuk: Przyszłam przez przypadek. Impreza podoba mi się z kilku powodów. Integruje ludzi, jest pożyteczna, a dodatkowo dzieci mają atrakcje.

Daniela Chmiel: Jestem za takimi imprezami. Dlaczego organizuje się ich tak mało? Jedni przyszli, żeby pomóc Małgosi, inni, żeby się najeść i pobawić. Takie akcje są potrzebne.

Iwona Niedzielska: Biorę udział w festynie, bo lubię to robić. Trochę mało ludzi przyszło. Ludzie w Polsce są jeszcze nieufni wobec takich zbiórek.

Dorota Rybkowska: Takie akcje powinny być prowadzone jak najczęściej. Jestem matką, rozumiem mamę Małgosi. Popieram to, co robi pan Romecki. (notowała: ejm)


"GŁOS POMORZA" - 17 lipca 2006

Mieszkańcy się spisali

Otwórzmy serca dla Małgosi - tak organizatorzy piątkowego festynu zachęcali do ofiarności wszystkich, którzy przyszli na plac Zwycięstwa, by pomóc rodzinie Małgosi Wojsy. Koszalinianie udowodnili, że mają otwarte serca.

Małgosia Wojsa, 12-latka, która urodziła się bez nóżek i rączek, już niedługo przeprowadzi się wraz z rodziną do nowego mieszkania na parterze. W piątek znakomicie bawiła się na festynie, na którym zbierane były pieniądze na umeblowanie i wyposażenie tego mieszkania.

- Jest bardzo fajnie - cieszyła się Małgosia. - Razem z koleżanką Sandrą brałyśmy udział w konkursie, a teraz sobie je1dzimy po placu. Bo ja bardzo lubię takie zabawy - powiedziała nam uśmiechnięta dziewczynka, bohaterka dnia.

Dla gości zaśpiewała Iwona Niedzielska, były też piosenki biesiadne w wykonaniu Dudi Kapeli, konkursy dla dzieci i recytacja wierszy. Nie zabrakło kiełbasek z grilla, waty cukrowej i lodów dla najmłodszych. Imprezę zorganizował radny miejski Stefan Romecki i sympatycy Komitetu Obywatelskiego Miasta Koszalina.

- Cieszymy się, że przyszło tyle ludzi - mówiła wzruszona Krystyna Milc, babcia Małgosi. - To wesoła, radosna dziewczynka. Znakomicie się uczy, bardzo lubi malować. A na komputerze zna się jak mało kto! - opowiadała nam. - Ale pomoc jest potrzebna, bo córka jest tylko na zasiłku opiekuńczym. A Małgosia potrzebuje szczególnych warunków... - dodawała Krystyna Milc.

Na wysokości zadania stanęły koszalińskie firmy. Przekazały rodzinie Małgosi między innymi garnki, naczynia, pościel, odkurzacz, radio, odtwarzacz DVD, obrazy. Będą też meble do mieszkania i specjalne, regulowane biurko dla niepełnosprawnej dziewczynki.

- Odzew był fantastyczny - cieszy się Stefan Romecki, organizator przedsięwzięcia. Podczas festynu kwestowali też członkowie Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych "Ikar" i wolontariusze. Udało się im zebrać 1821 zł.

Anna Popławska
anna.poplawska@glos-pomorza.pl tel. 094 347 35 25

Stefan Romecki z Małgosią (Foto: KOMK)

"GŁOS KOSZALIŃSKI" - 17 lipca 2006

SOS dla Małgosi

W piątek przed pomnikiem marszałka Piłsudskiego było bardzo gwarno. Roześmiane dzieci, dorośli, a wśród nich Małgosia Wojsa. Ucieszona, że tyle osób przyszło, żeby jej pomóc.

Radny Stefan Romecki dotrzymał słowa i zorganizował dla niepełnosprawnej 12-latki imprezę charytatywną. Jak już pisaliśmy, dochód z akcji zostanie przekazany na pomoc Małgosi, która czeka na zamianę mieszkania. Lokal obiecał jej kilka miesięcy temu prezydent Koszalina. Do tej pory z deklaracji nic nie wyniknęło. Dopiero niedawno, na naszych łamach, prezydent obiecał, że takie mieszkanie znajdzie się we wrześniu. Potrzebne jest jednak wyposażenie: meble, sprzęty. Stąd pomysł, by pomóc rodzinie dziewczynki.

W piątkowe popołudnie przed pomnikiem przygrywała Dudi Kapela. W zbiórkę pieniędzy zaangażowali się wolontariusze, także członkowie Stowarzyszenia Niepełnosprawnych Ikar. - Czuję wielką radość, gdy widzę jak dużo ludzi chce nam pomóc - mówiła pani Anna. mama Małgosi. -Wszystkim jestem bardzo, ale to bardzo wdzięczna. Podczas imprezy udało się zebrać 1.821 złotych. (mas)

Największym powodzeniem cieszyły się kiełbaski z rożna (Foto: KOMK)

"GŁOS POMORZA" - 23 września 2006

Małgosia wciąż czeka na nowe mieszkanie

Obiecanego przez prezydenta Koszalina mieszkania dla niepełnosprawna Małgosi Wojsy i jej mamy we wrześniu na pewno nie będzie. Dziewczynkę wciąż trzeba nosić po schodach. - Czasem brakuje mi sił, ale wierzę, że w końcu będziemy żyć normalnie - mówi jej mama.

Dwunastoletnia Małgosia urodziła się bez rączek i nóżek. Uczy się w piątej klasie integracyjnej szkoły podstawowej. Każdego, kto miał okazję poznać dziewczynkę, zadziwia jej optymizm i chęć życia. Niestety, na co dzień sam optymizm nie wystarczy. - Córka waży 22 kilogramy. Codziennie muszę wnosić i znosić ją ze schodów, bo w budynku nie ma windy. Trzy razy w tygodniu mamy rehabilitację w szpitalu. A spacer i zakupy? Czasem po prostu brakuje mi sił - żali się pani Anna Milc, mama dziewczynki.

Rodzina Małgosi mieszka na pierwszym piętrze w mieszkaniu komunalnym. Od półtora roku jej mama stara się o przeniesienie do mieszkania na parterze. Dzięki temu dziewczynka mogłaby być bardziej samodzielna. - Na przykład sama wyjeżdżać na dwór na wózku inwalidzkim - mówi pani Anna.

Kilka razy dziennie pani Anna pokonuje schody prowadzące do jej mieszkania. Jest jej ciężko, bo Małgosia rośnie jak na drożdżach. (Reprodukcja z Głosu Pomorza. (Foto: Radek Koleśnik)

Meble już są

Jak już informowaliśmy, 14 lipca w Koszalinie radny miejski Stefan Romecki zorganizował festyn dla Małgosi. Połączono go z publiczną zbiórką pieniędzy na urządzenie nowego mieszkania, które obiecał znaleźć prezydent Koszalina Mirosław Mikietyński. Z pomocą przyszli też sponsorzy. - Specjalne biurko dla córki wykonała Fabryka Mebli Szkolnych z ulicy Morskiej, a pani Ewa Żur (właścicielka hurtowni budowlanej "„Tęcza" w Koszalinie – dop. red.) czeka już z meblami do pokoju Gosi. Tylko mieszkania wciąż nie ma - opowiada pani Anna, pokazując publikacje w gazetach, w których prezydent zapewniał, że nie zostawi ich z problemem samych. - Jeszcze w zeszłą sobotę mówił dziadkowi Małgosi, że pomoże.

Miasto każe czekać

Z obietnic próbował rozliczyć Mikietyńskiego na czwartkowej sesji Rady Miejskiej Stefan Romecki. - Jak długo rodzina ma jeszcze czekać? Najpierw obiecywał pan, że przeprowadzą się w czerwcu, a potem we wrześniu. Wrzesień mija, a tu nic - pytał prezydenta.

- Pierwsze mieszkanie, które znaleźliśmy dla Małgosi, nie nadawało się do zaadaptowania - tłumaczy prezydent. - Ale jest już inne. Niestety, działa w nim ogrzewanie elektryczne, na którego utrzymanie rodziny nie będzie stać. Po wymianie ogrzewania na gazowe Małgosia i jej mama będą się mogły wprowadzić - zapewnił. Nie podał jednak terminu przeprowadzki.

Grzegorz Śliżewski, rzecznik prasowy prezydenta, poinformował nas wczoraj, że w starym domu Małgosia będzie musiała się jeszcze męczyć co najmniej miesiąc.

- Był duży problem ze znalezieniem lokalu na parterze - tłumaczy Henryk Bagier, dyrektor Zarządu Budynków Mieszkalnych. - Pierwsze mieszkanie przy ulicy Wenedów nie zostało zwolnione przez lokatorów. Dziś (22 września - dop. red.) zapewniono mnie w 100 procentach, że jest nowy lokal. Wymiana ogrzewania zajmie najwyżej dwa tygodnie, ale na to musimy uzyskać zgodę rady osiedla. Kiedy ją dostanę, poinformuję o tym mamę Małgosi - dodaje.

- Mam nadzieję, że teraz już się uda - mówi ze łzami w oczach pani Anna. - Córka ma wózek, którym kieruje za pomocą ust. Może będzie mogła je1dzić nim do szkoły, bo na razie jest to niemożliwe.

Wózek waży kilkadziesiąt kilogramów i mam nie jest w stanie nieść go po schodach.

Joanna Krężelewska
joanna.krezelewska@glos-pomorza.pl
tel. 094 347-35-35




"GŁOS POMORZA" - 7 listopada 2006

Małgosia nadal czeka na mieszkanie

Niepełnosprawna Małgosia Wojsa z Koszalina już w czerwcu miała się wprowadzić do nowego mieszkania. Potem termin przeprowadzki zmieniono na wrzesień. Dalej był październik. Jest listopad i nadal nic. Władze miasta, mimo wielu obietnic, wciąż zwodzą rodzinę dziewczynki.

- Ja już nie mam siły - żali się Anna Milc, mama dziewczynki, która urodziła się bez rączek i nóżek. - W budynku nie ma windy i muszę nosić Małgosię na rękach. Obiecywali nam pomoc. I nadal nic. Ja już nie wiem w co wierzyć.

Małgosia uczy się w szkole integracyjnej. Jest już w piątej klasie. Niestety, mimo że ma specjalny wózek, którym kieruje za pomocą ust, nie może sama jeździć do szkoły ani na spacer. Barierą nie do pokonania są schody prowadzące do mieszkania na pierwszym piętrze.

Dary czekają w kartonach

Mirosław Mikietyński, prezydent Koszalina, obiecał w czerwcu, że już we wrześniu udręka rodziny się skończy i przeprowadzi się ona do komunalnego mieszkania na parterze. Po tej deklaracji zorganizowano w mieście nawet imprezę charytatywną. Na festynie udało się uzbierać niemal 2 tysiące złotych. Sponsorzy ufundowali rodzinie Małgosi garnki, naczynia, pościel, odkurzacz i radio. Meble do mieszkania obiecała dostarczyć Ewa Żur, właścicielka Pałacu Tęczowego. Dziś wszystkie te dary leżą spakowane w kartonach. Nowego mieszkania jak nie było, tak nie ma.

Tymczasem na wrześniowej sesji Rady Miejskiej prezydent zapewnił, że mieszkanie już jest. Potrzebny był tylko remont i wymiana ogrzewania z elektrycznego na gazowe. Pod koniec września na łamach "Głosu Pomorza" Henryk Bagier, dyrektor koszalińskiego Zarządu Budynków Mieszkalnych (ZBM), zapewnił, że lokal czeka na Małgosię i przeprowadzka jest kwestią miesiąca. Niestety, rodzina dziewczynki wciąż zajmuje stare lokum.

- Bo od tamtego czasu pojawiła się druga możliwość - tłumaczy Henryk Bagier. - Lokatorzy jednego z mieszkań przy ulicy Wenedów zgodzili się na przeprowadzkę na ulicę Dworcową. Mieszkanie przy Wenedów spodobało się pani Milc i stwierdziła, że będzie na nie czekać. Dlatego z poprzedniego mieszkania zrezygnowaliśmy. Niestety, lokatorom z Wenedów się „odmieniło” i teraz przenieść się nie chcą. Ja nie mam już na to wpływu.

Przeprowadzka na wiosnę?

- Ja o drugim mieszkaniu i wymianie ogrzewania dowiaduję się od dziennikarzy - powiedziała nam Anna Milc. - Napisałam pismo do ZBM, że podoba mi się mieszkanie na Wenedów i tam chciałabym się przenieść, ale z innego nie zrezygnowałam. Przecież drugiego mi nawet nie pokazano!

Wszystko wskazuje na to, że dziewczynka znowu będzie musiała czekać na obiecane lokum, bo miasto nie ma w tej chwili dla niej żadnego mieszkania. To z ogrzewaniem elektrycznym nie jest już w ogóle brane pod uwagę. - Nawet jeżeli znajdziemy lokal teraz, to rodzina wprowadzi się dopiero na wiosnę, bo zimą nie robimy remontów - twierdzi Bagier.

- Kiedy myślę o tym mieszaniu, to ręce mi opadają mówi pani Milc. - Praktycznie wszystkiego dowiaduję się z gazety. Chciałabym, żeby ten koszmar już się skończył. Chciałabym normalności dla mojego dziecka.

Joanna Krężelewska
joanna.krezelewska@glos-pomorza.pl
tel. 094 347-35-35


Komentarz

Każdy rodzic wie, że dziecku nie składa się obietnic bez pokrycia, bo potem będzie mu najzwyczajniej w świecie przykro. Każdy człowiek wie, że nie rzuca się słów na wiatr, bo jego słowa przestaną dla innych cokolwiek znaczyć. Najwyraźniej nie wiedzą o tym ludzie, którzy sprawują władzę. Łatwo im przyszło powiedzieć: "Będzie mieszkanie", ale teraz bardzo brzydko wygląda przesuwanie terminów jego oddania. Rodzina dotknięta wielką tragedią miała nadzieję. Już nie ma, bo ile można wierzyć, że kolejna obietnica będzie spełniona. W głowie mi się nie mieści, że w ponadstustysięcznym mieście nie można znaleźć mieszkania na parterze dla niepełnosprawnej dziewczynki. Koszalinianie spisali się na medal, wspierając akcję zbierania darów dla Małgosi. I to jedyny pozytywny element całej historii.

Joanna Krężelewska


Prezydent Koszalina przyznał w 2007 nowe mieszkanie dla Małgosi, wywiązując się z danej obietnicy.



Koszalin 2006-2007 | www.komk.ovh.org | Komitet Obywatelski Miasta Koszalina