Związek Miast Polskich
2009-03-24

Stanowisko Związku Miast Polskich

XXX Zgromadzenie Ogólne
Związku Miast Polskich
Ruda Śląska i Katowice, 19-20 marca 2009
Stanowisko w sprawie ordynacji wyborczej do Sejmu


W ostatnim czasie trzech byłych prezesów Trybunału Konstytucyjnego wystąpiło z apelem o pilną zmianę Konstytucji Rzeczypospolitej, albowiem jej zapisy paraliżują państwo, prowadzą do nieustających sporów kompetencyjnych władz, uniemożliwiają zarówno rozwiązanie nabrzmiałych problemów wewnętrznych, jak i prowadzenie spójnej i konsekwentnej polityki zagranicznej.

Takie oświadczenie ludzi, którym kolejne sejmy przyznały status osób najbardziej kompetentnych w dziedzinie prawa ustrojowego powinno być wystarczającym sygnałem do otwarcia szerokiej debaty publicznej nad reformą Konstytucji, w której powinny wziąć udział wszystkie środowiska obywatelskie. Przyłączamy się do tego wezwania. Dwanaście lat doświadczeń ze stosowaniem Konstytucji z roku 1997 daje wystarczające podstawy do określenia i usunięcia jej braków.

W tej debacie konstytucyjnej nie powinno zabraknąć dyskusji nad ordynacją wyborczą do Sejmu, ponieważ w demokratycznym państwie określenie sposobu wyłaniania reprezentantów społeczeństwa nie może być wyłącznym przywilejem wybranych, ale decydować o tym powinni wyborcy. Dlatego najbardziej właściwym rozwiązaniem tej sprawy byłoby referendum obywatelskie.

Od wielu lat z różnych środowisk podnoszą się głosy domagające się zmiany systemu wyborczego do Sejmu i wprowadzenia jednomandatowych okręgów wyborczych na wzór brytyjski lub francuski. Doświadczenie dwukrotnie już przeprowadzonych bezpośrednich wyborów wójtów, burmistrzów i prezydentów miast dowodzi, że był to krok w dobrym kierunku. Siedem kadencji Sejmu dostarczyło wielu przykładów braku odpowiedzialności posłów przed wyborcami. Także liczba przypadków zachowań nieetycznych i naruszających prawo jest alarmująca. Tego rodzaju sytuacje po bezpośrednich wyborach wójtów, burmistrzów i prezydentów miast zdarzają się sporadycznie, co dowodzi, że wyborcy trafniej oceniają postawę etyczną i obywatelską kandydatów niż wąskie gremia partyjne. Jest to poważny argument za zmianą systemu wyborczego.

Oczekujemy, że Rząd, Parlament i Prezydent zainicjują poważną, ogólnopolską debatę konstytucyjną, zachęcą do wzięcia w niej udziału obywateli i stworzą warunki dla jej prawidłowego odbycia.

(-) Ryszard Grobelny
Prezes Związku


Krzysztof Kowalczyk
2009-03-08

Tygodnik Solidarność o Ruchu JOW

W Tygodniku Solidarność nr. 8 (1064) z 20 lutego 2009 ukazał się artykuł red. Łukasza Perzyny pt. "Demokracja do poprawki", w którym czytamy m.in.:

Establishment zazdrośnie strzeże reguł politycznej gry. Jednak do inicjatywy zmian ustrojowych profesorów Stępnia, Zolla i Safjana oraz wspieranego przez samorządowe autorytety ruchu na rzecz wyborów jednomandatowych - potentaci polityki muszą się odnieść.
I dalej:

Z kolei poprawie jakości prac sejmu i przywróceniu ścisłej więzi posłów z ich wyborcami służy projekt wyborów większościowych w okręgach jednomandatowych. W sejmie nie zasiadaliby wówczas posłowie, na których oddano 2-3 tys. głosów, zawdzięczający mandaty - przy ordynacji proporcjonalnej popularności liderów. Głosujący znaliby swoich reprezentantów. Za większościowymi wyborami opowiada się m.in. rzecznik praw obywatelskich Janusz Kochanowski, który uważa, że "system proporcjonalny prowadzi do wynaturzeń, które wszyscy obserwujemy, a mianowicie: do oligarchizacji życia partyjnego".

Ruchowi społecznemu na rzecz jednomandatowych okręgów patronuje honorowo 280 prezydentów miast, burmistrzów i wójtów. Praktyków demokracji, wybranych często już dwukrotnie bezpośrednio przez mieszkańców, którzy ich znają. W Polsce lokalnej nawiązana została bezpośrednia więź między tymi gospodarzami a ich wyborcami, dlatego z kształtu lokalnej demokracji jesteśmy zadowoleni bardziej niż z prac sejmu i rządu. To poza partiami istnieje życie - podkreśla członek Ruchu JOW Krzysztof Pawlak, który w witrynie internetowej ASME organizuje akcję na rzecz wyborów jednomandatowych do sejmu.

- Zaczyna się "wiosna społeczeństwa obywatelskiego" - ocenia konsultant polityczny Eryk Mistewicz. - Większa dynamika ruchu na rzecz jednomandatowych wyborów, dyskusje obywatelskie w internecie oraz wyniki sondaży pokazują, że ludzie uświadomili sobie, iż to, co składa się na społeczeństwo obywatelskie: partycypacja w życiu politycznym i aktywność samorządowa nie zależy od polityków. Polityka w sejmie i senacie oderwała się od potrzeb ludzi. Kto pierwszy to wyczuje, zrobi na tym urobek polityczny.
Czyżby jednak polityków miał najbardziej interesować ów "urobek polityczny", czyli podchwycenie łatwych, nośnych postulatów, aby zbić na tym kapitał polityczny, a nie rzeczywiste przeprowadzenie zmian i działanie na rzecz tego? Na pewno nie powinni myśleć w tym kierunku. W tym samym numerze Tygodnika Solidarność ukazała się informacja o rankingu respektu do zawodów w odbiorze społecznym, zrobionym przez CBOS, w którym na ostatnim miejscu uplasowali się działacz partyjny i poseł na sejm. Jest też rozmowa z politologiem Krzysztofem Kawęckim, który stwierdza wyraźnie: Wyrazem zaniepokojenia społecznego okazuje się też ruch na rzecz wyborów jednomandatowych. To kolejna sprawa, którą trzeba rozstrzygnąć. W Tygodniku Solidarność z 20 lutego czytamy m.in.: Ugruntowana jest pozycja lekarza, inżyniera czy dyrektora fabryki - te zawody w badaniu przeprowadzonym 9 lat temu zajęły podobne miejsca. I wtedy poseł i działacz partyjny znaleźli się na samym końcu tabeli, ale jednak tych, którzy skłonni byli darzyć te zawody szacunkiem, było więcej.

W mojej ocenie błędem było już samo pytanie przez CBOS o profesję polityka jako zawód. Bycia politykiem nie powinno się traktować jako zawód, a służbę społeczną z nadania przez obywateli lub - jeśli nie jest się wybranym - dobrowolną, nieopłacaną działalność. Tym niemniej ankieta ta ujawniła pogłębiające się zjawisko niechęci do polityków. Choć słyszałem niedawno w radiu jakiegoś posła PiS-u, który opowiadał, jak w obliczu kryzysu obywatele bardziej niż dotychczas oblegają jego biuro poselskie, szukając ostatniej deski ratunku, to nie da się przejść do porządku dziennego nad faktem, że żadna z kilkunastu obywatelskich inicjatyw ustawodawczych nie została przegłosowana przez Sejm, bo posłowie uważający się za reprezentantów społeczeństwa uważali, że wiedzą lepiej lub bronili swoich partykularnych interesów, tak jak bronią ich milcząc w sprawie ponad 750 tys. podpisów zebranych za referendum w sprawie jednomandatowych okręgów wyborczych. To musi mieć negatywny wpływ na niską ocenę klasy politycznej, obok naturalnie nie wywiązywania się z obietnic wyborczych, które jednak też często jest wynikiem obecnej ordynacji wyborczej i wzajemnego blokowania się koalicjantów. Niewiele też pomogą może i dobre (ale ograniczone!) chęci niektórych polityków, jeśli typowy obywatel nie będzie nawet wiedział, kto jest jego posłem (wszak na wyborach dostał listę kilkuset kandydatów), jeśli okręg jest duży, wielomandatowy, a biuro gdzieś daleko, najczęściej w największym mieście okręgu. Najlepszy kontakt obywateli z posłami (i vice versa) zapewniłyby właśnie JOW-y, w których poseł jest z założenia reprezentantem całego okręgu, tak jak wójt jest reprezentantem całej gminy i gdy zgłasza się do niego jakiś petent, ma go obsłużyć bez względu na to czy na niego głosował czy nie (o czym zresztą nie musi wiedzieć, bo wybory są tajne).

Wracając do artykułu Łukasza Perzyny, to choć bardzo cenię jego publicystykę, muszę zwrócić uwagę, że ordynacja jednomandatowa nie oznaczałaby automatycznie uszczuplenia lub nawet likwidacji sejmowych szeregów PSL. Porównanie do senatu nie jest adekwatne, gdyż po pierwsze okręgi senackie są kilkumandatowe, a po drugie około dziesięciokrotnie większe niż byłyby JOW do sejmu. Bardziej adekwatne byłoby przyjrzenie się wynikom wyborów gospodarzy gmin o liczbie wyborców około 60 tys. (takie byłyby JOW-y przy zachowaniu obecnej liczby posłów). Na podstawie wyników wyborów z lat 2002 i 2006 można by dojść do wniosku, że właściwie to PSL nie ma nic do stracenia, ani nic do zyskania w JOW, jeśli chodzi o liczbę mandatów. Jeśli więc PSL sprzeciwia się wyborom jednomandatowym do sejmu z obawy o utratę liczby mandatów, to nie jest to przyczyna obiektywna.

Godna rozważenia jest też postawa PO. Ostatni marsz JOW 11 października 2008 roku zbojkotowali bardziej niż prezydent, który w odróżnieniu od nich nigdy nie deklarował, że taką ordynację popiera. Na marszu nie pojawił się żaden poseł, jednak do jego uczestników wyszedł prezydencki minister: YouTube. Trzeba nadmienić, że posłowie PO nie pojawili się też na żadnym z trzech poprzednich marszów. Dlatego m.in. nie wierzę PO i premierowi w szczerość intencji co do JOW. Gdyby naprawdę im zależało, nie ignorowaliby takich marszów, a premier nie tylko by nie ogłaszał na kilka dni przed czwartym marszem, że PO rezygnuje z walki o okręgi jednomandatowe, ale i mógłby np. wystąpić z orędziem, w którym przypomniałby o zebranych ponad 750 tys. obywatelskich podpisów i skrytykował blokowanie przez prezydenta referendum ws. JOW. Platforma ma teraz większe możliwości działania niż jeszcze kilka lat temu, których jednak nie chce wykorzystać.

Red. Łukasz Perzyna w obszernym artykule "Demokracja do poprawki" przypomina o akcji Platformy sprzed kilku lat, o niespełnionych nadziejach, i daje na podsumowanie politykom pewną przestrogę:

Gdy pękały partyjne szyldy u schyłku rządów AWS i UW, Donald Tusk rozprawiał o "klasie próżniaczej". Przed pięciu laty, pozostająca w opozycji PO w ulicznej kampanii "cztery razy tak" domagała się wyborów większościowych w okręgach jednomandatowych, likwidacji senatu, zmniejszenia sejmu o połowę, a także ograniczenia immunitetu. Odkąd rządzi, niewiele z tego pozostało. [...]

Paradoks polega na tym, że to klasa polityczna musiałaby abdykować z części dotychczasowych przywilejów. Dobrowolnie tego nie uczyni. Może jednak znaleźć się w sytuacji przymusowej, jak przed wyborami 2001 roku, kiedy rozpadały się formacje rządzące. Znów bowiem mamy do czynienia z dwoma czynnikami, które wówczas zadziałały: spowolnieniem gospodarczym i rozczarowaniem klasą polityczną jako całością.

Wielu politologów uważa, że wobec zmian nastrojów, jakie niesie ze sobą kryzys, wszelkie przewidywania, dotyczące wyników wyborów prezydenckich i parlamentarnych okażą się nieaktualne. Politycy nadążą za zmianami lub ze sceny znikną.

(Krzysztof Kowalczyk)Krzysztof Kowalczyk jest działaczem Niezależnego Zrzeszenia Studentów Uniwersytetu Marii-Curie Skłodowskiej i Ruchu Obywatelskiego na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych.
Prof. Jerzy Przystawa
2009-02-12

Apel do Zarządu Związku Miast Polskich

Wystąpienie prof. Jerzego Przystawy podczas Zarządu Związku Miast Polskich w Poznaniu, 6 lutego 2009.

Dziękuję Panu Prezydentowi Ryszardowi Grobelnemu za zaproszenie na posiedzenie Zarządu Związku Miast Polskich, a Państwu za to, że byliście uprzejmi tę propozycję zaakceptować.

ZMP - poparcie dla zmiany ordynacji.
Zabieram głos w imieniu Ruchu Obywatelskiego na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych. Muszę powiedzieć dwa słowa o tym, jak rozumiemy słowo ruch obywatelski. Dzisiaj co druga partia polityczna, kamuflując swoją istotę, przybiera nazwę ruchu społecznego albo obywatelskiego i łatwo się w tym pogubić. Nasz Ruch, w odróżnieniu od tych wszystkich innych ruchów ma, po pierwsze, jeden, jedyny jasno określony cel: jest nim wprowadzenie zasady JOW w wyborach do Sejmu. Po drugie, Ruch nasz nie tworzy sformalizowanych struktur, nie tworzy zarządu i zapisów, nie ma czegoś takiego jak członkostwo, jest otwartym ruchem obywatelskim, do którego każdy może przystąpić w dowolnym momencie i w dowolnym momencie z niego wystąpić. Ruch nasz inkorporuje wszystkich ludzi i wszystkie grupy, jakie działają na rzecz zmiany, bez względu na ich przynależność partyjną czy polityczną.

Ruch nasz działa już od 16 lat, organizując spotkania, odczyty, kongresy, manifestacje, wydając książki, broszury, gazetki i ulotki. Zorganizowaliśmy ok. 100 konferencji na terenie całej Polski, zorganizowaliśmy cztery większe manifestacje publiczne, które nazwaliśmy "Marszami na Warszawę". Dowodem na to, że praca uczestników Ruchu jest zauważana, jest nie tylko fakt zaproszenia mnie na Wasze spotkanie, ale przede wszystkim fakt, że od 2002 roku prawie 300 wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, wybranych w bezpośrednich, jednomandatowych wyborach, zadeklarowało gotowość objęcia Patronatem Honorowym naszego Ruchu. Listę naszych PH znaleźć można na stronie internetowej Ruchu www.jow.pl. W Zarządzie Związku Miast Polskich zasiada szereg osób z tego grona i jest mi niezmiernie miło stwierdzić, że należy do nich Wielce Szanowny Prezydent Poznania, Pan Ryszard Grobelny.

Ruch nasz powstał z przekonania, że III Rzeczpospolita, której 20 rocznicę powstania właśnie hucznie obchodzimy, urodziła się ułomna, a ta ułomność przeszła w stan chronicznej choroby, która z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, się pogłębia. Objawy tej choroby są rozliczne i wszyscy Państwo jesteście w stanie podać całą ich długą listę. Nie będę takiej listy przytaczał, a wskażę tylko na zasadniczy, główny objaw tej choroby. Jest nim organiczna, immanentna słabość naszego państwa, "miękkie państwo" - jak pisze socjolog dr Wojciech Błasiak. Nasze państwo, jest słabe, niezdolne do wywiązywania się ze swoich obowiązków względem obywateli, ponieważ brak mu podstawowego elementu stabilności, jakim jest stabilny i kompetentny rząd.

Kilka dni temu premier dokonał ważnej zmiany w swoim gabinecie, dymisjonując prof. Ćwiąkalskiego i powołując na stanowisko ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumę, którego wszyscy chwalą, zarówno rządząca koalicja, jak i opozycja. Ale trzeźwe spojrzenie na sytuację, każe nam widzieć, że te pochwały i zachwyty nie na wiele się przydadzą i minister Czuma, bez względu na jego wielkie zasługi dzisiaj czy w przeszłości, skończy tak samo jak inni. Jest bowiem Andrzej Czuma 18. ministrem sprawiedliwości od 1989 roku, co oznacza, że czas sprawowania urzędu ministra sprawiedliwości trochę przekracza jeden rok.

Ale czy w innych resortach jest inaczej? Nie, we wszystkich resortach jest dokładnie tak samo, w niektórych jeszcze gorzej. Np. minister Sawicki jest de facto 24. ministrem rolnictwa, Schetyna jest 18. ministrem spraw wewnętrznych, Vincent-Rostocki jest 17. ministrem finansów, a od 1996 roku mieliśmy już 16. ministrów skarbu! To samo ze zdrowiem, to samo z obroną, to samo z edukacją. Na szczęście rotacja na fotelu premiera jest nieco skromniejsza, bo Donald Tusk jest zaledwie 14. premierem RP od 1989 roku! Czy w takiej sytuacji można mówić, a nawet marzyć o silnym państwie, o państwie wywiązującym się ze swoich obowiązków? Czy od ministrów takiego rządu można oczekiwać służby publicznej? To są pytania retoryczne.

Nasz Ruch wskazuje na istotną i najważniejszą przyczynę takiego stanu rzeczy: jest nim wadliwy, szkodliwy, korupcjogenny, destabilizujący państwo system wyboru elit politycznych, przede wszystkim ordynacja wyborcza do Sejmu.

Wielki myśliciel hiszpański, światowej sławy politolog i filozof, Jose Ortega y Gassett w swojej głównej książce "Bunt mas" napisał:

Zdrowie demokracji, każdego typu i każdego stopnia, zależy od jednego drobnego szczegółu technicznego, a mianowicie: procedury wyborczej. Cała reszta to sprawy drugorzędne. Jeśli system wyborów działa skutecznie, jeśli dostosowuje się do wymogów rzeczywistości, to wszystko jest w porządku, natomiast jeśli tego nie robi, to demokracja zaczyna się walić, chociażby cała reszta działała bez zarzutu... Instytucje demokratyczne nie oparte na autentycznych wyborach są niczym.
Nasz Ruch podziela zdanie Ortegi y Gassetta i propaguje ordynację na wzór Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej. Aby zrozumieć, dlaczego wystarczy porównać naszą sytuację z sytuacją w Zjednoczonym Królestwie: od 1979 roku Wielka Brytania ma 4. premiera: po Margaret Thatcher, Johnie Majorze i Tony Blairze premierem jest dzisiaj Gordon Brown, a więc premierem zostaje się w Wielkiej Brytanii na około 10 lat! Wiem, że dla niektórych to może brzmi okropnie, że któryś z naszych premierów mógłby swój urząd sprawować przez 10 lat, ale nie ulega wątpliwości, że tylko w takiej sytuacji możemy mówić o stabilnym państwie.

Jeśli mamy wątpliwości, czy to ordynacja wyborcza jest głównym źródłem niestabilności i nierządności państwa, to wystarczy ją porównać z dwudziestoleciem międzywojennym. Wtedy też mieliśmy partyjne ordynacje wyborcze i słabe, niewydolne państwo. Ostatni premier II RP gen. Sławoj-Składkowski był 19. premierem w okresie 20 lat i sytuacja we wszystkich resortach była podobna do dzisiejszej, a nawet gorsza. Zanim Marszałek Piłsudski dokonał w 1926 roku Zamachu Majowego, II RP miała już 12. ministrów spraw wojskowych!!

Państwo zresztą najlepiej wiecie, jak stabilizuje rządzenie odpowiednia ordynacja wyborcza. Wszyscy wiecie, jak zmieniła się sytuacja w Waszych gminach z chwilą zmiany ordynacji wyborczej i wprowadzenie bezpośrednich wyborów wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.

Jednak wasze wybory ujawniły, z całą mocą jeszcze jeden ważny aspekt naszej sytuacji społecznej i politycznej: ujawniły, że obywatele III RP, w swojej masie odrzucają obecne partie polityczne, nie mają do nich zaufania, reagują na słowo "partia" alergicznie i kiedy tylko mogą, dokonują wyborów odmiennych od tych, jakie sugerują partyjni liderzy. Spójrzmy na zbiorcze wyniki wyborów wójtów, burmistrzów i prezydentów miast w latach 2002 i 2006.

  2002 2006 zmiana
Bezpartyjni  1882  76,04%  2014  81,74%  +132 +5,70%
SLD  227  9,17%  46  1,87%  -181 -7,30%
PSL  333  13,45%  253  10,27%  -80 -3,18%
Samoobrona  19  0,77%  25  1,01%  +6  +0,24%
PO  4  0,16%  46  1,87%  +42  +1,71%
PiS  2  0,08%  77  3,13%  +75  +3,05%
LPR  8  0,32%
 3
 0,12%
 -5
-0,20%
Razem  2475  100,00%
 2464
 100,00%
   

Ta tabela ujawnia główną przyczynę, dla której partie polityczne tak panicznie boją się wprowadzenia JOW w wyborów do Sejmu: obawiają się że takie wybory rozbiłyby w proch i pył obecny układ polityczny i wykreowałyby zupełnie inną scenę polityczną! Nie chodzi tu przy tym o personalia, bo nawet gdyby w nowych wyborach mandat uzyskały te same osoby, to nowy system wyborczy zmusiłby je do działania w innych warunkach i w inny sposób.

Jeśli zabieram tutaj dzisiaj głos, to w przekonaniu, że moje stanowisko jest podzielane przez bardzo wielu z was. Żądanie JOW w wyborach do Sejmu pojawia się dzisiaj wszędzie. Dodajmy: wszędzie, z wyjątkiem głównych mediów publicznych i niepublicznych, z wyjątkiem telewizji i radia. Wiemy o tym, że PO już ponad 3 lata temu zebrała ok. 750 tysięcy podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie JOW. Najbardziej nie do uwierzenia jest to, że ten prawie milion podpisów obywatelskich powędrował do kosza, a Sejm nie poświecił im ani chwili uwagi! Nie tylko ostentacyjnie Sejm okazał lekceważenie swoich wyborców, ale udowodnił nam, że de facto obywatele polscy nie mają prawa do referendum, bez względu na to ile podpisów zbiorą!

Zwracam się do Związku Miast Polskich, ponieważ wiecie najlepiej jak wielkie znaczenie ma ordynacja wyborcza, jak wprowadzenie bezpośrednich wyborów wpłynęło na życia waszych miast i zarządzanie nimi. Wiecie też coś innego: że zarzuty, jakie wrogowie JOW publicznie wysuwają są nic nie warte! Ta sprawa wymaga rozwinięcia, ale nie mam dzisiaj czasu, aby ją szerzej rozwinąć i wykazywać punkt po punkcie. Wskaże tylko najczęściej podnoszony: że w JOW wygrywaliby sami bogacze, oligarchowie, mafiosi, "stokłosy"! Dwukrotne już wybory w JOW wójtów, burmistrzów i prezydentów miast całkowicie ten zarzut sfalsyfikowały, a jego stawianie jest w gruncie rzeczy kalumnią rzuconą wyborcom i ludziom, którym ci wyborcy powierzyli władanie gminami!

W imieniu Ruchu Obywatelskiego na rzecz JOW proszę Was o poparcie tej niezbędnej naszej Ojczyźnie zmiany. Szczególnie teraz, kiedy właśnie się pojawił list trzech byłych prezesów Trybunału Konstytucyjnego postulujących zasadniczą rewizję Konstytucji. Mam nadzieję, że to otwiera drogę do prawdziwej debaty publicznej. W tej debacie nie może zabraknąć Związku Miast Polskich. Wierzę, że zdecydowana postawa Związku Miast Polskich w tej sprawie, a może wsparta jeszcze związkami gmin wiejskich i miasteczek, może przynieść rozstrzygnięcie i uwolnienie Polski z łańcuchów partyjnictwa i przecięcie pępowiny łączącej III Rzeczpospolitą z PRL.


JERZY PRZYSTAWA, profesor fizyki teoretycznej, kierownik Zakładu Teorii Fazy Skondensowanej w Instytucie Fizyki Teoretycznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Inicjator Ruchu Obywatelskiego na rzecz Jednomandatowych Okregów Wyborczych. W kadencji 1990-1998 był radnym rady miejskiej Wrocławia, startował w wyborach do Senatu przeprowadzonych w dniu 21 września 1997 r. Autor książek: Via Bank i FOZZ. O rabunku finansów Polski (z M. Dakowskim); Otwarta księga. O Jednomandatowe Okregi Wyborcze (z R. Lazarowiczem); Nauka jak Niepodległość. O sytuacji polskiego nauczyciela; Trans Atlantic. Felietony nowojorskie.


Koszalin 2009 | www.komk.ovh.org | Komitet Obywatelski Miasta Koszalina