Hospicjum - Honor Miasta

Anna Rogowska (na zdjęciu), medalistka igrzysk olimpijskich w Atenach, przyjechała we wtorek 21 września do Koszalina, żeby wspomóc obywatelską akcję ratowania tutejszego hospicjum. Znana sportsmenka wzięła udział w imprezie "Hospicjum - honor miasta", zorganizowanej przez Komitet Obywatelski Miasta Koszalina, któremu pomagały Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży oraz Stowarzyszenie Hospicjum im. Św. Maksymiliana Kolbego.

Deszczowa pogoda pokrzyżowała nieco plany organizatorów, ale i tak na plac przed koszalińskim ratuszem przyszła spora grupa osób pragnących wspomóc hospicjum oraz sympatyków sportu.

Plakat imprezy
- Musimy brać sprawy w swoje ręce, bo politycy żyją w innym świecie - mówił Tadeusz Wołyniec, przewodniczący Komitetu Obywatelskiego, tłumacząc obywatelski charakter imprezy. - Pacjenci hospicjum niech będą spokojni, koszalinianie ich nie zawiodą - zapewniał.

Anna Rogowska, której towarzyszył trener Jacek Torliński, wystawiła na licytację swój numer startowy z Aten, koszulkę z autografem oraz słonia - maskotkę olimpijską otrzymaną podczas dekoracji na stadionie olimpijskim.

- Cieszę się, że chociaż w taki sposób mogę przyczynić się do rozwiązania kłopotów hospicjum - mówiła pani Ania, nieco onieśmielona gorącym przyjęciem zgotowanym przez koszalinian.

Do licytacji jednak nie doszło ze względu na padający deszcz. - Przekażemy cenne upominki na specjalną aukcję, którą przeprowadzi jedna ze stacji radiowych - zapowiedział Stefan Romecki, koszaliński społecznik i kawaler Orderu Uśmiechu.

Koszalinianie chętnie fotografowali się z Anną Rogowską, a podpisywanie plakatów i zdjęć zajęło jej niemal godzinę. - Jeśli tylko będę mogła w czymś pomóc... - odpowiadała na zachęty organizatorów do dalszego udziału w akcji. Już po zakończeniu imprezy odwiedziła pacjentów i pracowników hospicjum przy ul. Słonecznej.

Podczas imprezy kwestę prowadzili wolontariusze z Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, Stowarzyszenia Hospicjum im. Św. Maksymiliana Kolbego oraz nauczycielki z koszalińskich szkól, wśród nich Małgorzata Weber i Elżbieta Korczyńska. Obie panie ujęła skromność gwiazdy sportu: - To dobrze, że ktoś jeszcze pamięta, że sport to również solidarność i przykład wychowawczy. (era)

(Gość Niedzielny, 2004)


Jak do tego doszło?

Organizatorzy akcji na wspólnym zdjęciu z Anną Rogowską przed koszalińskim ratuszem
W marcu 1993 roku grupa działaczy katolickich z Koszalina, zafascynowana ideą hospicyjną, zarejestrowała w sądzie stowarzyszenie pod nazwą Hospicjum im. Św. Maksymiliana Marii Kolbego. Celem działania jest m.in.: leczenie i pielęgnacja chorych w terminalnym okresie choroby, przeciwdziałanie osamotnieniu i izolacji ciężko chorych. Początkowo prowadzono działalność dzięki wolontariuszom. Po reformie służby zdrowia w 1999 roku i powstaniu kas chorych, placówka podpisała kontrakt i stała się niepublicznym podmiotem o nazwie Hospicyjny Zakład Opieki Zdrowotnej. Obecnie hospicjum dysponuje ośmioma łóżkami, opiekuje się również grupą kilkudziesięciu osób obłożnie chorych. Placówkę ofiarnie wspiera wciąż istniejące stowarzyszenie oraz grupa wolontariuszy.

Obecnie hospicjum prowadzi działalność w starym poniemieckim sanatorium przy ul. Słonecznej. Na początku 2004 roku dyrekcja placówki dowiedziała się, że nie dzierżawi już lokalu od Urzędu Marszałkowskiego w Szczecinie, ale od prywatnej spółki lekarskiej.

Okazało się, że Urząd Marszałkowski wydzierżawił spółce w trybie bezprzetargowym (na 10 lat, za połowę ceny wywoławczej), cały obiekt wraz z 2 hektarami przyległego lasu. Firma - już jako dzierżawca całego budynku - natychmiast podwyższyła czynsz dla Hospicyjnego ZOZ. Nie mogąc spełnić tych żądań, hospicjum kilkakrotnie otrzymywało ostateczne terminy rozwiązania umowy dzierżawy.

Komisja rewizyjna Sejmiku Samorządowego Województwa Szczecińskiego wystosowała w tej sprawie skargę do Mirosława Sekuły, prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Według Urszuli Kostuch, przewodniczącej Komisji, radnym wojewódzkim, którzy wyrazili zgodę na przekazanie obiektu w trybie bezprzetargowym, nie przedstawiono informacji o zarobkowej działalności spółki lekarskiej (tryb bezprzetargowy można stosować tylko wobec podmiotów prowadzących działalność charytatywną, opiekuńczą, wychowawczą, na cele niezwiązane z działalnością zarobkową) oraz nie poinformowano o funkcjonującym w budynku hospicjum. Władze wojewódzkie nie przedstawiły również oferty dzierżawy obiektu dotychczasowemu użytkownikowi, tj. hospicjum. Ponadto, jak podaje przewodnicząca Komisji w swoim wystąpieniu, w lipcu 2004 roku spółka lekarska zwróciła się do inspektora sanitarnego o wydanie opinii na prowadzenie zakładu o podobnym profilu. Dzisiaj (maj 2006) prowadzi działalność hospicyjną. Prezydent miasta (lekarz, były dyrektor szpitala wojewódzkiego) umorzył spółce zaległości podatkowe za rok 2004 w kwocie 9,3 tys. zł.

A jakie były dalsze losy hospicjum św. Maksymiliana Kolbe? Tak jak przewidywali organizatorzy sprawą zajęły się media. A tam gdzie są media, natychmiast pojawiają się politycy. Dzisiaj ci sami ludzie, którzy pozostawali głusi na apele o ratowanie hospicjum, stoją na czele komitetu budowy... hospicjum. Władze ochoczo zajęły się sprawą, bo to przecież okazja do zorganizowania konferencji prasowej i pokazania się w mediach. Uznały nawet, że położony w lesie, stary budynek sanatorium, nie jest właściwym miejscem dla hospicjum, więc trzeba zbudować je od podstaw, głównie z pieniędzy samorządu i firm zależnych. Stary poniemiecki budynek jest za to miejscem właściwym dla spółki prywatnej, która nabyła obiekt z przyległościami za symboliczną cenę. Gmina Koszalin umie dbać o swoje interesy. O ludziach, którzy angażowali się w tamtą akcję już zapomniano. Nie są potrzebni, co więcej - przeszkadzają. Akcja społeczników zakończyła się jednak pełnym sukcesem - hospicjum istnieje do dzisiaj, a idea hospicyjna ocalała. I to jest w tym wszystkim najważniejsze.


Honor miasta

Logo akcji
Staraniem członków Komitetu wydrukowano kilka tysięcy nalepek, które jeszcze do dzisiaj (maj 2006) spotkać można w wielu miejscach miasta. Rozklejano je na przystankach autobusowych, przy bankomatach i automatach telefonicznych, na drzwiach wejściowych do urzędów, instytucji, biur poselskich i senatorskich. Mieszkańcy miasta bardzo żywo reagowali na sprawę, udzielając wsparcia i oferując swoją pomoc.



Interpelacja radnego Stefana Romeckiego w sprawie hospicjum

(W 2004 roku koszalińskie hospicjum stanęło przed widmem likwidacji. Władze miasta pozostawały głuche na apele o ratowanie hospicjum, nie chciały też przyznać placówce dotacji).

Jako radny, członek Komisji Spraw Społecznych i Rodziny Rady Miejskiej, otrzymałem zaproszenie na posiedzenie Komisji w dniu 18 maja. Ku mojemu zdziwieniu, w programie obrad nie znalazła się sprawa hospicjum, natomiast wśród zaproszonych gości dostrzegłem kierownictwo spółki "Medison". Jak się okazało przyszli oni z propozycją założenia w Koszalinie... placówki opiekuńczej, czyli hospicjum. Już na samym wstępie określiłem sytuację jako kompromitującą Radę Miejską. Zażądałem wprowadzenia tematu do porządku obrad. W trakcie dyskusji postawiłem trzy wnioski: (1) następne posiedzenie Komisjii odbędzie się w hospicjum z udziałem wszystkich zainteresowanych stron; (2) sprawa powinna zostać wprowadzona do porządku obrad najbliższej sesji Rady Miejskiej; (3) należy zobowiązać prezydenta miasta do przedstawienia radnym sposobów rozwiązania problemów lokalowych i finansowych hospicjum. Wnioski zostały przyjęte przez aklamację.

Ludzie są zdziwieni i nie rozumieją tego, co dzieje się w Koszalinie. Jeszcze nigdy we władzach miasta nie było tylu lekarzy, i jeszcze nigdy hospicjum nie było tak bardzo zagrożone. Koalicja rządząca potrafi tylko zatwierdzać kolejne podwyżki. Opozycja praktycznie nie istnieje - podzieliła się władzą z koalicją. Nie wchodząc w szczegóły - przyczyna tkwi w niejawnych powiązaniach polityczno-gospodarczych i partyjnym modelu zarządzania miastem.

Uważam, że hospicjum powinno stać się oczkiem w głowie koszalinian. W myśl zasady "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło", dobrze się stało, że hospicjum zainteresowała się opinia publiczna. Powiem jednak otwarcie - nie wierzę w możliwość urzędowego załatwienia sprawy. Do tego potrzeba społecznego i obywatelskiego zaangażowania. Sama fundacja działająca przy hospicjum - mimo niezwykłej ofiarności zaangażowanych w nią osób - nie poradzi sobie z ogromem problemów. I tak trzeba być im wdzięcznym za to, czego już dokonali. W mieście powinien powstać ruch obywatelski, który przyciągnie ludzi, będzoe propagować ideę zajmie się pomocą dla hospicjum oraz fundacji hospicyjnej. W Koszalinie nie brakuje prawdziwych społeczników. Należy wykorzystać ich doświadczenie oraz takie atuty jak skuteczność w bojach z administracją. Bo na "skuteczność" partyjnych polityków nie ma co liczyć. W sprawie hospicjum trzeba wykazać determinację. Musimy powiedzieć koszalińskim politykom: hospicjum się nie skończy, prędzej skończą się wam synekury.

A jeśli brakuje pieniędzy na hospicjum, to przypomnę kilka innych wydatków:

Festiwal "Młodzi i film" - bankiety w Suchej Koszalińskiej - ok. 20 tys. zł;
Podróże służbowe prezydenta (krajowe i zagraniczne) - 130 tys. zł;
Nagrody dla urzędników za 2003 r. - 100 tys. zł;
Wymiana okien w ratuszu - 250 tys. zł

Stefan Romecki
Koszalin, 2004-05-28



(Miesiąc później, na kolejnej sesji Rady Miasta, podczas omawiania poprawek do budżetu, radny Stefan Romecki wniósł o skreślenie pozycji 46).

Proponuję skreślić pozycję "wymiana okien w budynku ratusza" na kwotę 750 tysięcy zł w roku bieżącym i 500 tysięcy złotych w dwóch następnych latach. Uzasadniam to krótko - nie ma pieniędzy na hospicjum, to nie będzie pieniędzy na wasze gabinety.



Koszalin 2007 | www.komk.ovh.org | Komitet Obywatelski Miasta Koszalina