Pomóż Adrianowi!
Zadzwoń do mamy Adriana, Ewy Grześków - tel. 886 224 732
Możesz również dokonać wpłaty na konto
Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą"
Bank PeKaO S.A. Oddział 1 w Warszawie 41 1240 1037 1111 0010 1321 9362
dopisując "Dla Adriana Woźniaka".


Dodano: 2009-03-04

Sportowcy dla Adriana


- Mamo, pozwolisz mi pojechać na Euro 2012? - zapytał na kilka tygodni przed wypadkiem. - Do 2012 roku jest jeszcze dużo czasu - odpowiedziała mama. Nie przypuszczała jeszcze wtedy, jak dużo.

Był najlepszym bramkarzem w okolicy i stałym uczestnikiem podwórkowych bojów piłkarskich w starej części Koszalina, położonej wzdłuż ulicy Konstytucji 3 Maja. Spokojny, opanowany, nieco poważny jak na swój wiek, dobry uczeń, laureat szkolnych konkursów. Ale przede wszystkim sportowiec, podobnie jak jego młodszy brat Damian, zawołany miłośnik koszykówki. Sport był celem jego życia: - Mamo! Kiedyś będę lepszy od Dudka - mówił. - Na pewno! - odpowiadała z przekonaniem mama, pewna umiejętności swego syna.

Adrian pozostaje w śpiączce i wymaga stałej całodobowej opieki.

Adrian utopił się 19 lipca 2007 roku. Uczestniczył w zajęciach organizowanych przez świetlicę Caritas w Koszalinie. Feralnego dnia pojechali rowerami na wycieczkę do Mielna. Grupę dzieci nadzorowały dwie opiekunki. "Adrian o mało nie umarł, bo osoby, które miały czuwać nad jego bezpieczeństwem zawiodły" - powiedziała później Ewa Grześków, mama Adriana, dziennikarzowi "Głosu Koszalińskiego". Dzieci zaprowadzono na plażę niestrzeżoną. Pozwolono im wejść do wody i zanurzyć się do pasa. Wbrew obowiązkom, nie powiadomiono o tym ratownika. Doszło do tragedii.

Dzieci rozpoczęły zabawę z falami. Na pobliskiej plaży strzeżonej wisiała tego dnia biała flaga, ale ratownicy odradzali plażowiczom oddalanie się od brzegu. W pewnej chwili fale zaczęły spychać dzieci w stronę falochronu. Zabawa przerodziła się w walkę o życie. Ci, którzy lepiej radzili sobie w wodzie, pomagali wydostać się słabszym. Tonącego Adriana próbował ratować 16-letni Wojtek, łapiąc go za ręke, ale w chwili kiedy fale zepchnęły go na falochron, musiał zrezygnować. Adrian zniknął pod wodą. Plażowicze zaalarmowali znajdujących się 200 metrów dalej ratowników. Ci, aby wydobyć leżącego 4 metry pod wodą Adriana, musieli ściągnąć sprzęt do nurkowania. Po odnalezieniu chłopca, natychmiast przetransportowali go na brzeg do czekającego już na plaży helikoptera ratowniczego. Przez kwadrans poddawno go reanimacji, a następnie przewieziono do koszalińskiego szpitala na oddział intensywnej terapii.

Adrian powoli przygotowywał się na wyjazd na Euro 2012. Pani Ewa prezentuje kolekcję Adriana - koszulkę piłkarską w barwach narodowych oraz szalik kibica naszych Orłów.

Adrian przebywał pod wodą prawdopodobnie około 20 minut. Do dziś znajduje się w śpiączce. "Ordynator powiedział mi, że z wody wyciągnięto trupa, a to, że udało się przywrócić akcję serca to cud" - mówiła mama Adriana dziennikowi "Miasto". W szpitalu, bez świadomości, spędził ponad pół roku. Później był na dwóch turnusach rehabilitacyjnych w specjalistycznych ośrodkach w Grudziądzu i Toruniu. Dzisiaj leży w swoim domu położonym na parterze starego budynku przy ulicy Konstytucji 3 Maja, do którego wchodzi się przez odrapaną klatkę schodową. Z ust wystaje mu sonda, którą bezpośrednio do żołądka podaje się pożywienie. W krtani ma wykonany specjalny otwór, za pomocą którego odsysa się płyny ustrojowe. Chłopiec nie ma odruchów fizjologicznych, jest przewijany jak niemowlę. Wciąż należy dbać, żeby nie nabawił się odleżyn.

A jednak wszyscy, którzy chłopca widzieli mają nieodparte przekonanie, że czuje, słyszy i wie, co wokół niego się dzieje. Wiele oznak wskazuje na to, że kiedyś może być lepiej. Lekarze mówią, że Adrian zapadł na śpiączkę czuwającą. To znaczy, że reaguje na dźwięk, otwiera i zamyka oczy, bardzo dobrze reaguje na dotyk mamy, niekiedy wykona ruch ręką lub jęknie. Czasami zapłacze. - Wtedy płaczemy razem - mówi mama. W czerwcu 2008 roku, podczas mistrzostw Europy w piłce nożnej, pani Ewa pozostawiała chłopcu włączony telewizor, żeby słyszał transmisję meczów. Jest przekonana, że Adrian przeżywał mistrzostwa, że słyszał co się dzieje i czasami dawał znać mruganiem powiek. Do podobnego wniosku, co do szans leczenia Adriana, doszła komisja złożona z psychologa, pedagoga, logopedy i lekarza, która zaleciła, aby objąć chłopca zajęciami rewalidacyjno-wychowawczymi i nauczaniem. "Celem zajęć - piszą specjaliści - jest umożliwienie dziecku odzyskanie posiadanych przed wypadkiem możliwości poznawczych i umiejętności".

Pierwsza strona magazynu, dodatku do Głosu Koszalińskiego z 14 marca 2008, w którym opisano dramat Adriana.

Jak zwykle w takich sytuacjach, wokół Adriana zaczyna się tworzyć ruch ludzi dobrej woli, chcących nieść pomoc chłopcu i jego mamie. Pierwsze pospieszyły z pomocą panie nauczycielki Szkoły Podstawowej numer 9 przy ulicy Powstańców Wielkopolskich. Adrian był absolwentem szkoły. Mocno angażuje się pani Marzena Wiśniewska, dawna nauczycielka Adriana. Pani Grażyna Fortuna wykonuje kartki świąteczne i je rozprowadza, z kolei pani Marzena Rytszel stara się o stałą pomoc dla Adriana. Pomagają rodzice uczniów, piekąc ciasta i sprzedając je na imprezach szkolnych. Czynnie włączają się w pomoc uczniowie, organizując imprezy połączone ze zbiórką pieniędzy. Pomaga ks. Ryszard Hendzel, proboszcz pobliskiej parafii Św. Józefa Rzemieślnika. W akcję włączają się również szkoły podstawowe "szóstka" i "trzynastka". Po programie telewizji TVN o Adrianie, odezwali się zawodnicy klubu piłkarskiego Żabka z Ustki. Przysłali tysiąc złotych i napisali, że zabiorą Adriana na Euro 2012.

Mimo napływającej pomocy dla Adrianka, pani Ewie nie jest lekko. Sama wychowuje trójkę dzieci i musi skrupulatnie liczyć pieniądze. Opieka nad Adriankiem kosztuje około 3 tys. złotych miesięcznie. Trzeba zakupić rurki tracheostomijne, pampersy, odżywki wzmacniające, leki. Część kosztów ponosi państwowy fundusz ochrony zdrowia, ale to nie wystarcza.

Siostrzyczka Adriana ma na imię Nicole, jest radosna jak promyk słońca i przyjaźni się z psem Dino oraz kocicą o wdzięcznym imieniu Czika (na zdjęciu). Adrian bardzo lubi, kiedy bawią się przy jego łóżku.

Trudno pogodzić się z tą tragedią. Jej ofiarą padł Adrian, ale dotknęłą ona i zmieniła życie wielu innych osób. Jest dramatem matki, która przeżyła załamanie, sama trafiła do szpitala, a teraz znajduje sie pod stałą opieką psychologa. Jest dramatem Damiana, brata Adriana, który od dnia wypadku zamknął się w sobie i nigdy nie pogodził się z tym co się stało. Jest ciężkim przeżyciem dla szkolnych koleżanek i kolegów Adriana oraz wychowawców. I wreszcie, bez względu na osąd, jest osobistym dramatem dwóch opiekunek, którym można zarzucać wiele, ale nie to, że chciały krzywdy dziecka (w maju 2008 stanęły przed koszalińskim sądem, który warunkowo umorzył postępowanie karne na okres dwóch lat próby).

Adrianowi, jego mamie i rodzinie trzeba pomóc. Największą słabością wszystkich akcji charytatywnych jest ich... akcyjność. Jednorazowa akcja przynosi jednorazową korzyść, później zwykle o sprawie zapomina się. Rezultat takiego postępowania jest niekiedy odwrotny od oczekiwanego - rodziny, którym udzielono takiej pomocy, czują się później opuszczone. Dlatego tak ważna jest pomoc stała, trwająca dłużej, niż krótką chwilę, nawet jeśli jej wymiar jest skromniejszy. I dlatego też tak bardzo jest potrzebna pamięć - używając języka sportowego - długodystansowa.

Dobrze by się stało, gdyby środowiska sportowe miasta i regionu roztoczyły stałą opiekę nad sportowcem, któremu nie dane było spełnić marzeń o karierze sportowej. My też potrzebujemy Adriana, aby przypominał nam o tym, co jest najważniejsze w sporcie, a o czym często zapominamy - o marzeniach. Marzeniach, które spełniają się wbrew przewidywaniom i największym nawet przeszkodom. Adrian marzył o tym, żeby pojechać na Euro 2012. Czy jego marzenia się spełnią? Sportowcy koszalińscy mogą w tym pomóc. Zaopiekujmy się Adrianem, naszym Kolegą z boiska, który wciąż kocha sport i kibicuje stamtąd - ze świata dostępnego tylko jemu, ze świata sportowych marzeń, które nigdy nie umierają. Pomóżmy jego mamie, i uwierzmy razem z nią, że Adrian wybiegnie jeszcze kiedyś na boisko.

Oprac. KW



Koszalin 2009 | www.komk.ovh.org | Komitet Obywatelski Miasta Koszalina