Opinie

Zakład Utylizacji Szmalu

W życiu każdego człowieka dwie rzeczy są pewne: płacenie podatków i śmierć, więc podatnicy pogodzili się z istnieniem represyjnych urzędów skarbowych, tak samo jak z sąsiedztwem zakładów pogrzebowych i kostnic. Jednak nie ma bardziej znienawidzonej w Polsce instytucji państwowej od ZUS. Płacone składki ubezpieczeniowe są w Polsce podatkami i to o wiele dotkliwszymi od tych płaconych urzędowi skarbowemu. To składki ZUS są przyczyną wszelkich nieszczęść podatnika w naszym kraju: powodują bezrobocie, skłaniają do zatrudniania na czarno i w dodatku nie da się ich uniknąć.

Dlaczego Polacy nie kochają ZUS

Polacy nie pałają miłością do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych z wielu powodów. Najczęściej, bo czują się okradani. Wypłacana emerytura, za którą trzeba się nachodzić, udowodnić doń swoje prawa, okazując tony dokumentów, o ile ktoś dożyje odpowiedniego wieku, i tak okaże się niewspółmierna do opłaconych składek i potu wylanego w czasie wszystkich lat pracy. Doprawdy trudno znaleźć kogokolwiek, no może poza byłymi esbekami i przedstawicielami dawnego aparatu represji, kto zadowolony byłby z wysokości wypłacanych świadczeń.

Jeśli ktoś nie poczuł się okradziony, z pewnością czuje się oszukany. Wystarczy porównać otrzymywane kwoty z potencjalnymi, które urosłyby, gdyby płacący składki bądź inwestowałby je we własnym zakresie, bądź powierzyłby na wolnym rynku w zarządzenie wyspecjalizowanym instytucjom finansowym. Po uwzględnieniu inflacji – najbardziej perfidnemu rządowemu narzędziu konfiskaty naszych pieniędzy – okazuje się, że przymusowa „inwestycja” w nasze składki przyniosła straty.

Wreszcie nawet ci, którzy zwyczajnie oszukują nasze państwo, żyjąc z pokątnie załatwianych rent i zasiłków okresowych, nieszczęśliwi są po stokroć. Oczywiście staliby się bardziej szczęśliwi, gdyby uczciwie pracowali. Mieliby więcej pieniędzy i czyste sumienie. A tak, stają się socjalnymi narkomanami uzależnionymi od świadczeń. Tak jak narkoman stale domaga się większych dawek, tak i socjalni narkomani domagają się coraz większych stawek socjalnych. Tak jak narkoman staje się coraz bardziej pomysłowy w zdobywaniu narkotyku, tak i socjalni narkomani swoją kreatywność sprowadzają do załatwiania lewych zwolnień, symulowania chorób przed lekarzem orzecznikiem, czy kiwania pracodawców.

Komunistyczna twierdza

Państwowy monopol na ubezpieczenie społeczne to piramida finansowa. Emeryci i renciści opłacani są z bieżących wpływów, a opowiadanie o istnieniu „specjalnych kont, na których Polacy oszczędzają na swoją emeryturę”, to bajka, na którą nie łapią się już nawet przedszkolaki.

ZUS jest niezdobytym przez zdrowy rozsądek bastionem myślenia komunistycznego. Po prostu musi być i basta, a w dodatku ręczne sterowanie nim, niewywiązywanie się ze zobowiązań, defraudacja każdej powierzonej kwoty traktowane są z pełnym zrozumieniem. Istnienie ZUS jest dogmatem polityków, lobby ubezpieczeniowego Otwartych Funduszy Emerytalnych i lewicy (tej bezbożnej i tej pobożnej).

Kluczowe sprawy dotyczące ZUS-u, jakby nie było, ważne dla każdego obywatela traktowane są z niebywałą beztroską. Niby mówi się o bankructwie tej instytucji, ale wiadomo – upadek ZUS-u oznaczałby de facto upadek socjalnej funkcji państwa. Dziś wydaje się to niemożliwe, więc takowej ewentualności w ogóle nie bierze się pod uwagę.

Zupełnie ignoruje się fakt, że płacących składki jest coraz mniej (społeczeństwo się starzeje), żyjących z ZUS jest coraz więcej (1/3 zdrowych pracujących utrzymuje 2/3 zdrowych niepracujących), a Polska „szczyci” się jedną z największych ilością nierobów w wieku produkcyjnym na świecie. ZUS był, jest i być musi. Jakoś działa i będzie działał. Jeśli zabraknie pieniędzy, najwyżej wytnie się Puszczę Białowieską, aby dodrukować banknotów z wysokimi nominałami.

Mistrzowie defraudacji

Zeszłoroczny raport Najwyższej Izby Kontroli zwrócił uwagę, że urzędnicy tej instytucji lekką ręką wydają pieniądze zrabowane obywatelom. Na swą działalność ZUS wydaje blisko 3,5 mld rocznie, czego gros idzie na wypłaty dla armii blisko 50 tys. biurokratów. Powstaje tutaj zasadnicze pytanie: czym ci ludzie tam się zajmują. Skoro ZUS nie zarządza naszymi pieniędzmi, nie inwestuje ich, czy nie wykonuje żadnych skomplikowanych operacji, a jedyna operacja polega na pobieraniu opłat i wypłacaniu należnych kwot, do takich czynności wystarczyłaby pani w okienku na poczcie lub w banku.

Kontrola NIK wykazała, że ZUS jest źle zarządzany. Ponad miliard złotych wydano na program do informatycznej obsługi systemu. Szefowie ZUS zamawiają tak archaiczne urządzenia jak… dyskietki komputerowe, które już dawno wyszły z użycia.

Opinię publiczną zbulwersował ostatnio fakt, że ubezpieczalnia odrzuciła w przetargu jedną z ofert na karty magnetyczne, ponieważ była… zbyt tania. Urzędnicy wybrali za to ponad trzykrotnie droższą ofertę konkurencji, zupełnie nie licząc się z kosztami!

Z ZUS-em jest w Polsce tak, jak z autostradami. Jedna z anegdot mówi, ze na początku lat 90. do przedstawicieli polskiego rządu przyjechali Amerykanie. „Zbudujemy wam autostrady” – powiedzieli. „A ile to będzie kosztować” – spytał rząd. „Zero. Ale dacie nam je w dzierżawę na trzydzieści lat” – odpowiedzieli Amerykanie. „A jeśli tak to nie” – odpowiedział rząd. Autostrad nie mamy do dziś. Za to na wybudowanie 10 km autostrady ogłasza się 10 przetargów na budowę kilometra po to, aby 10 razy ktoś mógł wziąć łapówkę.

ZUS-owskie Bizancjum

Duże kwoty defraudowane są na bizantyjskie siedziby państwowego giganta, ośrodki szkoleniowe, a nawet domy wypoczynkowe. W 83 proc. zusowskie noclegownie stoją puste, a więc za zbytek urzędników płacą przyszli i obecni emeryci i renciści.

Na budowę nowej warszawskiej siedziby poszło prawie 200 mln złotych. Nowa siedziba ZUS razi przepychem. Na 26 tys. metrów kwadratowych luksusowego biurowca znajduje się aż 15 sal konferencyjnych. Ciekawe czego tam będą uczyć się biurokraci, dodawania i odejmowania czy tabliczki mnożenia? Przydałoby się. Koszt budowy wyniósł ponad 7 tys. za m. kw., a więc znacznie więcej niż podobne inwestycje na rynku.

To jeszcze nie koniec. Nowa siedziba Zakładu Utylizacji Szmalu powstaje także w Szczecinie. Regionalne przedstawicielstwo będzie kosztować „tylko” 26,7 mln złotych. To także nie miało, zważywszy na 4 kondygnacje i 5,8 tys. metrów kwadratowych powierzchni. Wszystko to oczywiście po to, aby urzędnikom przyjemniej utylizowało się nasze składki.

Naturalnie, gdy inni nie doceniają twojej pracy, doceń się sam. Właśnie z takiego założenia wychodzą szefowie tej szanowanej przez jej pracowników instytucji. W 2008 r. aż 1,8 mld złotych wydano na premie i wynagrodzenia. To 237 mln więcej niż rok wcześniej. Przeciętna pensja wzrosła od 338 złotych do 3264 zł. miesięcznie. Najlepiej mieli się pracownicy centrali. Średnia pensja w warszawskiej siedzibie firmy to 5,7 tys. zł. Na same premie wydano 220 mln złotych, czyli 16 proc. więcej niż rok temu. Średnia nagroda wyniosła 4,6 tys. zł. na głowę. Biurokraci z centrali dostawali nawet po 10 tys.

Krucjata biurokratów

W dobie kryzysu Polacy wiedzą jak się zachować. Idą do lekarza po zwolnienie, płacą łapówkę znajomemu i „załatwiają” sobie rentę. Gdy w pierwszej połowie roku drastycznie wzrosła liczba wypłat świadczeń, w centrali zawrzało. Biurokraci zabili na alarm i zapowiedzieli drastyczne kontrole wśród odbiorców świadczeń i lekarzy. Idea jak najbardziej słuszna. Wypada tylko spytać, dlaczego tak późno.
Ale jest jeszcze druga strona medalu. To nie ludzie są z natury oszustami. To stworzony przez urzędników system ubezpieczeń społecznych prowadzi do demoralizacji ponieważ bazuje na oszustwie – pozorowanym „odkładaniu” na emeryturę i złudnym (bo weryfikowalnym w razie rzeczywistej potrzeby) zabezpieczeniu socjalnym.

Nie znaczy to, że uchylający się od pracy mają być automatycznie rozgrzeszani, ale przy histerycznym szukaniu oszczędności po stronie wydatków z pewnością skrzywdzi się wielu ludzi. Szczególnie takich, którzy naprawdę są niezdolni do pracy, stracili zdrowie, a pieniądze z państwowego ubezpieczenia są ich jedynymi środkami utrzymania. Gazety są pełne historii ludzi skrzywdzonych przez urząd, tylko dlatego, że delegatury otrzymały polecenie z centrali, że trzeba szukać oszczędności odbierając ludziom wcześnie przyznane renty i zasiłki.

Jak nie dopuścić do podobnych sytuacji w przyszłości? Wniosek może być tylko jeden: zlikwidować ZUS. Inwestując samodzielnie środki przeznaczane dziś na składki, zapewnimy sobie naprawdę dostatnią emeryturę. Jeśli nie wiemy, w co inwestować, lepiej niż pani z ZUS-u, doradzi nam… szympans. Małpa nie tylko mniej kosztuje, ale także mnie gada, a co najważniejsze: zapewnia dużo wyższą stopę zwrotu z inwestycji.

Tomasz Teluk

Tomasz Teluk jest dyrektorem Instytutu Globalizacji, ekspertem Centre for the New Europe w Brukseli.

Tekst z września 2009. Artykuł ukazał się w Gazecie Polskiej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.